Rick DiPietro - "Król" bójek, książe socjalu
Marzyłeś kiedyś o tym, by nic nie robić i dostawać za to ponad milion dolarów rocznie? Wyobraź sobie, że twój pracodawca podpisuje z Tobą umowę na kilkanaście lat. Kasę za kontrakt dostaniesz w całości niezależnie od tego, czy zdołasz tyle czasu pracować. Czy aby na pewno jednak takie życie usłane jest samymi różami? Przypadek legendarnego Ricka DiPietro pokazuje, że niekoniecznie.
Osiągnięcia w skrócie
Rick był wręcz skazany na sukces. Począwszy od czasów liceum po college'u, stawał się zawodnikiem drużyny, sezonu, meczu gwiazd. W lidze uniwersyteckiej niemal pobił rekord obronionych strzałów w jednym spotkaniu (77). W prestiżowym Beanpot Tournament, turnieju czterech najlepszych drużyn uniwersyteckich w USA, nasz bohater również zostaje najlepszym graczem imprezy.
Jego styl był absolutnie ekwilibrystyczny. Mieszanka Martina Brodeura i Dominika Haška sprawiała, że w dziwaczny i kuriozalny sposób doprowadzał strzelców do szewskiej pasji. Często rzucał się niczym bramkarz piłkarski, robił „aniołki” na lodzie obracając ciałem w absolutnie nietechniczny sposób, blokując krążek w sposób znany tylko sobie. Doskonale znane były wszystkim jego obrony w sytuacjach sam na sam, gdzie snajperzy nie mieli nawet okazji zamachnąć się kijem. DiPietro wystawiał swój kij w sposób tak zmyślny i szybki, że wybijał im krążek spod łopatek.
Gość skazany na sukces, na Galerię Sław, na kurtyzany, koks i tajski boks.
Dlaczego więc nigdy o nim nie słyszałeś?
Rick DiPietro został wybrany z numerem pierwszym i wypchnął przyszła legendę z bramki
Szacuje się, że na świecie jest kilkadziesiąt tysięcy zawodowych bramkarzy. Mając w głowie tę liczbę uświadom to sobie, że co roku w naborze do NHL wybiera się ich…. 20. DiPietro nie tylko przeszedł to sito bez żadnego problemu, ale z sita tych około dwudziestu gości był najlepszy.
To jednak nie koniec.
Amerykanin był nie tylko najlepszym spośród bramkarzy, ale i najlepszy ze wszystkich debiutantów w roku 2000. Tak, był to jeden z trzech bramkarzy w historii NHL wybranych z numerem JEDEN. Inny z nich powolutku kończy karierę i jest to zdobywca trzech Pucharów Stanleya – niejaki Marc-André Fleury, z którym niedawno udało nam się porozmawiać.
To dalej nie koniec.
Mike Milbury, nazywany przez Islanders ich najgorszym menadżerem w historii, wytransferował ich ówczesnego bramkarza, ponownie „niejakiego” Roberto Luongo, by stworzyć miejsce do rozwoju dla bohatera artykułu. Dla przypomnienia, Luongo, od kilku lat emerytowany, był tak mocnym liderem i zawodnikiem, że stał się nieoficjalnym kapitanem Vancouver Canucks (bramkarze w NHL nie mogą być kapitanami).
Rick DiPietro rozegrał w NHL... 318 spotkań
Wspomniany wcześniej Fleury lada moment rozegra swój tysięczny mecz w lidze. DiPietro nie rozegrał ich nawet 400, co dla zawodnika o takim potencjale jest absolutną tragedią.
W 2007 roku zawodnik nurkuje po krążek, by dosłownie nadziać się na nogę zawodnika Montreal Canadiens. Wstrząs mózgu jest tak silny, że bramkarz nie potrafi samodzielnie opuścić lodowiska. To był początek końca.
W teorii zawodnik grał jeszcze kilka lat, ale komplikacje po wstrząsie, problemu z biodrem i wiecznie puchnące kolana odmawiały posłuszeństwa. O ile do 2007 roku DiPietro był w stanie grać ponad 60 spotkań w sezonie, o tyle po urazie przeciwko Canadiens jego statystyki pokazywały formę i dyspozycję najwyżej trzeciego golkipera drużyny.
Karierę kończyć nadszedł czas, ale Islanders niechcący zabezpieczyli zawodnika na długie lata emerytury, na którą przeszedł w wieku… 32 lat.
Rich DiPietro został królem hokejowego socjalu
Oczywiście, nie jest to do końca prawdą, aczkolwiek Islanders skazali się na łożenie na utrzymanie golkipera do końca świata i o jeden dzień dłużej.
