Hokej.net Logo
MAJ
7

Znani, ale zapomniani. Janusz Syposz

Znani, ale zapomniani. Janusz Syposz

W naszym cyklu publikujemy wywiady z zawodnikami, którzy dołożyli sporą cegiełkę do rozwoju hokeja w Polsce, ale w ostatnim czasie nie znajdowali się na świeczniku. Przed Wami Janusz Syposz – obrońca znakomicie potrafiący grać ciałem i dysponujący niezwykle celnym strzałem. Pięciokrotny mistrz Polski z Polonią Bytom (1986, 1988, 1989, 1990, 1991), nazywany przez kolegów „Saperem”.



Janusz Syposz 1984



HOKEJ.NET: – Minęło 14 lat odkąd zakończył Pan swoją bogatą karierę. Czym obecnie się Pan zajmuje?

Janusz Syposz: – Jestem górnikiem w kopalni „Bobrek”. Przez sytuację z koronawirusem jest spory bałagan, ale nasza dyrekcja daje sobie z tym radę. Na razie pracuje, wyniki mam negatywne. Trochę zakażeń wśród znajomych jest, jednak wszystko jest pod kontrolą.

Przejdźmy do Pana kariery. Mając 20 lat zdobył Pan pierwsze Mistrzostwo Polski. Jak Pan je wspomina?


– Za dużo wtedy nie zagrałem, ale rok wcześniej zadebiutowałem w pierwszej drużynie wspólnie z młodszymi kolegami jak Mariusz Puzio, Dariusz Czerwiec i Adam Goliński. Właśnie z nimi wchodziłem w ten etap kariery. Były u nas w Bytomiu wtedy gwiazdy jak Jasiu Piecko, Czesław Drozd, Krystian Sikorski, więc było się od kogo uczyć. Można powiedzieć, że miałem super wzorce.

Debiut marzenie?

- Powiem Panu, że w 1985 roku w finale Pucharu Europy grałem przeciwko CSKA Moskwa. A przeciwko nam występowali tacy hokeiści jak Krutow, Łarionow, Makarow, Fietisow, Kasatonow. To był debiut. Weszliśmy do turnieju finałowego po pokonaniu Dynama Berlin, w których to spotkaniach jeszcze nie grałem. Wtedy Jasiu Piecko i Czesław Drozd dostali zgodę na wyjazd na zachód, a myśmy młodzi weszli do drużyny. I nagle na głęboką wodę – na finał Pucharu Europy. A grały w nim wtedy największe gwiazdy.

Byłem już wtedy po jednych młodzieżowych mistrzostwach, więc wiedziałem z czym to się je. Seniorski hokej a juniorski to ogromna przepaść.

Siedziałem wtedy w szatni i miałem problem z tym, żeby łyżwy zawiązać. Spoglądałem na starszych kolegów, 30-letnich, rodowitych bytomian i co się okazało? Mieli ten sam problem, co ja. Gdy wchodziliśmy na lód i patrzyliśmy na Fietisowa i Kasatanowa, gości, co mieli dwa metry wzrostu i ponad 100 kilogramów wagi, to był delikatny strach. My ważyliśmy po 70 kilogramów i byliśmy też niżsi (śmiech). Życzę naszym młodym zawodnikom, aby kiedykolwiek zagrali przeciwko takim hokeistom.

Rok wcześniej Polonia wywalczyła pierwsze złoto w historii klubu. Pan jako 18-letni junior przyglądał się starszym kolegom z trybun?

– Pamiętam ten decydujący mecz u siebie, w którym Polonia wygrała 7:0 z Zagłębiem Sosnowiec. Patrzyłem wtedy z trybun, bo oczywiście po meczu mieliśmy z juniorami trening. Podziwiałem jak to wszystko wygląda. Pełna hala, ponad 3,5 tysiąca ludzi na trybunach. Moim marzeniem było, aby zagrać z takimi zawodnikami jak Christ, Sikorski czy Kądziołka. To były gwiazdy polskiego hokeja.

Trudno było się dostać do pierwszej drużyny? Nieraz w klubach debiutują chłopcy 17-letni...

– Wtedy się grało na trzy piątki i trzech rezerwowych, a rywalizacja była bardzo mocna. A u nas było 8 czy 10 reprezentantów Polski. I jak tam można było się dostać? Ogiński, Sikorski, Łaś, Stebnicki czy Christ. Nie było szans. Trzeba było być wybitnym, dobrym i jakoś się nam to udało. Za trzy miesiące, czy za pół sezonu i się wskoczyło do tego składu. To była sztuka tam wejść.


Mistrz Polski 1990


Pamięta Pan finał z sezonu 1990/91?



Pierwszy mecz wygraliście 5:2, natomiast w drugim Unia prowadziła 2:1, ale na 10 sekund przed końcem, gdy trener ściągnął bramkarza Pan wyrównał. Zwycięskiego gola później zdobył Mariusz Puzio.



Czwarty tytuł z rzędu po tak dramatycznym meczu musiał smakować wyjątkowo?



Skąd się wziął Pana pseudonim „Saper”?




W 1990 roku wyjechał Pan do Niemiec, aby grać w klubie Krefeld Pinguine. Rozegrał Pan tam tylko pięć meczów. Dlaczego?



Pozostał niedosyt, że tak krótko trwała ta przygoda za granicą?



Jaki był wtedy poziom drugiej ligi niemieckiej?




Po krótkiej przygodzie w Niemczech nie próbował Pan już występować poza Polską?



