Jak praski sen przerodził się w koszmar. "Stalownicy" znowu w finale!

Widowisko w O2 Arena w Pradze trwa już ponad 5 godzin, ale mimo to rozstrzygnięcia próżno szukać. Gospodarze, Sparta, wraz z przyjezdnymi z Trzyńca, od dłuższego czasu nie potrafią zadecydować, który z nich zgarnie bilet do wielkiego Finału. W 3. minucie kawałek wolnego miejsca z krążkiem przed bramką dostaje Miloš Roman. Nie zwlekając ani chwili, posyła gumę w kierunku odsłoniętego celu. Trafia, wprowadzając „Stalowników” do finału, choć jeszcze tydzień wcześniej przy stanie 0:3 w serii wydawało się to niemożliwym… Ale zacznijmy od początku.

Nim przejdziemy do tego, co nawyprawiało się w trzyniecko-praskim pojedynku, poprzedźmy to krótkim wstępem o ćwierćfinale. Tam bowiem losy obydwu zespołów prezentowały się zgoła odmiennie. Sparta, kończąc rundę zasadniczą na drugiej lokacie dość szybko pozbawiła złudzeń „Białe Tygrysy” z Liberca – cztery wygrane zapewniły jej pewne miejsce w następnym etapie. Zawodnicy spod polskiej granicy zaś, toczyli zażarte boje z ekipą Motoru Czeskie Budziejowice. Rywalizacja dłużyła się do finalnego, siódmego meczu, w którym dopiero w trzeciej tercji „Stalownicy” przechylili szalę na swoją korzyść i awansowali do kolejnej fazy, w której już ze zniecierpliwieniem czekali „Spartanie”. 

Pojedynki między oboma zespołami od wielu sezonów elektryzują Czechy. Emocji nie brakuje zarówno na tafli, jak i trybunach. Szczególnym echem odbił się pojedynek rozgrywany trzy lata temu, kiedy to prascy kibice w antysemicki sposób wyzywali przyjezdnych z nad Polskiej granicy. Wiele w przeszłości działo się także w aspekcie sportowym. Między innymi w finale sezonu 21/22, kiedy to po trzymającej w napięciu rywalizacji, Trzyniec zwyciężył w serii 4:2 i zgarnął tytuł. Złoty medal Extraligi to kamyczek do ogródka dla Sparty, która ostatni raz wygrała go w 2007 roku. W tegorocznej kampanii kibice ze stolicy po raz wtóry z kolei liczyli więc na przełom…

Początkowo układało się w sposób dla nich wymarzony. Dwa mecze nad Wełtawą Sparta skończyła z bilansem 2-0, z kolei w kolejnym spotkaniu w Zaolziu dołożyła trzecie zwycięstwo. Kiedy jednak margines błędu wyczerpał się, Oceláři wzięli się do roboty. 7-ego kwietnia, w Werk Arenie, wygrywając 4:1, przełamali złą passę, a kilka dni później wynikiem 3:2 ponownie przedłużyli swój żywot w ½ finału. 

W ubiegły piątek obydwa zespoły stanęły w szranki do szóstej rywalizacji. Zgromadzona w trzynieckiej WERK Arenie publika na gole czekała, aż do trzeciej odsłony. Wówczas to przyjezdnym udało się w końcu pokonać przeciwnego bramkarza – w dwójkowej akcji Pavel Kousal w tempo nagrał Ondřejowi Najmanowi, który mając chwile wolnego miejsca trafił z okolic lewego bulika. Końcowa syrena nieuchronnie się zbliżała, a usilne próby „Stalowników” nie przynosiły wyrównania. Na trzy sekundy do finiszu bordowo-żółto-niebieski sektor „Spartan” zaczynał fetę, ławka zaś niemal już wyjeżdżała z radości z boksu. 

Wówczas krążek wylądował za bramką, gdzie zebrał go Daniel Voženílek. Czeski napastnik, nie mając już zbyt wiele opcji, z zakrystii posłał strzał „ostatniej nadziei”. Guma zaś odbiła się od pleców zaskoczonego golkipera i… wylądowała w siatce. Kiedy Werk Arena wpadła w euforię, zegar wskazywał na 59 minut 59 sekund. 

