Miało być szybko i bez problemu, a jest remisowo
Po wczorajszym meczu ćwierćfinałowym pomiędzy oświęcimską Unią, a Tauronem KH GKS-em Katowice w serii ćwierćfinałowej jest remis 1-1. Wielu było zdania, że katowicki „walec” przetoczy się przez Unię, a bój zakończy się w czterech odsłonach, czego zwiastunem miał być wynik 8:3 z premierowej części tej rywalizacji.
Faworyzowany Tauron KH GKS Katowice zaliczył pierwszą w tym sezonie porażkę z oświęcimianami. Stało się to szóstej potyczce obu ekip, licząc od początku rozgrywek. Bramkarz Kevin Lindskoug podkreślił przede wszystkim słabą grę w defensywie.
–Zawiedliśmy w obronie, ale w zasadzie to trzeba powiedzieć, że na każdej pozycji dzisiaj czegoś brakowało – powiedział Szwed. –Jeżeli złożyć to w całość, to po prostu zabrakło jakości, która zadecydowało o naszej porażce.
26-latek, który już siedem razy w tych play-offach musiał wyciągać krążek z własnej bramki po uderzeniach biało-niebieskich upatrywał przyczyn porażki w słabej grze swojej drużyny, a nie w umiejętnościach rywali.
–Daliśmy rywalowi rozwinąć skrzydła. Oczywiście nie odbieram im zasług za ten mecz, ale powiedzmy sobie szczerze, to bardziej my źle zagraliśmy, niż oni pokazali jakiś niesamowity poziom – ocenił golkiper. –Mieli okazje strzeleckie, które sami im stworzyliśmy. Dwa gole możemy z czystym sumieniem zapisać sobie na własne konto. Nie opuszczało ich szczęście, którego u nas zdecydowanie dzisiaj zabrakło.
Inaczej do postawy oświęcimian odniósł się natomiast Jesse Jyrkkiö, który nie tylko zauważył, że rywal zaprezentował wysokie umiejętności w wygranym meczu, ale podkreślił, że nawet w pierwszym spotkaniu przegranym przez Unię 3:8 podopieczni Witolda Magiery nie odstawali zbytnio od katowiczan.
–Nasz rywal w żadnym meczu nie zagrał źle. To, że w piątek na końcu wyglądało to aż tak dobrze dla nas, to wynik szybko strzelonych bramek, którymi obrazowo mówiąc „zabiliśmy mecz” – ocenił fiński defensor. –Wiadomo, że w takiej sytuacji przeciwnikom było ciężko już coś zrobić i stąd też taki wysoki wynik, który mógłby sugerować, że Unia słabo grała. Tak jednak nie było, a o ich umiejętnościach mówi za siebie drugi pojedynek serii. Zagrali naprawdę dobrze, a przede wszystkim mądrze.
Kluczem do wygranej Unii okazało się dość szybkie objęcie prowadzenia, a następnie skuteczne odpowiedzi na każde z trafień Grzegorza Pasiuta, jedynego strzelca goli dla rywali ekipy z Chemików 4. Odpowiedziami na bramki pięciokrotnego mistrza Polski i dwukrotnego czempiona Białorusi zajął się 23-letni rodowity oświęcimianin Patryk Malicki. Innym ważnym elementem porażki katowiczan okazała się poważna niemoc podopiecznych Toma Coolena w rozgrywaniu przewag. Na siedem dwuminutowych okresów gry pięciu na czterech wykorzystali zaledwie jeden, po którym na tablicy wyników (po raz pierwszy w oświęcimskiej hali na telebimie) ukazał się wynik 2:2.
–Ważne było to, że szybko strzelili pierwszą bramkę – podkreślił Mikołaj Łopuski. –My mieliśmy przewagi, ale nie potrafiliśmy tego zamienić na gole. Gdybyśmy to my otworzyli wynik spotkania i wykorzystywali sytuacje strzeleckie na naszym standardowym poziomie skuteczności, to grałoby się łatwiej i inaczej wyglądałby obraz tego meczu. Play-off rządzi się swoimi prawami. Tutaj decydują zwycięstwa, a nie ładna gra. Trzeba być skutecznym i tyle.
GKS z piątku, a GKS z poniedziałku to dwie zupełnie inne drużyny. Dominatorzy w pierwszym spotkaniu, a w drugim zespół, który pozwolił sobie narzucić styl gry rywala, nie potrafiący znaleźć na niego sposobu, a przede wszystkim nieskuteczny.
–Zagraliśmy dzisiaj zupełnie odwrotnie niż to co zakładaliśmy przed spotkaniem – przyznał Lindskoug. –Nie realizowaliśmy planu, który był nakreślony. Wyglądało to o 180 stopni inaczej niż to co pokazaliśmy w piątek w pierwszym meczu.
Zdaniem 29-letniego Jyrkkiö „GieKSie” zabrakło mocy, która biła od nich w pierwszym pojedynku ćwierćfinałowym. Wtedy było widać determinację godną głównych pretendentów do mistrzowskiej korony, a ta szybko zamieniała się w kolejne trafienia.
–Porównując te dwa spotkania, trzeba przyznać, że w piątek byliśmy pełni energii, „naładowani”, czego dzisiaj zabrakło – powiedział były reprezentant juniorskiej kadry Finlandii. –Myślę, że wynikiem tamtej postawy była długa przerwa, którą mieliśmy. Każdy chciał już wejść na lód i rywalizować.
Łopuski nie jest zwolennikiem porównywania spotkań w fazie postsezonowej. Każdy mecz to inna historia, której nie da się powiązać z poprzednimi spotkaniami. Doświadczony polski napastnik pochwalił pracę oświęcimian, którą wykonali od czasu premierowego starcia.
–Meczów w play-offach nie można porównywać. Każde spotkanie na tym etapie jest inne – stwierdził mistrz Polski z 2015 roku w barwach tyskiego GKS-u. –Unia wykorzystała przewagę własnego lodowiska. Zagrała dobre spotkanie. Widać, że rywale wyciągnęli wnioski z piątkowej porażki. Rozszyfrowali naszą taktykę. Byli dobrze przygotowani. Pokazali solidną obronę, nie zabrakło walki z ich strony.
Oczywiście wczorajsza porażka w Oświęcimiu niczego nie przesądza. W ćwierćfinałowej rywalizacji jest remis 1-1. Kolejne spotkanie już za dwa dni w Katowicach. Faworyci z pewnością będą chcieli zaznaczyć, że drugi mecz był jedynie wypadkiem przy pracy i wyjątkiem potwierdzającym regułę.
–Seria trwa. Przed nami znów spotkanie na własnym terenie. Musimy teraz na spokojnie przeanalizować ten przegrany mecz. Popełniliśmy błędy, które nie powinny nam się przytrafić. Postaramy się wyciągnąć wnioski z tej porażki – zapowiada Łopuski.
Dzięki ambitnej i walecznej postawie Unii para, w której powszechnie spodziewano się najmniej emocji i szans na wyrównaną walkę może poszczycić się zaciętym początkiem rywalizacji ćwierćfinałowej. Oby tak dalej.
Komentarze