Bomba transferowa rywali GKS-u Tychy. "Najcięższy transfer od lat" (WIDEO)
Pół roku temu zniknął z drużyny Buffalo Sabres. Później publicznie zdobył się na poruszające wyznanie o problemach psychicznych. Teraz wraca do hokeja, ale już nie w NHL. Rywale GKS-u Tychy z grupy Hokejowej Ligi Mistrzów odpalili dziś prawdziwą transferową "bombę", która odbiła się echem po obu stronach Oceanu Atlantyckiego.
To dziś zdecydowanie najważniejsza hokejowa informacja w Szwecji. Przyćmiła wszystkie transferowe doniesienia z NHL. Wicemistrz olimpijski z Soczi Patrik Berglund wraca do hokeja i do swojego ojczystego kraju, choć liczne kluby NHL chciały podpisać z nim kontrakt. Berglund będzie w nowym sezonie występował w zespole Djurgården Sztokholm i być może przyjedzie z nim do Tychów na mecz Hokejowej Ligi Mistrzów. Nowy kontrakt Berglunda nie jest zwykłym powrotem do ojczyzny hokeisty, który ma na swoim koncie 717 meczów w najlepszej lidze świata. Patrik Berglund ma bowiem ważniejszy cel. Chce przede wszystkim wrócić do normalnego życia i równowagi psychicznej.
W grudniu ubiegłego roku nagle zniknął ze składu Buffalo Sabres. Klub zawiesił go, bo zawodnik przestał przychodzić na treningi. Opiewający na 4,7 mln. dolarów kontrakt, który miał obowiązywać do 2022 roku rozwiązano. Sprawa początkowo była dość tajemnicza. Dopiero po miesiącu Berglund w poruszającym wywiadzie zdecydował się opowiedzieć, jak było naprawdę.
Okazało się, że zawodnik zmagał się z epizodami depresyjnymi. - Mój kontrakt i te pieniądze, które straciłem nic nie znaczą - mówił wówczas. - Oddałbym je w każdej chwili za to, żeby wewnętrznie znów poczuć się dobrze. To jest slogan, ale pieniądze nie czynią nikogo szczęśliwym. Gdy czuję się tak źle, jak obecnie, to wiem, że podjąłem właściwą decyzję przerywając grę. Pieniądze to ostatnia rzecz, która cokolwiek znaczy w takiej sytuacji. Berglund już kilka dni później wrócił do treningów, ale od tego czasu nie grał w żadnej drużynie. Teraz chce wrócić do zawodowego hokeja i dlatego podpisał roczny kontrakt z wicemistrzami Szwecji.
Co prawda było na niego wielu chętnych w NHL, gdzie nadal ma wyrobioną niezłą markę i władze klubów nie obawiały się, że jego problemy mogą negatywnie odbić się na grze, ale zawodnik sam zdecydował, że dla własnego dobra chce wrócić przynajmniej na rok do Szwecji. - Nie mogę się doczekać tej nowej przygody - powiedział dziś po podpisaniu kontraktu. - Cieszę się, że tu trafiłem. Djurgården to bardzo dobry klub. Chcę pomóc drużynie dojść daleko. Zapytany o oferty z NHL odpowiedział: - To jest teraz nieistotne. Już wcześniej dałem tutaj słowo. Nie podpisałbym kontraktu z Djurgården, gdybym nie chciał tu być. Jasne, że były jakieś inne propozycje, ale to już nie ma znaczenia. Media za oceanem zauważyły jednak jego decyzję i także rozpisują się o sprawie.
Przyjście Berglunda do drużyny ze Sztokholmu jest zaskoczeniem, bo w Szwecji zwykle o wielkich transferach w mediach mówi się nieoficjalnie już kilka dni wcześniej, tymczasem o tej sprawie było cicho. Nie tylko dlatego jednak powrót do ojczyzny popularnego "Bulana" nazywany jest "bombą". Berglund ma na swoim koncie 717 meczów w sezonach zasadniczych NHL, 170 goli i 156 asyst. W play-offach zagrał 60 razy, zdobył 10 bramek i 16-krotnie asystował. Niemal całą swoją karierę w najlepszej lidze świata spędził w St. Louis Blues, którzy wybrali go z numerem 25 draftu w 2006 roku. Dokładnie rok temu także był bohaterem rynku transferowego, tyle że za oceanem, bo właśnie wówczas Blues oddali go w wymianie do Sabres. Przed rozstaniem z "Szablami" rozegrał tylko 23 mecze i zdobył 4 punkty, zmagając się już ze swoimi problemami.
Berglund to także wicemistrz olimpijski z Soczi oraz srebrny i brązowy medalista Mistrzostw Świata z reprezentacją "Trzech Koron". Co ciekawe, w szwedzkiej ekstraklasie... jeszcze nigdy nie grał. Za ocean wyjeżdżał bowiem z drugoligowego macierzystego klubu VIK Västerås, a gdy w 2012 roku wrócił do ojczyzny podczas lokautu w NHL, to także do niego. Teraz szwedzcy eksperci wierzą, że odbuduje się w Djurgården i będzie gwiazdą SHL. "Djurgården ściąga Patrika Berglunda. Eksplozja, bomba, petarda, która rozświetli całą hokejową Szwecję. Wszyscy kibice Djurgården mogą zacząć marzyć o kolejnym finale ligi" - napisał w reakcji na transfer komentator dziennika "Aftonbladet" Mats Wennerholm. Później komentując transfer dla internetowej telewizji swojej gazety był już ostrożniejszy i nie chciał podpisać się pod tezą, że z Berglundem stołeczny klub jest głównym faworytem do tytułu mistrzowskiego, ale zaliczył go do grona faworytów.
Johan Svensson na swoim blogu w serwisie internetowym gazety "Expressen" nazwał powrót Berglunda transferem najcięższego kalibru w SHL od wielu lat. Porównuje go do ubiegłorocznego przyjścia do Växjö Lakers dwukrotnego zdobywcy Pucharu Stanleya Krisa Versteega i przekonuje, że Berglund to jeszcze o jeden poziom wyżej. "Jeśli pokaże 80-90 % swojego poziomu, to będzie dominującym graczem w SHL i znacznie podniesie status ligi, niezależnie od tego, jak potoczył się jego ostatni rok. A Djurgården staje się jeszcze poważniejszym kandydatem do tytułu mistrzowskiego" - napisał. Uchodzący za najlepiej w Szwecji poinformowanego w sprawach transferowych Svensson pisze także, że z jego informacji wynika, iż pozyskanie Berglunda wcale nie było dla wicemistrzów Szwecji zbyt drogie jak na takie nazwisko, bo gracz przede wszystkim chce się odbudować i nadal pieniądze nie są dla niego najważniejsze.
Cieszą się także władze nowego klubu Berglunda. - Patrik to wymarzony nabytek. Dla mnie to był najlepszy zawodnik dostępny na rynku. Gramy o 17. "złoto" w historii i Patrik podziela ten cel - mówi dyrektor sportowy sztokholmskiego klubu Joakim Eriksson. - Dostajemy strzelca, zawodnika, który może grać na lewym skrzydle ataku, ale i na środku. Może grać w przewagach, osłabieniach, wygrywać pojedynki i zaliczać najważniejsze minuty. W swojej karierze występował już we wszystkich tych rolach.
Zespół Djurgården Sztokholm będzie rywalem GKS-u Tychy w fazie grupowej Hokejowej Ligi Mistrzów. Ponadto w tej samej grupie wystąpią Adler Mannheim i Vienna Capitals.
Komentarze