W wieku 26 lat w 1992 roku został Pan zawieszony za stosowanie zakazanych substancji. Pierwotnie Pana, Mirosława Copiję i Piotra Podlipniego zawieszono na rok. Jak z perspektywy lat patrzy Pan na tą sytuację?

– Nie do końca tak było, ma Pan złe informacje.

To ma Pan dobrą okazję, żeby odnieść się do tego tematu.


– To było w styczniu, a ja byłem badany na poprzednich mistrzostwach już kilka razy i nigdy nic się nie stało. Lubiłem być badany, bo dawali piwo „za frajer”, zawsze parę tych piw wypiłem (śmiech). Przyszedł ten wspomniany styczeń przed Albertville i badania w Warszawie. Nikt nam nic nie powiedział, więc pojechaliśmy na obóz do Tarnowa i tam się okazało, że nasza trójka ma podwyższony wynik testosteronu. Pojechaliśmy następnie do Warszawy, przy nas tam otwierali próbkę B. I szef kontroli antydopingowej powiedział: "panowie wyście mieli zastrzyki, to było podane dożylnie, jeszcze pół roku przynajmniej będziecie mieli podwyższony poziom testosteronu".

Po takich słowach postanowiliście działać w obronie dobrego imienia?


– Działacze z Tychów, Nowego Targu i Bytomia powiedzieli, że tego nie odpuszczą i zaczęliśmy jeździć po lekarzach. Dopiero profesor medycyny sądowej w Krakowie pobrał nam mocz przy świadkach, to było trzy tygodnie po tym zdarzeniu. Kurier pojechał do Pragi, bo w Polsce nasz instytut nie miał atestu. Po miesiącu przyszły wyniki i wszyscy mieli 0,0. Potem po dwóch-trzech miesiącach przyszło odwieszenie bez słowa przeprosin, w zasadzie bez niczego. W klubie się śmiali, że ja mógłbym podpaść za alkohol czy papierosy, ale nie za doping. Był niesmak, że niesprawiedliwie nas osądzono. Bardzo szybko się oczyściliśmy.

Ta sytuacja wydarzyła się tuż przed Igrzyskami Olimpijskimi w Albertville. To był dla Was spory cios, że nie spełnicie marzenia i nie zagracie na olimpiadzie?

– To jest jedna z moich największych porażek. Siedem razy byłem na mistrzostwach Świata w tym na grupie A, jednak nigdy nie byłem na turnieju olimpijskim. To nie moja wina, bo ja w życiu nie zakładałem nawet tego, żeby brać doping. Szkoda, że nikt nas za to nie przeprosił. Związek umył wtedy ręce, tylko działacze klubowi nam pomogli. Nawet honoru nam nie zwrócili. Na Igrzyska wzięli kilka śmiesznych nazwisk, ale nie będę mówił jakich (śmiech).

Po powrocie z zawieszania przeszedł Pan do GKS Katowice.

– Poszedłem do Katowic, bo w Bytomiu był już koniec. Nie było pieniędzy, a ja miałem na utrzymaniu rodzinę. Wspaniała atmosfera w Katowicach, też się nie przelewało, ale trafiłem na grupę ludzi z trenerem Andrzejem Tkaczem na czele. Przyjęli mnie jak swego. Grali wtedy tam Wojtek Tkacz, Wojtek Olszewski, Zbyszek Garski, Czesiek Niedźwiedź i Marek Szymański. Nie było za bogato, ale wszystko w ramach norm. Wspaniale to wspominam, do Katowic się moment dojeżdżało. Albo się wracało, albo zostawało na noc. Pięknie tam było. Super ekipa.

Cztery lata w Katowicach i trzy brązowe medale. Czego zabrakło, aby awansować do finału?


– Prowadziliśmy z Podhalem i Unią w półfinałach, było chyba po 2:0 w meczach, ale zawsze czegoś zabrakło ostatniego. Może ogrania albo łutu szczęścia, on też jest potrzebny. Miło jednak wspominam i mam tam sentyment do tamtych czasów. Polonia z oczywistych przyczyn zawsze będzie miała u mnie numer jeden, ale Katowice są zaraz po niej. Miło wspominam też swój krótki epizod w Sanoku.




Siedem razy grał Pan w mistrzostwach świata, w tym raz Elity. W którym czempionacie byliście najbliżej awansu i na myśl rzucało się słowo „szkoda”.

– Na pewno był to turniej w Eindhoven za trenera Grabowskiego. Przegraliśmy pierwszy mecz z Brytyjczykami. Może ich zlekceważyliśmy, może oni lepiej do niego podeszli. Mieliśmy ogromną przewagę w strzałach, ale nie przełożyło się to na większą liczbę bramek. Później wygraliśmy wszystkie mecze do końca. Co z tego, jak „Wyspiarze” też.

Żałuję też turnieju w Sztokholmie, gdy walczyliśmy o utrzymanie w elicie. Wygraliśmy 5:4 pierwszy mecz, a drugi przegraliśmy. Wtedy było osiem drużyn w turnieju, to było coś innego. Też mam taki duży żal, bo super się grało. Byli tacy zawodnicy jak Potz, Gruth, czyli ikony naszej formacji defensywnej. Było się od kogo uczyć, ale żal, że spadliśmy był ogromny.

W swojej całej karierze zdobył Pan ponad 100 bramek. Jak na obrońcę, to bardzo dobry wynik. Ze strzałem się Pan urodził, czy wytrenował Pan tę umiejętność.

