Wraca pomysł przymusowej gry polskiego bramkarza! Zdania w tej kwestii są podzielone
Odżyła dyskusja na temat powrotu przepisu, który obligował kluby do przymusowego stawiania na polskich golkiperów. Obowiązywał on w latach 2015-2018 i na jego mocy polski bramkarz musiał rozegrać w sezonie zasadniczym połowę ogólnego czasu gry.
Tę regulację wprowadzono w sezonie 2015/2016. Bramkarze posiadający polski paszport musieli spędzać między słupkami co najmniej 50% ogólnego czasu gry (bez dogrywek) w całym sezonie zasadniczym. „Ojcami chrzestnymi” tego rozwiązania okazali się były trener bramkarzy reprezentacji Polski Kiryłł Koreńkow oraz szef wyszkolenia PZHL Tomasz Rutkowski.
– Pomysłodawcą przepisu promującego polskich golkiperów był Kiryłł Koreńkow i moja skromna osoba. Ta decyzja została podjęta po gruntownej analizie, również z trenerami młodzieżowych reprezentacji. Zaobserwowaliśmy zjawisko, że kluby często idą na łatwiznę i sprowadzają zagranicznych golkiperów, a młodzi Polacy nie dostają szansy. Po dwóch latach można śmiało powiedzieć, że są wygrani tego przepisu. To David Zabolotny z Jastrzębia, Michał Kieler, który bronił w Zagłębiu Sosnowiec i MH Automatyce Gdańsk i Mateusz Studziński, absolwent SMS Sosnowiec, który grał też dla Nesty Miresu Toruń. Ten przepis będziemy oceniać za następne dwa sezony – mówił wtedy Rutkowski.
Zwracał też uwagę, że dzięki temu rozwiązaniu kluby rozpoczęły szukać zawodników z polskim paszportem lub zmuszać swoich obcokrajowców do starania się o nasze obywatelstwo.
– Naprawdę nie widzę minusów tego przepisu. Ktoś powie, że jest on sztuczny, ale jeśli chcemy mieć zaplecze reprezentacji, to jest on niezbędny. Zresztą w ostatnich latach straciliśmy wielu bramkarzy, którzy nie mieli możliwości regularnych występów. Mam tu na myśli Bartka Stepokurę, Daniela Kachniarza, którzy zakończyli sportowe kariery. Uważam, że liga powinna służyć również reprezentacji – dodawał.
Czy ten przepis przełożył się na zwiększenie ilości golkiperów i sprawił, że trenerzy reprezentacji mają z kogo wybierać? Trudno jednoznacznie stwierdzić.
Nie da się jednak ukryć, że od momentu wprowadzenia tego rozwiązania po dziś dzień, przygody z hokejem zakończyło już 17 bramkarzy. Jedni uczynili to z racji wieku, inni znaleźli lepszy pomysł na siebie.
Spośród nich między słupkami mogli radzić sobie jeszcze Kamil Kosowski, Błażej Kapica, Tomasz Witkowski, Karol Buczek, Dominik Kraus, Tomasz Zdanowicz, Witold Łazarz i Mateusz Skrabalak. Im przepis autorstwa duetu Koreńkow-Rutkowski nie pomógł wskoczyć na wyższe piętro hokejowego rozwoju.
Tak czy inaczej z grupy polskich bramkarzy, która występowała w latach 2015-2018 do dziś bronią tylko Michał Kieler, Mateusz Studziński, Robert Kowalówka, David Zabolotny oraz Kamil Lewartowski. Tylko ten ostatni ma w swoim klubie status jedynki.
Jak dowiedzieliśmy się, hokejowa centrala chciałaby wrócić do tego przepisu w 2025 roku, czyli po zakończeniu najnowszej umowy między klubami Polskiej Hokej Ligi a samą spółką, która ma obowiązywać w latach 2022-2025.
Co na ten temat myślą eksperci? Według Mariusza Kiecy stosunek 50 na 50 jest tutaj sporym nadużyciem, ale rozwiązanie nakazujące polskim bramkarzom rozegranie 25 lub 30 procent czasu gry jest rozwiązaniem nad którym warto się pochylić.
– Takie proporcje pozwoliłyby utrzymać nominalnej jedynce rytm meczowy, a drugiemu golkiperowi pokazać swoje umiejętności. 10 lub 12 spotkań w sezonie zasadniczym są niezłym bagażem minut – mówi olimpijczyk z Albertville. – Przy podziale minut pół na pół może zdarzyć się tak, że niektórzy bramkarze będą omijali naszą ligę z daleka. Kluby też z pewnością nie będą chciały płacić swoim jedynkom wysokich kontraktów. Nie ma w tej kwestii złotego środka.
Przeciwnikiem tego przepisu jest inny z byłych polskich bramkarzy Michał Elżbieciak.
– Nie jestem zwolennikiem zmuszania do gry kogoś, kto nie potrafi wywalczyć sobie miejsca w składzie. Nie można zaczynać budowania przepisu z nakazem gry bez wcześniejszego określenia kierunku rozwoju polskich golkiperów – zwrócił uwagę popularny „Ela”, zwracając uwagę na fakt, iż w klubach trening bramkarski jest marginalizowany.
– Nie ma w klubach trenerów specjalizujących się w treningu bramkarskich, którzy mogliby szkolić młodych bramkarzy, więc może warto od tego zacząć. Zorganizować środki na specjalistów w tej dziedzinie. Poza tym sport ma uczyć walki i rozwoju, a nie pokazywać, że coś się komuś należy!
Komentarze
Lista komentarzy
hubal
Wojtuś M. jest na tak !