Czuch: To była inna drużyna GKS-u Tychy
KH Energa Toruń przegrała 1:4 w meczu wyjazdowym z GKS-em Tychy. Torunianie w tym meczu mieli kilka dogodnych sytuacji, ale nie potrafili ich wykorzystać. Mogą też mówić o sporym pechu, szczególnie przy straconej pierwszej bramce. Opiekun "Stalowych Pierników" zapowiedział zmiany w składzie drużyny.
Tyszanie rozpoczęli strzelanie już w pierwszej tercji. Jednak wynik został ustalony podczas drugiej odsłony. To właśnie wtedy gospodarze zdobyli trzy bramki, na co przyjedzni odpowiedzieli tylko jedną.
- Nawet nie wiem co powiedzieć. Dzisiaj zagraliśmy słabo. Mówiłem chłopakom, że to będzie inna drużyna Tychów, jak w ostatnim meczu. Nie pomyliłem się, bo tyszanie bardzo dobrze dziś grali - ocenił Juryj Czuch.
Końcówka pierwszej tercji zakończyła się pechowo dla KH Energi Toruń. Krążek odbity przez jednego z zawodników z pola, przelobował bramkarza i wpadł do bramki. Piątek trzynastego dał się we znaki drużynie z Torunia.
- Straciliśmy przypadkową bramkę na 0:1. Przyznam, że nawet nie widziałem jak to wpadło. Nie wiem też jak doszło do bramki na 0:2. Gdzieś za plecy coś jak zawsze... ja nie rozumiem o co tam chodziło. Przy kolejnych dwóch golach dwa błędy obrońców. Jednak przy dwubramkowym prowadzeniu rywali, mieliśmy okazje. Dwukrotnie wyszliśmy sam na sam, ale zabrakło nam skuteczności w tych sytuacjach - stwierdził Białorusin.
We wczorajszym meczu miał miejsce debiut w toruńskim zespole. Testowany od pewnego czasu, Artiom Osipow swój występ uwiecznił bramką. Na tle swojej drużyny, był jednym z lepszych zawodników. Nie wszyscy jednak grali z pełnym zaangażowaniem.
- Występ Artioma Osipowa, oceniam na bardzo dobry. Jak na pierwszy mecz i to z takim przeciwnikiem, pokazał bardzo dobry poziom. Mam jednak pretensje do fińskich zawodników. Oni nie wykonują swojej pracy tak, jak powinni to robić. Nie pomagają drużynie - powiedział trener KH Energi Toruń.
Po wczorajszym spotkaniu dla białoruskiego trenera, niewiadomych jest coraz mniej. To jednak nie oznacza, że nie będzie zmian w składzie.
- Transferów już nie będzie. Jednak na pewno ktoś pojedzie do domu - zakończył 48-latek.
Komentarze