NHL: Fleury zatrzymał "Lawinę" (WIDEO)
Nie udał się drużynie Colorado Avalanche powrót na lód po trwającej prawie dwa tygodnie przerwie wywołanej protokołem COVID-19. Jeden gol zdecydował o porażce "Lawiny".
Avalanche ostatniej nocy polskiego czasu przegrali na wyjeździe 0:1 z Vegas Golden Knights. Był to ich pierwszy mecz od 2 lutego. W międzyczasie 5 spotkań drużyny z Denver musiało zostać przełożonych z powodu wpisania jej niektórych zawodników na listę protokołu COVID-19. O zwycięstwie Golden Knights przesądził w 22. minucie celnym strzałem przy bliższym słupku bramki Philippa Grubauera Max Pacioretty. Goście nie znaleźli sposobu na stojącego w bramce miejscowych Marc-André Fleury'ego, który obronił wszystkie 30 celnych strzałów i po raz 63. w NHL zachował "czyste konto". To także jego 473. zwycięstwo w sezonach zasadniczych tej ligi. W obu kategoriach jest najlepszy wśród wszystkich bramkarzy obecnie występujących w NHL.
Fleury na początku tego sezonu bronił na przemian z Robinem Lehnerem, ale ostatnio Szwed doznał kontuzji i Kanadyjczyk stał w bramce w 3 meczach w ciągu 4 dni. Sam przyznał po wczorajszym meczu, że odczuwał to już w nogach. Jego drużyna jednak, dzięki drugiemu zwycięstwu z rzędu, wróciła na prowadzenie w dywizji zachodniej. Ma w tej chwili 21 punktów. To najlepszy start Golden Knights do sezonu w ich czteroletniej historii, bo po 13 meczach mają już 10 zwycięstw. W swoich pierwszych rozgrywkach 2017-18, które skończyły się dla nich w finale play-off, 10. wygraną zanotowali dopiero w 16. spotkaniu.
Avalanche pozostają w tabeli tej samej dywizji na 3. pozycji z dorobkiem 15 punktów. Mimo że drużyna wróciła na lód, nie oznacza to, że skończyły się jej "covidowe" kłopoty. Wczoraj w składzie wciąż brakowało znajdujących się na liście protokołu COVID-19: kapitana Gabriela Landeskoga, Samuela Girarda i Tysona Josta. Dodatkowo z powodu kontuzji nie grał najlepszy debiutant poprzedniego sezonu Cale Makar. Obie drużyny zaczęły serię 4 meczów przeciwko sobie. We wtorek zagrają ponownie w Las Vegas, a w sobotę zmierzą się pod gołym niebem nad jeziorem Tahoe w górach Sierra Nevada.
W drugim rozegranym wczoraj meczu NHL zespół Pittsburgh Penguins pokonał u siebie Washington Capitals 6:3. Świetny mecz w ekipie "Pingwinów" rozegrał Bryan Rust, który strzelił 2 gole i raz asystował. Jake Guentzel zdobył bramkę zwycięską i dołożył 2 asysty, Sidney Crosby miał gola i asystę, a na listę strzelców trafiły jeszcze nazwiska: Zacha Aston-Reese'a i Brandona Taneva. Rust swoją pierwszą bramkę zdobył po kapitalnym szybkim rozegraniu krążka, w którym kontakt z "gumą" miał każdy gracz z pola gospodarzy obecny na lodzie. Capitals mieli tydzień przerwy, bo ich 3 mecze z Philadelphia Flyers i Buffalo Sabres zostały przełożone z powodu kwarantanny tych drużyn. Wrócili jednak do gry z czwartą już porażką z rzędu. 15 punktów daje im 4. miejsce w dywizji wschodniej, ale nadal przed Penguins. Ci ostatni mają taki sam dorobek punktowy, jednak wygrali mniej meczów w regulaminowym czasie. Wczorajszy triumf był dopiero ich 2. takim zwycięstwem na 7 odniesionych łącznie w tym sezonie.
Gol Bryana Rusta po pięknym zespołowym rozegraniu krążka
Komentarze