Po dziesięciu minutach dogrywki z kolei miejscowym udało się zdobyć „złotego gola” . Posłany spod lewej bandy strzał do celu skierował pracujący na bramkarzu David Cienciala, który przeniósł rywalizację nad Wełtawę. Dwa dni później, przy ponad 16 tysiącach kibiców zgromadzonych na O2 Arenie, obie formacje po raz ostatni w tej serii wyszły na lód. Na pojedynek, jak się miało okazać, o randze historycznej.

Po pięciu minutach za sprawą Jakuba Krejčíka na prowadzeniu była Sparta, chwilę potem jednak wyrównali goście. Krejčík z początkiem drugiej tercji ponownie dał gospodarzom prym w spotkaniu, a stan ten utrzymywał się w dalszych minutach. Czas nieubłaganie płynął, a z minuty na minutę bliżej wygranej byli prażanie. Licznie przybyli do stolicy sympatycy Oceláři pomału tracili nadzieję. Na domiar złego w 43.minucie sędziowie nie uznali trafionej przez Ciencialę bramki…

Pod koniec meczu, po karze Vojtecha Mozika, „Stalownicy” otrzymali od losu handicap gry w przewadze. W 59 minucie 5 sekundzie, po zamieszaniu i nieudanych próbach wybicia gumy przez broniącego się rywala, Libor Hudáček dostrzegł spod bandy wolnego pod bramką Marko Daňo. Szybkie nagranie, celne dołożenie kija… i remis! O losach półfinałowego pojedynku rozstrzygnąć miała więc po raz kolejny dogrywka.

Pierwsze dwadzieścia minut dodatkowego czasu gry bramki nie przyniosło, w drugich z kolei o włos od szczęścia byli „Spartanie”. W pięć minut po wznowieniu, po kontrze i asyście ze skrzydła dwa metry Michal Řepík bez namysłu posłał krążek w odsłonięty róg trzynieckiej bramki. Zamiast święta na hali uniósł się jednak jęk zawodu, albowiem Ondřej Kacetl, w sposób bodaj tylko sobie wiadomy, wyciągnął się jak długi i obijaczką sparował strzał ponad bramkę. 

Bój trwał dalej, przedłużając się o kolejne odsłony. Kibice w praskiej hali spędzili już przeszło pięć godzin, ale decydujące trafienie wcale nie chciało wpaść. Oczekiwanie kiedyś jednak musiało dobiec końca… W 2.minucie czwartej dogrywki Marian Adamek wypatrzył pod bramką Miloša Romana, który znalazł się w stuprocentowej okazji. Słowacki napastnik nie mógł z niej nie skorzystać i pewnym strzałem zabukował dla Trzyńca bilet do finału. Ciekawostką jest to, że to już drugi raz w tegorocznym play-offie, kiedy zawodnik ten zapewnia Oceláři awans do kolejnej rundy. Wcześniej uczynił to w siódmym meczu przeciw Motorowi Czeskie Budziejowice.

Sparcie pozostało jedynie przełknąć gorycz kolejnego niepowodzenia w walce o złoty medal, zadawalając się przy tym brązowym krążkiem. Trzyniec zaś na odpoczynek zbyt wiele czasu mieć nie będzie. Już 16-ego kwietnia bowiem zainaugurują walkę o trzeci Puchar Masaryka z rzędu, którą stoczą przeciwko Pardubickiemu Dynamu. 

Faworytem na papierze, jako zwycięzca sezonu zasadniczego oraz finalista Pucharu Spenglera, mimo wszystko pozostaje ekipa z Pardubic. Do rywalizacji z trzyniecką ekipą przystąpi również o wiele bardziej wypoczęta, albowiem przez dwie ostatnie rundy przeszła suchą stopą. Seria Trzyńca ze Spartą pokazuje jednak, że w hokeju możliwe jest wszystko. I kto wie? Może ta fantastyczna historia Oceláři i w tym sezonie zakończy się happy endem?