– Myślę, że miałem super wzorce w Bytomiu jak na przykład Czesława Drozda, który miał potężne uderzenie, Andrzej Kądziołka także. Może ja nie miałem tak silnego strzału jak oni, ale miałem bardzo celny. Strzelałem tam gdzie chciałem, widziałem ten mały punkcik i już wiedziałem, gdzie strzelić. Ale dużą robotę robili moi napastnicy: Darek Czerwiec, Adam Goliński czy Mariusz Puzio. Oni wiedzieli jak mi podać, gdzie akurat będę. Od dziecka graliśmy na pamięć, znaliśmy się jak łyse konie. Wystarczyło trafić w bramkę i był gol.

Jak to teraz wygląda z polskimi obrońcami?


– Teraz to nasi obrońcy strzelają najczęściej w nogi napastnika. Ja się pytałem młodszych zawodników np. z Polonii dlaczego oni nie strzelają z klepy z pierwszego. Odpowiadają, że trener kazał im wrzucać gumę na bramkę, żeby doleciało. Więc jaki to jest sens? Jak masz piękne podanie, krążek wylizany, to aż się serce raduje, by wypalić z pierwszego. Kurde. To jest naprawdę piękne.

Ale nie jest to prosta sztuka. Za moich czasów trener Tadeusz Nikodemowicz mówił, że w Polsce było kilku obrońców, którzy potrafili strzelić z pierwszego: ja, Andrzej Kądziołka i Marek Cholewa. Jak teraz na to patrzę, to mamy małą liczbę polskich obrońców. Obcokrajowcy czasem decydują się na strzał z pierwszego, ale Polacy się nie garną.

Czemu polskich obrońców jest coraz mniej?

– Bo jest bałagan. Działacze nie dbają o szkolenie. Drugą sprawą jest to, że młodzież nie garnie się do sportu. Jeśli weźmiemy pod uwagę gry zespołowe, to hokej jest z nich najgorszą. Czemu? Bo trzeba umieć w nim wszystko. Mieć zdrowie, siłę, mieć zmysł, być bystrym i opanować taktykę.

Dobrego hokeistę trudno jest wytrenować. To bardzo drogi sport, a trenerzy grup młodzieżowych są słabo opłacani. W większości to pasjonaci. Idioci, głupole na punkcie hokeja jak ja. Cóż, jestem fanatykiem hokeja, dlatego nie dorobiłem się niczego.

Rok 2001 to Pana ostatni medal w karierze hokeisty. Brązowy medal jako beniaminek z Polonią, czy to była sensacja?


– Zacznijmy od tego, że na początku sezonu trenował nas Stanisław Małkow. Cały czas miałem rosyjską szkołę hokeja, a to rzutowało na przygotowanie fizyczne. Trener Małkow tak dał nam w kość, że później procentowało to, jak przyszedł trener Rudolf Roháček i to poukładał taktycznie. Było kilku Czechów jak Jarek Hub, Roman Sedlak – dobrych zawodników, kilku weteranów, młodzież też naciskała. Ci młodzi byli naprawdę nieźli i to wyszło przełożyło się na niespodziankę. Jeden sezon i znów była plajta.

Wiceprezes Polonii Stanisław Rączy obiecał Wam 50 tysięcy złotych premii za awans do półfinału. Dostaliście te pieniądze?

– Wszedł do szatni i powiedział: „panowie za awans do czwórki macie 50 tys, a za medal kolejne 50”. Do teraz nie dostaliśmy ani grosza. Takie to były czasy. Dużo było obiecanek, a z rozliczeniami do dziś są problemy.

Drużyna medalistów szybko popadła w problemy finansowe. Już w połowie października po 12 rozegranych meczach zdecydowaliście się nie wyjechać na mecz do Tychów. To oznaczało koniec drużyny ligowej w tym okresie?

– Nie było grosza na ani jedną wypłatę. Dostaliśmy jedną jakąś ratę pieniężną za sierpień. A potem już nie było pieniędzy i nie było żadnych perspektyw, że się pojawią. Obcokrajowcy zaczęli dziękować, no to drużyna upadła.




W wieku 36 lat trafił Pan do Sanoka z czwórką innych zawodników z Bytomia (Jerzy Sobera, Andrzej Secemski, Zbigniew Sierocki i Robert Mandla). Mówiło się wówczas o Was "piątką z Bytomia".

– Graliśmy play-offy z Toruniem, a my zagraliśmy z marszu, bez żadnego przygotowania zagrali. Nie udało się, bo Toruń był lepszy. My z Jurkiem Soberą zagraliśmy kilka meczów więcej w Sanoku. Było super, choć spędziliśmy tam tylko miesiąc. Bardzo dobrze wspominam ludzi z Sanoka, kibiców, działaczy i zawodników. Piękna sprawa, chociaż był to nieudany epizod, bo bez sukcesu. Jakbym mógł grać w Sanoku dłużej, to na pewno bym to zrobił. Lodowisko było podobne do tego w Bytomiu. Tylko tam nie było zabudowane do końca. Szatnie jeszcze takie komunistyczne, ale ja to mówię tak: nie szatnia czyni klub i człowieka. Poznałem tam naprawdę wspaniałych ludzi.

Po krótkim pobycie w Sanoku wrócił Pan do Bytomia?

– W 2002 roku poszedłem do pracy w kopalni, później zdecydowałem się na pracę w niemieckiej kopalni. Po powrocie coś jeszcze pograłem w pierwszej lidze, będąc oczywiście pracownikiem „na dole”.

