Michałowski: Wyjść i robić swoje!
Hokeiści JKH GKS Jastrzębie wczorajszą wygraną z Zagłębiem Sosnowiec przedłużyli swoją serię zwycięstw już do ośmiu spotkań. W grze jastrzębian pojawiło się jednak kilka mankamentów, które wraz z nami przeanalizował defensor JKH – Jakub Michałowski.
Hokeiści znad czeskiej granicy po raz kolejny mieli problem z wypracowaniem bramkowej zaliczki w pierwszych dwudziestu minutach meczu w starciu z niżej notowanym rywalem. Podobny scenariusz przewinął się również w inauguracyjnym meczu z Sosnowcem, a także w obydwu pojedynkach ze Stoczniowcem Gdańsk. Trafienia jastrzębian rozkładają się więc zazwyczaj na okres drugiej oraz trzeciej tercji.
– Wydaje mi się, że jesteśmy dobrze nastawieni na mecze, więc to na pewno nie wynika z naszego podejścia do spotkania. Zawsze jesteśmy dobrze rozgrzani, podchodzimy z odpowiednim podejściem, być może brakuje nam nieco koncentracji na początku. Zazwyczaj w pierwszej tercji mamy przewagę, ale po prostu nie potrafimy zdobyć tego gola. To jest nasz mankament, ale w dalszej części nasza gra wygląda coraz lepiej, a bramki zaczynają wpadać – tłumaczy Jakub Michałowski.
David Marek, który otrzymał szansę między słupkami JKH, kilkukrotnie był zdany sam na siebie, kiedy przeciwnicy zrywali się jastrzębskiej defensywie i pędzili samotnie na jego bramkę. Skapitulował on ostatecznie dwukrotnie: najpierw w dwójkowej akcji po strzale Michała Bernackiego, a niedługo później musiał uznać wyższość Jewgienija Nikiforowa, który w sytuacji sam na sam ulokował krążek między jego parkanami. Dodajmy, że wcześniej podobne sytuacje zmarnowali Tomasz Kulas czy Rusłan Baszyrow. Problem ten był widoczny także w piątkowym meczu z KH Energą Toruń. Było to szczególnie odczuwalne podczas jednego z wykluczeń, kiedy to grających w liczebnej przewadze gospodarzy mógł skarcić chociażby Andriej Czwanczikow, a defensywa JKH miała problem z upilnowaniem także innych napastników.
– Staramy się grać ofensywnie, więc to może być powód. Czasami się to zdarza, ale musimy wziąć pod uwagę, że w tym sezonie strzelamy dużo więcej goli. Próbujemy grać ofensywniej, ale w najważniejszych meczach na szczycie, nie licząc oczywiście ostatniego starcia z Oświęcimiem, nie wpada aż tak dużo trafień. Może to po prostu siedzi w naszych głowach, ale mamy dobrą defensywę, więc o to bym się nie martwił – zapewnia jastrzębianin.
Ostatnie cztery minuty meczu to okres, z którego Róbert Kaláber nie może być szczególnie zadowolony. Kluczowe okazało się być obustronne wykluczenie, kiedy to w trakcie gry czterech na czterech jastrzębianie stracili dwie bramki w odstępie 35 sekund.
– W ostatnich minutach pojawiło się rozluźnienie, przeciwnicy wyszli dwa razy z kontrą i straciliśmy gola. Powinniśmy kontrolować ten mecz do samego końca, tym bardziej, że David Marek dobrze bronił i w szatni powiedzieliśmy sobie, że chcemy mu pomóc, by miał tego shutouta. Niestety, to się nie udało – mówi reprezentant Polski.
Nie zmienia to jednak faktu, iż brązowi medaliści zeszłego sezonu Polskiej Hokej Ligi notują imponującą serię ośmiu kolejnych zwycięstw, a na dodatek wszystkie odnieśli w regulaminowym czasie gry. Okazja do przedłużenia passy już w najbliższy piątek, kiedy to ekipa JKH uda się nad morze, gdzie skrzyżuje kije ze Stoczniowcem Gdańsk. Nie mogą oni jednak lekceważyć rywali, bowiem podopieczni Krzysztofa Lehmanna sprawili nie lada sensację, wygrywając wczoraj z Unią Oświęcim.
– Wyjść i robić swoje. Zero rozluźnienia. Koncentracja. Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy lepszą drużyną, więc po prostu musimy wyjść i robić swoje – Michałowski zdradza przepis na sukces w nadchodzącym meczu.
fot. Magdalena Kowolik
Komentarze