Nowe przepisy rozczarowały działaczy. "To może zagrozić przyszłości dyscypliny"
Nowe decyzje dotyczące możliwości wpuszczania kibiców na mecze, które zostały ogłoszone wczoraj, rozczarowały władze kilku europejskich lig. Startowi hokejowego sezonu nie tylko w Polsce wciąż towarzyszy dużo znaków zapytania.
Paradoksalnie rozczarowujące okazały się idące w dwóch przeciwnych kierunkach decyzje podjęte w Niemczech i Szwecji. Niemieckie władze ogłosiły, że wielkie imprezy z udziałem publiczności w związku z pandemią koronawirusa co do zasady pozostaną zakazane do końca roku. To przedłużenie zakazu o 2 miesiące, bo do tej pory miał on obowiązywać do końca października.
"Koronawirus znów atakuje"
- Koronawirus w Niemczech znów atakuje, więc wysłalibyśmy zły sygnał pozwalając teraz na wszystko - powiedział premier Bawarii Markus Söder.
Nie jest to dobra wiadomość dla władz lig i klubów hokejowych. Najwyższa klasa rozgrywkowa za naszą zachodnią granicą DEL zaplanowała swój start na 13 listopada, a druga liga DEL2 miała ruszyć o tydzień wcześniej. Działacze liczyli, że będzie to już miało miejsce z kibicami na trybunach. Jednak cały czas nie jest do końca jasne, jak sformułowane zostaną przepisy, a do tego ze względu na niemiecki ustrój terytorialny z dużą autonomią landów, to właśnie władze regionalne prawdopodobnie będą mogły podejmować decyzje o wpuszczaniu fanów na trybuny.
To daje pewną nadzieję działaczom hokejowym, które na razie czekają na szczegóły. - Nasze doświadczenie pokazuje, że warto poczekać na sposób wprowadzania tych przepisów w poszczególnych landach - mówi dyrektor DEL Gernot Tripcke, który dodał, że na razie nie ma odpowiedzi na pytanie czy start ligi zostanie przełożony.
- Będzie niezwykle ważne to, jak zostaną zdefiniowane małe, średnie i wielkie imprezy sportowe. To kluczowa sprawa zarówno dla hokeja, jak i dla wszystkich innych sportów - napisały w oświadczeniu władze Niemieckiego Związku Hokeja na Lodzie.
Szwecja: 500 to za mało
Z kolei w Szwecji przepisy zostały zliberalizowane. Obecnie zakazane są imprezy publiczne z udziałem więcej niż 50 osób. Od 1 października dopuszczony będzie udział 500, z zachowaniem przynajmniej metrowej odległości. Niestety dla działaczy hokejowych to ciągle za mało. Wcześniej państwowy epidemiolog Anders Tegnell mówił, że można rozważyć wpuszczanie kibiców do 30-40 % pojemności obiektu przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa. Władze szwedzkiego hokeja przygotowały swój protokół i przekonywały, że są w stanie zapewnić reżim sanitarny przy wypełnieniu hal w połowie. Stąd nowa decyzja jest dla nich zbyt zachowawcza.
- Liczyliśmy na więcej i chcemy grać dla większej liczby kibiców, a także różnicować to w zależności od wielkości obiektu. Na stadionie narodowym Friends Arena czy w hali Scandinavium w Göteborgu (pojemność 12 044 widzów na meczach hokejowych - red.) przy 500 osobach jest naprawdę dużo przestrzeni na trybunach - mówi dyrektor klubu Färjestad Karlstad Peter Jakobsson.
Władze SHL podtrzymały jednak swoją decyzję o starcie rozgrywek 19 września, z tym że wprowadzą zmiany w terminarzu, by we wrześniu, gdy grać będzie trzeba jeszcze przy pustych trybunach, każdy zespół rozegrał u siebie tyle samo meczów.
- Mamy wielki respekt dla powagi sytuacji związanej z pandemią i wszystkimi wyzwaniami, które się z tym wiążą, dlatego prowadzimy dobry dialog z odpowiednimi władzami - mówi szef ligi Michael Marchal. - Musimy jednak też pamiętać, że SHL to o wiele więcej niż tylko 14 drużyn grających na lodzie. Ponosimy również odpowiedzialność za setki zatrudnionych pracowników, za wolontariuszy i dzieci trenujące w sekcjach młodzieżowych prowadzonych przez kluby. To bardzo ważne, żeby kluby były w stanie dalej to robić i miały na to środki. Zdecydowaliśmy się jednak wystartować, bo już po sparingach widzimy wielkie zainteresowanie i chcemy zaspokoić ten głód hokeja u kibiców.
Kluby na Słowacji rozżalone
Także na Słowacji ogłoszona została wczoraj nowa decyzja, zgodnie z którą od 1 września co najmniej do 1 października zakazane będą imprezy z udziałem więcej niż 1 000 widzów pod gołym niebem i 500 w zamkniętej przestrzeni. Poważnie zagraża to startowi tamtejszej ligi. Rozgrywki sportowe zostały przez słowackie władze zaliczone o wydarzeń z grupy tzw. superroznosicieli, które mogą stać się ogniskami koronawirusa.
- To kolejny cios dla słowackiego sportu i hokeja, który nie stał się beneficjentem żadnego z rządowych programów pomocy. Hokej z minimalną liczbą kibiców nie ma sensu. Potrzebuje sponsorów i widzów na trybunach (...) Przedstawiliśmy swoje propozycje głównemu epidemiologowi kraju Jánowi Mikasowi, ale niestety nie zostały one wysłuchane - napisał w swoim oświadczeniu słowacki Związek Profesjonalnych Klubów Hokejowych. - Sport, nie tylko hokej, jest być może najbardziej poszkodowaną dziś na Słowacji dziedziną. Musi przestrzegać nakładanych ograniczeń, a nie otrzymuje żadnej pomocy.
Słowacki Związek Hokeja na Lodzie napisał w podobnym tonie: - Związek przyjął na siebie koszty testowania ludzi zabezpieczających przebieg meczów i młodzieżowych reprezentacji. Kluby hokejowe przestrzegają zasad higieny w swoich halach. Robią to, aby sezon mógł się rozpocząć zgodnie z planem, mimo że po pierwszej fali koronawirusa zostały bez pomocy państwa. Jeśli grupa ekspertów nie zmieni decyzji w sprawie ograniczenia liczby widzów, to może to zagrozić przyszłości dyscypliny.
Komentarze