Zakończył Pan karierę w wieku 40 lat, a ostatnie lata grał Pan w w pierwszej lidze. Liczył Pan na odbudowanie wtedy hokeja w Bytomiu?

– Oj ja ciężko wtedy pracowałem, nie było to takie proste. W weekendy zamiast mieć wolne, to ja na mecze jeździłem, nie raz autobus przyjeżdżał pod kopalnie i szybko, prosto z dołu od razu się jechało na mecz. Tak czasem było. Dobrze, że czasem kierownictwo kopalni szło mi na rękę i nie raz godzinę czy dwie puszczali mnie wcześniej.

Przez wiele tych lat gry w Bytomiu, zawsze doskwierały Wam problemy finansowe i organizacyjne?

– Ja jeszcze trafiłem na te dobre lata w Bytomiu. Wszedłem do drużyny w 1984 roku, do około 1990 roku było wszystko w porządku, bo nas finansowały kopalnie. Potem jak nastała ta transformacja w Polsce, to wszystko się skończyło. Potem były problemy cały czas. Drogi sport to jedna sprawa, ale Bytom też nie jest za bogaty. Starają się działacze, ale to nie jest takie łatwe.

Hala też nie przyciągała reklamodawców, mało było w telewizji meczów. Dlatego wyglądało to tak, jak wyglądało. Owszem trzy lata temu zdobyli brązowy medal, duży sukces, ale też okraszony długami. Teraz będzie może lepszy klimat, bo nowa hala powstaje, a prezydent Mariusz Wołosz jest za hokejem. Myślę, że może być lepiej chociaż tych zawodników nie widać. Jest młodzież, ale to melodia przyszłości.

Popularna „Stodoła” jest już historią. To był Pana drugi dom?


– „Stodołę było widać, gdy na mecze przychodziło po 500 ludzi. A jak na trybunach pojawiało się 3 lub 4 tysiące widzów, to nikt jej nie widział. Wtedy była po prostu pełna hala. Podczas Pucharu Europy, gdy przyjechał HC Koszyce, to nie było gdzie szpilki włożyć. Na trybunach ludzie stali bokiem.To było coś pięknego.

A teraz jak przyjdzie 1500 ludzi na mecz, to się cieszą, że jest bardzo dużo ludzi. U nas na każdym meczu było 3 tysiące ludzi. Specyficzne warunki (śmiech), ale hala w Nowym Targu też jest bardzo zimna, bardzo stara i brzydka. Nie było tam dużo lepiej.

Czy Polonia Bytom już z nową halą wróci na swoje miejsce w hokejowej hierarchii?

– Myślę, że wróci, ale trzeba trochę popracować z tymi dziećmi. Będą nowe warunki, lepsze szatnie, na pewno młodzież przyjdzie. Trzeba pracować nad tym. Ja to powiedziałem nie raz, że hokej to najbardziej kure**** dyscyplina z wszystkich gier zespołowych. Nie jest sztuką przyjść grać w siatkówkę, gdy jest się wysokim, potrafi się odbić i uderzyć w piłkę. W hokeju trzeba wszystko umieć. Jazda na łyżwach nie jest łatwa, a gdy dostaniesz do tego kija i czarny krążek, to problemy dopiero się zaczynają. Do tego taktyka. Trzeba wszystko opanować, nie każdy daje radę, bo trzeba mieć charakter.

A dorobić się można na hokeju w Polsce?

– To nie jest dobrze płatna dyscyplina jak na przykład piłka. Kokosów z tego nie ma. Na palcach jednej ręki można policzyć, kto się dorobił. Jedyny, kto zrobił karierę to Mariusz Czerkawski, a tak z Polaków to teraz Aron Chmielewski zarabia jakieś większe pieniądze. Długo nikt nie pójdzie taką drogą jak Mariusz.

Z którym partnerem na obronie najlepiej się Panu grało?


– Zaczynałem ze Zbyszkiem Bryjakiem, potem z Andrzejem Kądziołką. Z tym drugim graliśmy wiele lat w klubie i w reprezentacji. Najdłużej z nim grałem. A przy końcu kariery z Jurkiem Soberą. A z napastników najdłużej w ataku miałem Darka Czerwca, Mariusza Puzię i Adama Golińskiego. Kogo by nam dali, to musiał się dostosować, bo my znaliśmy się jak łyse konie i graliśmy na pamięć.

Na poziomie nasze ekstraligi rozegrał Pan 402 spotkania i strzelił 81 goli. Czy mogło być więcej?

– Miałem jedną czy dwie kontuzje, ale to nie były takie poważne. Raz może z trzy miesiące nie grałem, był epizod w Niemczech i to niby zawieszenie. Trochę się tego nazbierało. Ale nie jest źle. W końcówce kariery nie byłem w stanie pogodzić pracy z grą na profesjonalnym poziomie. I też prawie rok nie grałem, bo w niemieckiej kopalni pracowałem w 2004 roku.





Po karierze zawodnika trenował Pan pierwszą drużynę, a później kobiety.

– Miałem taki epizod, że utrzymałem Polonię w Ekstralidze. Najpierw trenerowi Tkaczowi pomagałem, później były niesnaski, gdy drużyna się poskarżyła pani prezes Brabańskiej na trenera Tkacza i mnie wsadzili na tego konia. Utrzymaliśmy się po tych słynnych meczach z Unią. Potem zaproponowali mi, żebym potrenował dziewczyny. Miałem fajną grupę dziewczyn z Karoliną Późniewską, Magdą Czaplik, które były najlepszymi zawodniczkami w Polsce. W tym zespole była też szybka Monika Suchanek i moja córka Aneta Syposz. Była też i weteranka moja żona Ewa.

