Sonda Hokej.Netu. Siedem szybkich strzałów
Ostatnio w Polskiej Hokej Lidze sporo się dzieje. Trwa transferowa gorączka, a nasze kluby pozyskują zawodników z naprawdę ciekawymi życiorysami. O komentarz do ostatnich wydarzeń zapytaliśmy hokejowych ekspertów. Swoimi spostrzeżeniami podzielił się z nami Grzegorz Piekarski, były zawodnik polskich klubów i reprezentacji Polski, a obecnie ekspert TVP Sport.
Jak oceni pan transfery dokonane przez polskie kluby w ostatnim czasie?
– Były bardzo ciekawe. Do Polskiej Hokej Ligi dołączyli zawodnicy z bardzo bogatym CV hokejowym. Czas pokaże czy były to „trafione” wzmocnienia. Lód wszystko zweryfikuje i odpowie, jak te transfery wpłynęły na poziom naszej ligi.
Który szczególnie zapadł panu w pamięć?
– Gilbert Brulé do Re-Plast Unii Oświęcim. 299 meczów w NHL robi wrażenie.
Czy uważa pan, że sprowadzanie zawodników mających w CV grę w NHL i KHL jak Bartley, Brulé czy Szczechura sprawi, że Polska Hokej Liga będzie bardziej wiarygodna?
– W pewnym sensie tak. Sprowadzenie takich zawodników, z przeszłością w NHL czy KHL, może przynieść wiarygodność naszej ligi i przyciągnąć jeszcze większą liczbę kibiców i przede wszystkim sponsorów. Niemniej uważam, że największą wiarygodność możemy uzyskać w momencie, kiedy młodzi zawodnicy, ci najbardziej utalentowani będą grać w mocnych ligach zagranicznych.
Który klub pana zdaniem jest obecnie faworytem do tytułu?
– JKH GKS Jastrzębie i GKS Tychy to drużyny, które mimo wszystko grają stabilnie w tym sezonie. Moim zdaniem to główni faworyci do mistrzostwa.
Należy pamiętać, że do walki na pewno włączą się drużyny z Oświęcimia, Krakowa i Katowic.
Niełatwo zdobywa się punkty w Toruniu czy Nowym Targu. Być może będziemy świadkami jakiejś sensacji.
Czy faza play-off będzie jeszcze ciekawsza niż dwa lata temu?
– Mam nadzieję, że tak. Chciałbym, aby te play-offy były bardzo ciekawe i zacięte. Wszystko wskazuje na to, że tak właśnie będzie.
Czy niektóre kluby nie zachwiały zdrowych proporcji przy budowie zespołów?
– To droga na skróty. Należy zachować balans między podnoszeniem poziomu i atrakcyjności ligi a możliwością rozwoju młodych zawodników, którzy w przeszłości będą decydować o losach naszej reprezentacji na arenie międzynarodowej.
Po drugie kluby coraz mocniej zatracają swoją tożsamość, którą dają właśnie wychowankowie.
Co przeniósłby pan do obecnej Polskiej Hokej Ligi z czasów swoich występów?
– Możliwość rozwoju i regularnej gry młodych zawodników. Współczuję im, bo ciężko walczy się o miejsce w drużynie, gdy na początku swoje hokejowej drogi trzeba mierzyć się nie tylko z ogromną presją na wynik, ale też liczną grupą obcokrajowców.
To będzie prowadzić do tego, że wielu młodych zawodników będzie wcześniej kończyło swoją przygodę z hokejem. A my wszyscy będziemy tracić kolejnych graczy. Przykład JKH GKS-u Jastrzębie pokazuje, że warto stawiać na swoich.
Komentarze