Waleczne, gdańskie serca! (WIDEO)
Po niezwykle zaciętym i emocjonującym meczu Lotos PKH Gdańsk pokonał na wyjeździe GKS Katowice 1:0. Rozstrzygnięcie zapadło dopiero w serii rzutów karnych, a decydujący cios zadał Władisław Jełakow.
Spotkanie od samego początku było wyrównane i bardzo podobne do tego z poprzedniej rundy. Obie drużyny dobrze prezentowały się w destrukcji i miały oparcie w osobach swoich bramkarzy.
Pierwsza tercja zakończyła się bezbramkowym remisem, choć w 17. minucie świetną okazję miał Oula Uski. Tomáš Fučík był na posterunku.
Podopieczni Marka Ziętary najmocniej zagrozili katowickiej bramce w drugiej tercji, podczas gry w przewadze. Swoich szans nie wykorzystali jednak ani Ladislav Havlík, ani Petr Polodna.
Później jeden z niewielu błędów gdańskiej defensywy starał się wykorzystać Patryk Krężołek, ale jego uderzenie na raty obronił Fučík, który był mocnym punktem swojego zespołu. To głównie dzięki niemu, katowiczanie nie stracili gola w regulaminowym czasie gry. Czeski bramkarz najwięcej pracy miał w trzeciej tercji, ale świetnie poradził sobie z uderzeniami Patryka Wajdy, Mateusza Michalskiego i Tuukki Rajamäkiego.
Wobec braku rozstrzygnięcia po sześćdziesięciu minutach gry, sędziowie zarządzili dogrywkę. W niej aktywniejsi byli gospodarze, lecz nie zdołali zadać tego decydującego ciosu. Rzuty karne lepiej wykonywali goście i dwa punkty pojechały nad Bałtyk. Warto zaznaczyć, że gdańszczanie wygrali w „Satelicie” po raz pierwszy od 2004 roku!
– Mecz do końca trzymał w napięciu. Nie potrafiliśmy strzelić bramki, a bez tego nie da się wygrywać. Nie ma bramkarzy bohaterów, bo zawsze można strzelić choć jedną bramkę – powiedział Patryk Wajda, defensor GieKSy, po czym dodał: – Ta porażka mocno skomplikowała kwestię naszej gry w Turnieju Finałowym Pucharu Polski. Teraz musimy wszystko wygrać i liczyć na potknięcia rywali.
Powiedzieli po meczu:
Marek Ziętara, trener Lotosu PKH Gdańsk: – Graliśmy bardzo dobrze w defensywie: taktycznie i cierpliwie. Czekaliśmy na błędy przeciwnika. Dwie pierwsze tercje były bardzo wyrównane. Za trzecią odsłonę muszę pochwalić naszego bramkarza, który przytrzymał nam wynik. Zresztą w dogrywce też zrobił swoje. Rzuty karne są loterią, ale dla naszej drużyny pokonanie klubu z takim budżetem jest sporym sukcesem.
Piotr Sarnik, asystent trenera GKS Katowice: – W zasadzie powtarzam się co mecz. Mieliśmy mnóstwo sytuacji, ale nie umieliśmy ich wykorzystać. Ciężko znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Nie wiem, może nasi podopieczni są zbyt obciążeni? Może za bardzo chcą albo doskwiera im stres? To napięcie przed bramką chyba się powiększa. Mieliśmy dużo sytuacji, na pewno więcej niż Gdańsk. Przegrywamy mecz, nie strzelając bramki. To jest największe zmartwienie po dzisiejszym spotkaniu. Bycie w czołowej czwórce, na pewno jest dla nas ważne, ale większym problemem, nad którym powinniśmy pracować jest nasza skuteczność. Wiadomo, że Puchar Polski nadal jest naszym celem na ten rok, ale musimy rozwiązać problem ze zdobywaniem bramek.
GKS Katowice - Lotos PKH Gdańsk 0:1 k. (0:0, 0:0, 0:0, d. 0:0, k. 1:2)
0:1 - Władisław Jełakow – decydujący rzut karny
Sędziowali: Robert Długi, Przemysław Kępa (główni) - Marcin Młynarski, Mateusz Bucki (liniowi).
Strzały: 47-20.
Minuty karne: 2-8 (w tym 2 minuty kary technicznej).
Widzów: 600.
GKS Katowice: Rahm – Franssila, Wajda; Da Costa, Michalski (2), Kolusz – Salmi, Tomasik; Lähde, Makkonen, Rajamäki – Čakajík, Jaśkiewicz; Turtiainen, Uski, Čimžar – Krawczyk; Krężołek, Starzyński, Paszek oraz Mularczyk.
Trener: Risto Dufva.
Lotos PKH Gdańsk: Fučík – Bilčík, Havlík; Steber, Polodna, Vítek – Tieslukiewicz, Krasowskij; Jełakow, Rożkow (2), Gołowin - Pastryk, Lehmann (4); Danieluk, Pesta, Marzec – Naróg, Szurowski; Stasiewicz, Mocarski, Smal.
Trener: Marek Ziętara.
Komentarze