Ewenement w skali światowej, że trener Syposz był mistrzem Polski jako zawodnik i jeszcze jako trener swojej córki i swojej żony (śmiech). Jakby żona była trochę młodsza, to zrobiłbym z niej zawodniczkę (śmiech). Miło to wspominam, bo ze Sławkiem Budzińskim prowadziliśmy super grupę dziewczyn.

Od kilku lat nie widzimy Pana na ławce trenerskiej. Dlaczego?

– Nie kusi mnie powrót do trenerki, ale mógłbym w pewien sposób pomagać. Nie mogę wziąć zespołu, bo po pierwsze nie mam wykształcenia trenerskiego. Gdyby ktoś poprosił, to pewnie bym się zgodził. Na razie muszę na kopalni dopracować do emerytury.

Sezon 2007/2008 i gasnące światło w „Stodole”, w decydującym meczu z Unią o utrzymanie? Do dziś to wydarzenie wzbudza kontrowersje wśród kibiców z Oświęcimia.

– Ja jestem pewny, że był to przypadek. Trenerem Oświęcimia był wtedy Andrzej Tkacz, super facet, z którym współpracowałem wcześniej. Trener nie miał do mnie pretensji ani ja do niego. Ja myślę, że był to przypadek, bo wiem jak wyglądały te przyciski koło rolby jak wyjeżdża i wiem, że jak było dużo ludzi to ktoś mógł się oprzeć i to wyłączyć. Ale im światło zgasło i nam. Nie ma znaczenia, my mieliśmy taki sam lód, jak i oni. Ja do tego najmniejszej wagi nie przywiązywałem wtedy i teraz. Był taki przypadek i koniec.

Unii chodziło o to, że przed zgaśnięciem światła prowadzili, a po wznowieniu gry gdy światła wróciły to przegrali.

– Ale mogło być w drugą stronę tak samo. To nie było specjalnie zrobione. Czysty przypadek: ktoś się oparł o przycisk i tak się stało. Później mimo, że Unia straszyła prokuraturą, to ta sytuacja rozeszła się po kościach. Szukali dziury w całym. Moim zdaniem to wszystko było „po sportowemu”.

Jak Pan patrzy z boku na obecny stan polskiego hokeja? Interesuje się Pan ligą?

– Przeglądam wyniki i informacje jako kibic. Kadra osiągnęła spory sukces w Kazachstanie, zaskoczony byłem bardzo. Super zagrali chłopacy, ale co dalej? Bo widzę, że grupy młodzieżowe grają w 3. i 4. dywizji. To jest pewien problem. Podniecamy się, że przyjeżdżają młodzi zawodnicy z innych klubów z Niemiec, Czech czy Słowacji, z pierwszej czy drugiej ligi. A my nadal gramy w niskich dywizjach.

Jak ja grałem mając 18 lat, to występowaliśmy wtedy w grupie A lub B i żeśmy mieli osiem drużyn. Z Rosją gdy graliśmy, to wyniki były 3:7, 3:8. Teraz jakby młodzieżowa reprezentacja Rosji grała z nami, to by było ze 20 bramek straconych. Moim zdaniem Szkoły Mistrzostwa Sportowego nie zdały egzaminu. Pierwsze roczniki jeszcze coś prezentowały, bo wyszli z nich Leszek Laszkiewicz, Adam Borzęcki i paru innych zawodników. Potem nie było nic. Jakby te duże pieniądze, jakie tam szły, rozdysponować do klubów i przeznaczyć na szkolenie od żaka do juniora, to myślę, że byłoby dużo lepiej.

Wyniki młodzieżowców nie podobają mi się, martwią mnie. Gdy przegrywamy z Rumunią, czy Węgrami, z którymi w swoim życiu raz zagrałem i aplikowaliśmy im po kilkanaście bramek. Estonia, Litwa? My nie stoimy w miejscu, cofamy się, a inni galopują do przodu.

Co Pan powie o lidze open dla obcokrajowców?

– Zawsze byłem za tym, aby obcokrajowcy grali w naszej lidze, ale to też musi mieć ręce i nogi. Niech będzie on dwa razy lepszy ode mnie, to wtedy niech gra. A jak jest na podobnym, czy jest minimalnie lepszy, to chyba nie tędy droga.

Dlaczego Lewandowski gra w Bayernie? Bo jest dwa razy lepszy. Ja to mówię, że Słowacy którzy grają u siebie za tysiąc euro, jak przyjeżdżają do nas zarabiają 4 tysiące euro. Boże, ludzie szanujmy się trochę. Tak samo jest w piłce. Byle jakiś Chorwat czy Serb, który kopnie piłkę, przyjeżdża do Polski i ma trzy razy więcej jak u siebie. Przyjeżdża do Polski na wczasy. Czy my jesteśmy takim bogatym krajem, że możemy wydawać na lewo i prawo? W naszym hokeju moim zdaniem, powinien być też jakiś limit, bo formuła open jest przesadą. Musi być dwa razy lepszy od naszych zawodników. Trochę mnie to przeraża, że zawodnik w polskiej lidze zarabia 20 tysięcy złotych. Ja muszę na to cztery miesiące pracować, na dole w ciężkich warunkach. Się poślizga, kasę ma i się śmieje.

