Rząd zmienia zdanie. Tylko 50 osób na trybunach
Rząd wycofuje się z zapowiedzi zmian przepisów dotyczących liczby kibiców mogących z trybun oglądać widowiska sportowe. - To śmieszne - mówi jeden z zawodników, ale politycy pozostają przy swoim zdaniu, więc w Szwecji nadal mecze hokejowe będą się odbywały właściwie przy pustych trybunach.
Przedstawiciele szwedzkiego rządu poinformowali, że w związku ze wzrostem liczby zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 nie będzie zapowiadanego wcześniej zwiększenia dopuszczalnej liczby kibiców na trybunach. Według wcześniejszych planów od 15 października do hal miało być wpuszczane maksymalnie do 500 osób. Obecnie nadal obowiązuje zakaz wszelkich publicznych zgromadzeń powyżej 50 uczestników. Część klubów SHL i właściwie wszystkie drugiej klasy rozgrywkowej właśnie tylu fanów wpuszcza na trybuny, a niektóre w ogóle nie otwierają bram dla kibiców.
- Trend idzie w złym kierunku i mamy coraz więcej zakażeń. Nie byłoby więc właściwe, by teraz podnosić tę granicę, jakkolwiek jest to przykre - powiedziała na konferencji prasowej minister ds. społecznych Lena Hallengren. - Szwecja nie jest sobą bez meczów z dużą publicznością i wiemy, że kluby sportowe mają teraz trudną sytuację, ale od początku mówiliśmy jasno, jakie są zasady.
Dla szwedzkich działaczy sportowych już informacja o ewentualnym podniesieniu dopuszczalnego limitu kibiców do 500 była rozczarowaniem, bo domagali się określenia w procentach, jaka część trybun może być zapełniona, co pozwoliłoby na większą frekwencję w dużych obiektach, takich jak hala Scandinavium w Göteborgu czy Malmö Arena w Malmö, mieszczące podczas meczów hokejowych ponad 12 tysięcy fanów. Tym bardziej pozostawienie limitu na poziomie 50 osób jest wielkim problemem dla szwedzkiego sportu, w tym hokeja.
- Ta decyzja rządu jest oczywiście dla nas wielkim rozczarowaniem i stwarza dużą niepewność dla wszystkich klubów. Pozostanie przy 50 widzach oznacza dla nich ogromne finansowe wyzwanie - powiedział prezes Szwedzkiego Związku Hokeja na Lodzie Anders Larsson. - Możliwość przyjmowania większej liczby kibiców to jest kwestia przeżycia dla klubów ligowych, które mają także liczne sekcje dziecięce i młodzieżowe i działają jako motory napędowe hokeja w swoich regionach.
Ludzie związani ze szwedzkim hokejem wskazują na nierówne traktowanie różnych podmiotów gospodarczych, bo restauracje, kawiarnie czy kina w tym kraju mogą funkcjonować właściwie bez ograniczeń.
Kluby postanowiły nawet wykorzystać tę sytuację i wpuszczać kibiców podczas meczów do restauracji i lóż w swoich halach, z których można oglądać zawodników na lodzie. W ten sposób ograniczenia ominął w pierwszym spotkaniu nowego sezonu klub Växjö Lakers, którego śladem chcą iść inni. - Moim zadaniem jest zrobić wszystko, co mogę, żeby w bezpieczny sposób wpuścić do naszej hali tak dużo ludzi, jak to możliwe - powiedział niedawno dyrektor ds. komercyjnych Malmö Redhawks Marcus Larsson.
Szwedzki rząd wkrótce ma ponownie przeanalizować sytuację epidemiczną i zdecydować, kiedy legalnie będzie można wpuszczać więcej kibiców na trybuny. Nowa decyzja może zapaść za 2 tygodnie.
Wczoraj bramkarz Djurgården Sztokholm Niklas Svedberg po wygranym meczu ligowym z Luleå HF zabrał głos w tej sprawie i wykorzystał okazję, by skrytykować obecne stanowisko rządu.
- Niestety mamy fatalną, nielogiczną decyzję rządu. Widzimy lokale w mieście, centra handlowe czy metro, które są pełne, a my nie możemy wpuścić 500 kibiców do hali. Powiedzmy sobie, że to jest śmieszne - skomentował były bramkarz Boston Bruins i Minnesota Wild. - Gdy człowiek gra, to jest skupiony na meczu i wiem, że nasi kibice oglądają nas w domach, a niektórzy są w hali i to dużo dla nas znaczy, ale wiadomo, że zarówno dla nich, jak i dla nas jest fatalnie, że nie może ich tu być więcej. A do tego ma to oczywiście negatywny wpływ ekonomiczny na kluby.
Komentarze