Szalone 24 godziny. Wygrali prosto z samolotu
Awaria samolotu, śnieżyca, pomylone sprzęty drużyn, mecz przesunięty z powodu spóźnienia zespołu... Takiego zamieszania w NHL dawno nie było. Na koniec jednak Detroit Red Wings wygrali swoje spotkanie, wychodząc na nie niemal prosto z samolotu.
"Czerwone Skrzydła" zagrały tej nocy w Toronto z miejscowymi Maple Leafs. Niewiele jednak brakowało, by do meczu nie doszło.
Dzień wcześniej zespół z Detroit grał bowiem u siebie spotkanie z Los Angeles Kings, po którym miał problem, by wydostać się z miasta. Zawodnicy wsiedli co prawda do samolotu w kierunku Toronto, a ten wystartował, ale musiał zawrócić i awaryjnie lądować w Detroit z powodu usterki technicznej.
Gracze udali się do domów, by czekać nie tylko na nowy samolot, ale także na to, by wylot umożliwiły trudne warunki atmosferyczne.
Udało się dopiero po godzinie 16 w niedzielę, podczas gdy mecz w Toronto był zaplanowany na 19. W hali Scotiabank Arena drużyna z Detroit pojawiła się ok. 18:15.
Okoliczności sprawiły, że zawodnicy przyjechali na mecz nie w garniturach, jak zazwyczaj, a w kurtkach, bluzach, zimowych czapkach i sportowych butach.
Problemem był także sprzęt. Gdy otwarto ciężarówkę, która przyjechała do hali, okazało się, że rzeczywiście znajdują się w nim torby ze sprzętem drużyny NHL, tyle że... nie tej. Jej wyposażenie należało do zespołu Vancouver Canucks.
Skąd sprzęt Canucks w hali w Toronto? Zespół z Vancouver także miał w weekend swoje problemy logistyczne. W sobotę grał w zasypanym śniegiem Buffalo mecz z tamtejszymi Sabres. Jako że pogoda uniemożliwiła wylot z tego miasta, ekipa Canucks wsiadła w autobus i wyjechała ze Stanów Zjednoczonych do Toronto, by stamtąd wrócić samolotem do USA, a konkretnie do Columbus, gdzie dziś rozegra swój kolejny mecz.
Sprzęt hokejowy zespołu z Vancouver zamiast na lotnisko został zaś omyłkowo skierowany do hali w Toronto, skąd ostatecznie odprawiono go jednak na lotnisko im. Lestera B. Pearsona. Na szczęście dla graczy Red Wings ich wyposażenie przyjechało do hali niespełna pół godziny po tym należącym do Canucks.
Zawodnicy z Detroit nic sobie ze swoich problemów nie robili i wygrali z Maple Leafs 4:2. Dylan Larkin strzelił gola i zaliczył asystę, Andrew Copp zdobył bramkę zwycięską, a na listę strzelców wpisali się także Daniel Sprong i Lucas Raymond.
Przyjezdni poradzili sobie nie tylko z zamieszaniem przedmeczowym, ale także z kontuzją Patricka Kane'a, który już w pierwszej tercji udał się do szatni po ostrym wejściu Pontusa Holmberga.
Mimo że Mitch Marner strzelając gola dla "Klonowych Liści" osiągnął granicę 600 punktów w sezonach zasadniczych NHL w 548. meczu, czyli najszybciej w historii klubu i pobił o 36 spotkań dotychczasowy rekord słynnego Darryla Sittlera, to gospodarze musieli uznać wyższość mających za sobą szalone godziny gości.
- Naprawdę unikalne 24 godziny. Oczywiście nie doświadczyłem jeszcze takich i nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek w lidze doświadczył - mówił po meczu trener Red Wings Derek Lalonde. - To było szalone. Przyjechać o 18:15 na mecz NHL, który ma się odbyć o 19 to dość wyjątkowe i nietypowe, ale myślę, że nasi chłopcy poradzili sobie z tym całkiem dobrze. W ciągu tych 24 godzin było wiele rzeczy, nad którymi nie mieliśmy kontroli, ale była jedna rzecz, którą mogliśmy kontrolować i był nią nasz występ oraz wykonanie planu. Myślę, że w większości chłopaki wykonały całkiem dobrą robotę.
Goście mogli się poczuć jak w czasach gry w juniorach, niższych ligach czy w najlepszym razie w okresie przygotowawczym, gdy zdarza się przyjeżdżać na mecz w ostatniej chwili. W NHL to jednak niespotykane.
- To był trochę inny dzień niż zwykle. Trochę tak, jak jesteśmy przyzwyczajeni w okresie przygotowawczym, gdy lata się na mecz zaraz przed nim. Moglibyśmy dziś mieć każdą wymówkę, do tego straciliśmy Patricka Kane'a, ale wyszliśmy, walczyliśmy, strzelaliśmy ważne gole. Dla mnie to jedno z największych zwycięstw w karierze, biorąc pod uwagę okoliczności i stawkę - skomentował po spotkaniu kapitan zespołu Dylan Larkin.
Jego drużyna z dorobkiem 49 punktów po 41 meczach zajmuje 4. miejsce w dywizji atlantyckiej i prowadzi w wyścigu po dwie "dzikie karty" do play-off w konferencji wschodniej.
Zajmujących w tej samej dywizji premiowane awansem do play-off 3. miejsce bez konieczności zdobycia "dzikiej karty" Maple Leafs dzięki wczorajszemu zwycięstwu doszła na 1 punkt, ale ekipa z Toronto ma rozegrane o 2 spotkania mniej.
Wyniki niedzielnych meczów NHL:
New York Rangers - Washington Capitals 2:1
Toronto Maple Leafs - Detroit Red Wings 2:4
Komentarze