W marcu 2020 otrzymał Pan wyróżnienie na gali Sportowe Laury Bytomia w kategorii Dorobek sportowy/całokształt kariery. Był Pan zaskoczony?


– Byłem bardzo zaskoczony, bo nie spodziewałem się w życiu tego, że za całokształt coś takiego dostanę. Nie wiedziałem, że coś takiego mnie spotka, niespodzianka miła. Żona podobno wiedziała, ale nie powiedziała. Pojechałem do Bytomskiego Centrum Kultury, żeby się z kolegami zobaczyć, piwka napić, a tu taka niespodzianka. Tremę miałem straszną, bardzo miło mnie zaskoczył prezydent Mariusz Wołosz.

Czy jest Pan spełnionym hokeistą?

– Jak na moje warunki, to tak. Nie byłem takim tytanem pracy. Może nie byłem leniem, ale wszystko co mogłem, to zrobiłem. Chyba nie było mnie stać na więcej. Tak mi się wydaje. Trafiłem na super zawodników, świetne lata, które bardzo miło wspominam. Nie sądzę, żebym coś więcej ugrał. Zrobiłem dużo moim zdaniem. Można powiedzieć, że mam zmysł do gier zespołowych, bo nie miałem problemu z piłką nożną, koszykówką czy siatkówką. Na lodzie też miałem taką smykałkę, bazowałem na tym, że po prostu myślałem. Wiedziałem, gdzie się ustawić, dobry strzał, dobre podanie. Przewidywałem ruch przeciwnika, może nie byłem tytanem pracy, ale jak się zawziąłem, to wytrzymywałem wszystko. Aniołkiem też nigdy nie byłem.






Metryczka:

Janusz Syposz (12.04.1966 roku w Bytomiu) wychowanek Polonii Bytom (1984-1990), Krefeld Pinguine (1990-1991), Polonia Bytom (1991-1994), GKS Katowice (1994-1998), Polonia Bytom (1998-2001), SKH Sanok (2001-2002), Polonia Bytom (2002-2006). Pięciokrotny Mistrz Polski (1986, 1988, 1989, 1990, 1991), srebrny medalista (1985, 1987), brązowy medalista (1993, 1995, 1997, 1998, 2001). W Ekstralidze rozegrał 402 spotkania, zdobył 81 bramek. 96-krotny reprezentant Polski, zdobywca 7 bramek. Uczestnik 7 turniejów Mistrzostw Świata (1989-91, 1993-96).



Poprzednie odcinki z cyklu "Znani, ale zapomniani":

Włodzimierz Komorski »

Marek Koszowski »

Oskar Szczepaniec »


Mirosław Tomasik »

Piotr Zdunek »

Walerij Gudożnikow »

