Polonia zwycięska w Gdańsku. Zadecydowały 74 sekundy (WIDEO)
TMH Polonia Bytom pokonała w pierwszym meczu MH Automatykę 3:2. Gospodarze na niespełna sześć minut do końca mieli przewagę jednej bramki. Goście potrafili jednak odwrócić losy meczu i w 74 sekundy rozstrzygnęli losy pierwszego starcia. Autorem zwycięskiej bramki był Tomasz Kozłowski.
Gdańszczanie do pierwszego meczu przystąpili bez Oskara Lehmanna, Yannicka Munda oraz Josefa Vítka, którego dziś rano dopadła gorączka. Natomiast drużyna z Bytomia musiała radzić sobie bez Filipa Stoklasy.
Spotkanie z wysokiego „C” rozpoczęli przyjezdni. Już po niecałej minucie udało im się wyjść na prowadzenie. Błąd defensywy Automatyki wykorzystał Tomasz Kozłowski, który dograł do Łukasza Krzemienia, a ten stojąc przed Witkowskim zdołał go pokonać. Goście próbowali pójść za ciosem, ale strzał Abramowa zatrzymał bramkarz, a Błażej Salamon „ostemplował” słupek. Pierwsza tercja w całości należała do bytomian, ale mimo usilnych starań nie udało im się podwyższyć wyniku. Jedyną dobrą okazję dla gdańszczan zmarnował Jan Steber, który w sytuacji sam na sam nie zdołał pokonać Landsmana.
Gospodarze zdołali wyrównać dwie minuty po przerwie. Mateusz Strużyk zrobił użytek z liczebnej przewagi i znalazł sposób na świetnie dysponowanego Landsmana. Zespół znad morza potrzebował na strzelenie bramki tylko 14 sekund. MH Automatyka zaczęła zyskiwać optyczną przewagę, a goście utrudniali sobie zadanie łapiąc kary. Jednak gdańszczanie mieli tego dnia rozregulowane celowniki i krążek albo trafiał wprost w golkipera Polonii lub w bandę za bramką. Bytomianie zdołali jednak przetrwać drugą tercję bez straty kolejnej bramki i przed decydującą odsłoną mieliśmy remis.
Trzecia tercja to hokejowe szachy. Oba zespoły nie chciały popełnić błędu w obronie, ale trzy kary mniejsze otrzymali goście. Gdańszczanie w pierwszych dwóch nie prezentowali się dobrze, ale do wykorzystania trzeciej potrzebowali 27 sekund. Vlastimil Bilčík strzelił z niebieskiej, a krążek strącił Maciej Rompkowski, a Filip Landsman nie miał nic do powiedzenia. Gospodarze już byli w ogródku, już witali się z gąską, ale goście nie poddali się i po niecałej minucie znów mieliśmy remis. Bartłomiej Stępień uderzył spod bandy, a w podbramkowym zamieszaniu odbił się tak, że trafił na łopatkę kija Abramowa, a ten umieścił go w odsłoniętej bramce. Chwilę później Mateusz Danieluk powinien był wyprowadzić Polonię na prowadzenie, ale fatalnie przestrzelił będąc przed bramką. „Co się odwlecze to nie uciecze”, 74 sekundy po bramce Abramowa, na 2:3 strzelił Tomasz Kozłowski, który dostał podanie od Danieluka i umieścił „gumę” w okienku bramki strzeżonej przez Witkowskiego. Gdańszczanie próbowali jeszcze wycofać bramkarza, ale najlepszą okazję na pięć sekund przed końcem zmarnował Bilčík, który trafił w poprzeczkę.
Druga potyczka już we wtorek w Bytomiu. Początek o godz. 18:00, gdańszczanie jeśli chcą przedłużyć szansę na awans do play-off muszą wygrać to spotkanie. Ewentualny trzeci mecz odbędzie się w Gdańsku w czwartek.
MH Automatyka Gdańsk – TMH Polonia Bytom 2:3 (0:1, 1:0, 1:2)
0:1 Łukasz Krzemień – Tomasz Kozłowski, Mateusz Danieluk (01:15),
1:1 Mateusz Strużyk – Krzysztof Kantor (21:21, 5/4),
2:1 Maciej Rompkowski - Vlastimil Bilčík, Jan Steber (54:36, 5/4),
2:2 Dmitrij Abramow – Bartłomiej Stępień (55:19),
2:3 Tomasz Kozłowski – Mateusz Danieluk, Sebastian Owczarek (56:33).
Sędziowali: Włodzimierz Marczuk, Zbigniew Wolas (główni) – Daniel Lipiński, Mateusz Bucki (liniowi)
Strzały: 38 – 35.
Minuty karne: 4 – 12.
Widzów: 2000.
MH Automatyka Gdańsk: Witkowski (Haradziecki n/g) – Bilčík, Kantor; Steber, Polodna, Skutchan (2) – Wysocki, Rompkowski (2); Strużyk, Pesta, Marzec – Dolny, Wachowski; Kalinowski, Stasiewicz, Samusienka – Smal, Leśniak; Szczerbakow, Różycki, Wrycza.
Trener: Andrej Kawalou.
TMH Polonia Bytom: Landsman (Studziński n/g) – Owczarek, Turoň (6); Salamon, Frączek, Novák – Cunik, Działo (2); Krzemień (2), Kozłowski, Danieluk – Pastryk (2), Stępień; Abramow, Jaworski, Kłaczyński - Kamienieu, Falkenhagen; Bajon, Mularczyk, Uryga.
Trener: Aleš Totter.
Komentarze