W 2005 roku „piękny umysł” menadżera Islanders postanowił zaproponować bramkarzowi umowę na… 15 lat! NHL skutecznie jednak wybiła mu ten pomysł z głowy. Milbury nie chciał jednak odpuścić. Islanders nie szło, a w DiPietro widziano kamień węgielny pod przyszła glorię i chwałę. Drużyna miała na koncie absolutnie wybitnych golkiperów niosących ekipę po najwyższe cele jak brutalny Billy Smith czy uwielbiany przez wszystkich popularny „The cat” czyli Félix Potvin.
W 2006 roku, nie pytając już ligi o zdanie, „Wyspiarze” podpisują Amerykanina na 15 długich lat, a kontrakt opiewał średnio na 4,5 miliona dolarów rocznie. Już rok później okazuje się, że zarząd, delikatnie rzecz ujmując, przestrzelił. Bramkarz sypie się w oczach, zalicza kolejne wstrząsy mózgu i urazy dolnych części ciała by ostatecznie jego kontrakt został wykupiony w 2013 roku.
W ramach ugody z zawodnikiem, klub zgodził się wypłacić mu 2/3 kontraktu na 36 milionów dolarów w transzach po 1,5 miliona dolarów rocznie przez następne 16 lat.
Oznacza to, że od 10 lat DiPietro ma płacone za robienie niczego, a proces ten zakończy się dopiero za 6 lat.
Będąc jednak fair trzeba zaznaczyć, że Rick jest aktywnym dziennikarzem sportowym i regularnie pojawia się w telewizji komentując poczynania między innymi swoich Islanders.
Rick DiPietro rozważał popełnienie samobójstwa
W 2013 roku Islanders wystawili zawodnika na waivers, czyli na listę „odrzutków” dając możliwość innym drużynom podebrać go za darmo. To podłamało naszego bohatera mimo, że należało się spodziewać takiego rozwoju wypadków.
DiPietro był załamany, podejrzewano u niego depresję. Przyznał nawet w pewnym momencie, że czasami zastanawiał się, czy nie rozpędzić się swoim samochodem i uderzyć w najbliższe drzewo. Mówił też, że jest „w bardzo mrocznym miejscu” (podobne słowa wypowiedział Chester Bennington, wokalista Linkin Park chwilę przed odebraniem sobie życia). Jego - za chwilę była - organizacja szybko zareagowała twierdząc, że zaopiekuje się DiPietro. Chwile później Rick stwierdza, że nie miał tego wszystkiego na myśli i tak naprawdę nigdy nie rozważał samobójstwa.
Podkreślał również niemożebnie dużą rolę żony w procesie dochodzenia do siebie po uświadomieniu sobie, że jego kariera jest w zasadzie skończona. Zawodnik próbował sił na farmie Carolina Hurricanes, jednak został zwolniony po kilku spotkaniach.
DiPietro stoczył jedną z „najsławniejszych” bójek bramkarskich w NHL
W 2011 roku Islanders podejmują Penguins. W trakcie spotkania wywiązuje się kotłowanina z udziałem wszystkich zawodników z pola. DiPietro nie wtrąca się i bawi się krążkiem. Do czasu.
Z drugiej strony do „tańca” zaprasza go bramkarz Pingwinów, Brent Johnson. Nikt nie spodziewa się przyjęcia zaproszenia. DiPietro ma za sobą wstrząsy mózgu, liczne kontuzje i trwającą kilka lat próbę powrotu do swojej życiowej formy.
Lata krytyki, wyśmiewania, opluwania przez niemal wszystkich robią jednak swoje. Mimo ogromnego ryzyka, Rick czuje, że musi. Przyjmuje więc wyzwanie, zrzuca rękawice i zmierza w kierunku bramkarza rywali. Johnsona próbuje powstrzymać sędzia, ale bezskutecznie.
Cała „bójka” kończy się jednym lewem sierpem Johnsona, po którym oszołomiony DiPietro pada na lód nie zadawszy nawet ciosu. Johnson zdążył jeszcze złapać za koszulkę swojego oponenta, by ten nie uderzył głową w lód. Prosi też sędziów, by ci zajęli się szybko Rickiem, bo ten zdradzał objawy kolejnego wstrząsu mózgu.
Najlepszym dowodem na to był fakt, że mimo pogruchotanej twarzy, pierwsze zdanie jakie zawodnik wypowiedział, to pytanie do swojego oprawcy, „to ty jesteś kur** mańkutem?”.
„The fight” jak określają żartobliwie fani to wydarzenie było kolejnym z serii upokorzeń dla bramkarza, który pauzował sześć tygodni by wyleczyć rany powstałe w skutek, jak to określił, „momentu, gdy pięść Johnsona dosłownie wypełniła całą moją twarz”.
Komentarze