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
Wypowiedz się o hokeju!
Shoutbox
  • Paskal79: Wy możecie mieć 5-7 reprezentantów Plus obco 10 i kilku młodych, wyciąg. Tyche kadrowiczów i gdzie będzie na4-6 miejscu...?
  • Paskal79: Myślę że z tego cię wiem pierwsi wychowankowie mogą być w Uni za4-5 lat bo niee wcześniej,takie są fakty
  • Luque: Paskalu ja tylko mówię co mogłoby spowodować lepszą pracę z dzieciakami w klubach i zainwestowanie w trenerów dla nich
  • Luque: Prokopiak chyba by już powinien być w składzie? Tak mi się rzuciło jedno nazwisko
  • Prawdziwy Kibic Unii: Natomiast co do kadry to chyba nikt nie wierzy w to co widzi gramy hokej ktory powinien obudzic ludzi z kasa na poczatek w naszym rzadzie i w koncu zadbac wprowadzic program kilkuletni dla wszysykich istniejacych i nowych - zainteresowanych osrodkow proponuje 2 -3 mld jak na tvp bylo.
  • Prawdziwy Kibic Unii: Paskalu nie mamy w ukh zawodnikow serio zero sprawdz wyniki w kategoriach w ktorych wogole mozemy skleic druzyne ….
  • Prawdziwy Kibic Unii: A jak juz znajdzie sie jednostka to niestety nie gra wiec pomysl Zaby mocna poerwsza liga dla mnie 👍🏻 najlepiej polaczona z obowoazkiem nauki czyli de facto hokejem akademickim i wtedy to ma sens dla calej Polski
  • Hokejowy1964: Hej oświęcimioki przestańcie dupcyć na klubowe tematy bo Polacy grają tak że duma rozpiera i dzieją się rzeczy niezwykłe. W swoich spekulacjach budżet przekroczyliście znacznie już . Zajmijcie się Reprezentacją
  • Oświęcimianin_23: Będziemy rozmawiać na co tylko mamy ochotę i nic Ci do tego:)
  • Oświęcimianin_23: Paskalu, co tam na CH4? Jakieś ruchy so?
  • Paskal79: Są są ruchu,a bardziej trwają rozmowy... Raz lepiej raz gorzej,nie którzy chcą z dużo....:-) i trwają rozmowy ogonie wzmocnienia będą 🇸🇪
  • PanFan1: Według mnie już od nadchodzącego sezonu w każdym składzie meczowym powinno być minimum 10ciu Polaków.
  • Paskal79: Jest dobrze kluby muszą się przygotować teraz 6 za rok 8 bo inaczej znów będziemy mieć ligę 2 drużyn i finał można przewidzieć już we wrzy
  • Arma: Oj tak tak. Karuzela finansowa za 35 latków którzy będą pykać na jednej nodze, już lece
  • PanFan1: No to może w ogóle znieśmy minimum, właściwie po diabła nam ta Repra ;)
  • J_Ruutu: Hahaha, znów te cudowne recepty na sb. Panowie, to wszystko już było.
    A fakty są takie że tylko sukces reprezentacji może pociągnąć w górę w Polsce dyscyplinę inną niż kopana.
    Tak było z piłką ręczną, ze skokami (tu wystarczył sam Małysz), z siatkówką...
  • Hokejowy1964: Kufa chopy wyście już 2 budżety Pardubic wydali ;))))
  • J_Ruutu: Bo niestety wszystko rozbija się o kasę. Możemy sobie wprowadzać dowolne "limity, minimalne ilości itp itd.. Gdy nie będzie dzieciaków chętnych by ciężko trenować, to nawet 15 Polaków w składzie nie wywoła wzrostu poziomu, a wręcz przeciwnie. Będą grały różne ofermy bo "musi być X Polaków". I tyle w temacie.
  • Paskal79: No tak rutu już to było,nasze mądrości:-)
  • Arma: Czyli rozumiem że wprowadzamy ligę gdzie jest wymóg przynajmniej 10 Polaków w zespole mając najemników w lidze którzy pójdą gdzie indziej bo dostaną odrobinę więcej na wypłacie, chyba już to gdzieś widziałem
  • botanick: Słowaki cisno Amerykonów
  • PanFan1: Z tego co wiem to do tego dążymy, tak zapowiadał prezes, ja jedynie proponuję żeby to nieco przyspieszyć
  • Paskal79: To jest złożony i ciężki temat.....
  • Paskal79: No Amerykanie zaczeli ,za raz mecz z Polakami będzie o 6 pkt:-)
  • fanhookeja: czy to prawda że Jean wraca do Polski?
  • HokejfanNT: Wraca i to nie sam
  • fanhookeja: a jednak to prawda co slyszałem dzisiaj i to do was
  • HokejfanNT: Niezaprzeczam niepotwierdzam😉
  • fanhookeja: dobra dobra ja już tam wiem
  • Andrzejek111: Jakby w UK wprowadzili jakieś ograniczenia w zatrudnieniu obcokrajowców, to co niektórzy z was musieliby wrócić do PL.
  • HokejfanNT: Szykuje się naprawdę bardzo mocna ekipa w NT ..myślę ze konkurencyjna dla całej czołówki
  • fanhookeja: no i dobrze będzie ciekawiej czym więcej mocnych ekip tym lepiej
  • HokejfanNT: Mnie osobiście bardzo cieszy że zostaje Szczerba ..bardzo mądry ruch zarzadu ..chlopak będzie wkrótce podpora nie tylko Podhala ale także repry..wspomnicie moje slowa
  • Oświęcimianin_23: Polska powalczy o pierwszą czwórkę, czuję to w kościach.
  • Stoleczny1982: Widac ze w hokeju sie dzieje podobnie jak w pilce na swiecie. Poziomy sie zblizaja do siebie a przepasci coraz mniejsze.
  • Stoleczny1982: Kruczek i Keleman to blizniaki?
  • PanFan1: Szczerba zostaje ? rewelacja ! to już pewne HokejfanNT ?
  • rawa: Brawo Słowacy! Fajny mecz.
  • emeryt: 19:46 yebnie
  • HokejfanNT: Tak to juz pewne Szczerba zostaje w NT
  • 6908TB: Wstawili relacje na Instagram że Tomasz zostaje. Zazdro, fajny zawodnik
  • szop: to fajnie chlopak pasuje na polnocno amerykanski styl gry :)
  • HokejfanNT: Szczerba to super zawodnik z prawdziwą mentalnością zwycięscy..jak tylko troszkę okrzepnie w dorosłym hokeju to da nam przy Parkowej wiele radosci
  • szop: tez jestem tego zdania :)
  • HokejfanNT: Zapowiada się super sezon ...jedyne co mnie martwi to to że nie szukamy bramkarza..z całym szacunkiem dla Pawła ale nie jest on typowa 1
  • szop: a Horawski podobno zostaaje Paweł na 1 nie bardzo
  • szop: moze trener przywiezie lapacza :)
  • HokejfanNT: Z tego co wiem to nieszukamy bramkarza
  • narut: no to ciekawe jak Niemcy zagrają ze Szwecją... jak sobie oni dziś będa radzić... myslę, że nasza postawa zachęciła parę drużyn na tych mistrzostwach do walki z wielkimi faworytami.. dziś chyba w jakimś stopniu byliśmy natchnieniem dla Słowaków, ciekawe czy Niemcy podejmą dziś rękawicę?
  • 6908TB: Ale bomba
  • narut: dzieją się i dobre rzeczy na lodowiskach, i złe.. :)
  • mały hokeista: Szop skad takie info w przedszkolu mówili;)
  • mały hokeista: Szop muszę cię zmartwić, zmień informatorów ;)
  • Stoleczny1982: Nie ma sie co bac Niemcow, mozna im tez urwac punkt lub wiecej.
  • 6908TB: dokładnie
  • narut: nasze I tercja była lepsza aniżeli Niemców.. nie tylko ze względu na wynik ale i ze względu na sytuacje jakie mieliśmy..
  • Stoleczny1982: Niemcy jacys zaspani w tym meczu
  • Arkos_Snk: ale Szwedzi bajecznie pięknie się poruszają na tych łyżwach to jest coś więcej niż jazda
  • fanhookeja: Inna bajka!
  • Stoleczny1982: Tak jest z ta jazda jak sie szkoli mlodych od drugiego roku zycia, po prostu staje sie naturalne.
  • Marios91: Są gdzieś dostępne dane jak z oglądalnością meczów Polaków?
  • Paskal79: Nasi grali, dzień po dniu , Niemcy mieli wczoraj dzień wolnego,Panowie to nasi są super przygotowani fizycznie!!! Co by nie mówić gramy super jutro , szykuję się meczycho mega ciężkie ale szansa jest..
  • narut: na stronie iihf
  • narut: ostatnie miejsce jeśli idzie o frekwencję na hali poniżej 9 tyś...
  • Marios91: Miałem na mysli ogladalnosc na polsat sport
  • Paskal79: Chyba mu chodziło o telewizję....
  • Paskal79: Szwajcaria gra też super...
  • Paskal79: Czesi nie wytrzymują szarpaczka....:-)
  • Paskal79: Lać Czechów
  • Paskal79: Ale sędziowie sprawiedliwie po 2 na karze....
  • J_Ruutu: Niemcy cienko ze Szwedami.
  • Paskal79: Czechy 1:1 w przewadze
  • Paskal79: Kurde zdaje się że tempo kosmiczne,i że nasi nie powini dać radę,a jednak jesteśmy blisko pod tym względem, aż niee możliwe ,a jednak gramy naprawdę dobrze i szybko....
  • Paskal79: Tak porównując....
  • narut: ja do teraz nie mogę w to uwierzyć co wczoraj zobaczyłem.. kiedyś miałem taki sen, że po wyrównanej walce z Finlandią przegrywamy 4-2 czy jakoś tak, no i ten sen się spełnił... dziś Szwedzi dominują w meczu z Niemcami, obiektywnie nasza gra wyglądała lepiej..
  • Luque: Hmm Niemcy tak pewnie się czują i tak się otworzyli czy Szwedzi wrzucili 6 bieg?
  • narut: nasi na pewno zagrali lepiej w obronie od Niemców, oni porostu grają swoje i im wychodzi jak wychodzi...
  • J_Ruutu: Niemcy dziś generalnie wolni.
  • Luque: Jakim cudem wolni jak odpoczywali...
  • J_Ruutu: A wracając do wcześniejszych dyskusji - właśnie dzięki lidze open nasze orły tak grają.
  • Luque: No i w pierwszym ataku honorowy obywatel Danzig...
  • J_Ruutu: Zostali zmuszeni do gry w lidze na wyższych obrotachz nikt im nie dawał miejsca "bo są Polakami", paru zagrało też zagranicą - i mamy efekty.
  • Paskal79: Nasi grali naszej,a Niemcy bardziej się cofia,i Szwedzi mogą się bardziej rozpędzić,to pokazuję że nasi naprawdę grają bez kompleksów, choć płacą frycowe na tym poziomie,to dają rady
  • Paskal79: Chodzi że nasi grali wyżej
  • Luque: Paskal najbardziej póki co zadziwia mnie Nasza gra pod bandami, tego za bardzo w lidze nie widać, a tu takie coś
  • Paskal79: Na spokojnie najgorsze jest to że gramy jak na razie super turniej,to i tak możemy spaść ,bo.mecze z Francją i kazachmi będą mega wyrównane,a oni jednak są bardziej doświadczeni na tym poziomie i dalej faworytem,no ale wierzę że choć raz będzie Mazurek Dąbrowskiego
  • Arma: Inna waga turnieju to przeciwnik nie będzie leżeć 2 minuty bo ktoś go sfaulował, inna kultura grania. U nas preferuje się granie na słabych sędziów którzy gwiżdzą wszystko jak leci
  • Paskal79: No nic gramy dalej, jutro super meczycho Czerakwski mówił że jedzie,Tedy też będzie no to też jadę.....:-)
  • Paskal79: Dobra włączam Czechy -szwajcaria meczycho aż się patrzy....
  • HokejfanNT: Mnie najbardziej zadziwia przygotowanie fizyczne naszych...naprawde kondycyjnie wyglądamy super jak narazie
  • HokejfanNT: A jutro dużo zależy też od naszych kibiców..na ile sa w stanie zapełnić hale i ponies naszych dopingiem po zwyciestwo
  • emeryt: bez względu na końcowy wynik tych MŚ koniecznie zatrzymać Pana Kalabera na dłużej,długo czekaliśmy na trenera który potrafi poukładac te nasze polskie ligowe hokejowe klocki...
  • Paskal79: Miesiąc przygotowań robi swoję,a po za tym Kalaber z tego słynie że jego drużyna jest super przygotowana fizycznie....
  • Paskal79: Bójcie się Boga gdyby taki trener trafił do Tych lub Katowic z ich budżetami.....
  • Paskal79: A był ciut ciut od Uni....na ten sezon...
  • Paskal79: Dobra teraz najważniejsza reprezentacja
  • emeryt: Dzisiaj zwyciężyła drużyna nad zbieraniną z całego świata – skwitował Robert Kalaber, trener jastrzębian
  • emeryt: hehe pamiętamy:)
  • emeryt: mówisz Pascal ze ciut ciut...jak to ludzie poglądy zmieniajo
  • emeryt: a tak poważnie ,Kalaber to bardzo dobry trener klubowy i co udowadnia kolejny raz-reprezentacyjny
Tylko zalogowani użytkownicy mogą korzystać z Shoutboxa Zaloguj się!
© Copyright 2003 - 2024 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe