Mateusz Michalski: Chcemy pokazać, że wynik na mistrzostwach nie był przypadkiem
Reprezentacja Polski w pełni wykonała czwartkowe zadanie, pokonując w inauguracyjnym spotkaniu Estonię 4:0. Biało-czerwoni choć wyraźnie dominowali nad przeciwnikiem, wynik spotkania zdołali otworzyć dopiero w 28. minucie. Spory udział w przełamaniu estońskiej defensywy miał Mateusz Michalski, który przy premierowym trafieniu zaliczył asystę, a chwilę później sam wpisał się na listę strzelców.
Przewaga podopiecznych Róberta Kalábera zarysowywała się od pierwszych minut spotkania. Polacy byli stroną, która dłużej była w stanie utrzymywać się przy krążku i stwarzała zdecydowanie więcej okazji bramkowych. Choć biało-czerwoni nie przeprowadzali efektownych szturmów na estońską bramkę, to konsekwentnie kreowali sobie okazję z których mogli pokusić się o otwarcie wyniku. W decydujących momentach brakowało jednak naszym reprezentantom chłodnej głowy przy wykańczaniu akcji, świetnie ze swoich zadań między słupkami wywiązywał się również Villem Koitmaa. W 28. minucie Mateusz Michalski świetnie wypatrzył przed bramką Filipa Komorskiego, czym wypracował sobie asystę, a cztery minuty później sam wpisał się na listę strzelców. Czy zdaniem zawodnika, te dwie akcje przesądziły o dalszych losach spotkania?
– Myślę, że powinniśmy wykazać więcej skupienia pod bramką przeciwnika. Nie ma większego znaczenia jak te gole wpadły i kto je zdobył, najważniejsze, że na naszym koncie są trzy punkty. Dzisiaj trafiała nasza piątka, jutro będzie punktowała inna. Zagraliśmy dobre spotkanie, którego przebieg mieliśmy pod kontrolą, a bramki padły po wypracowanych sytuacjach. Każde spotkanie niesie za sobą materiał do wyciągnięcia wniosków, jutro wracamy na lód i chcemy dać z siebie wszystko – wyjaśnił Mateusz Michalski.
Praca w tercji przeciwnika w wykonaniu reprezentantów Polski w czwartkowym spotkaniu dawała dobre rezultaty w postaci kolejnych pozycji strzeleckich. Podopiecznym Róberta Kalábera udawało się zaskakiwać zwartą obronę rywala, lecz brakowało pieczęci nad tymi dobrymi okresami gry w postaci bramki. Czy fakt, że pomimo dogodnych okazji bramkowych, musieliśmy niemal pół godziny czekać na inaugurujące trafienie może świadczyć o konieczności pracy nad skutecznością?
– Ważne, że dochodzimy do kolejnych akcji. Należy pamiętać, że przeciwnik również wykonał ciężką pracę w defensywie, aby nie dopuścić do straty gola. Estończycy zagrali dzisiaj w bardzo dużym poświęceniem, skupiając się na obronie. Z pewnością gdyby udało nam się szybciej otworzyć wynik spotkania, jego przebieg wyglądałby dużo inaczej – dodał napastnik GieKSy
Podczas ubiegłorocznych Mistrzostw Świata w Nottingham, jednym z największych atutów naszej reprezentacji było rozgrywanie formacji specjalnych. Biało-czerwoni byli zabójczo skuteczni w swoich przewagach a także efektywnie potrafili bronić dostępu do własnej bramki grając w liczebnym osłabieniu. Przeciwko Estonii, pomimo trzykrotnej sposobności i momentami dobrej gry, żadna z przewag nie przyniosła bramki. Czy nad tym elementem nasi kadrowicze będą pracować w pierwszej kolejności?
– Formacje specjalne to element który wymaga nieustannej pracy. Dzisiaj chłopaki, którzy je rozgrywali, zrobili naprawdę świetną robotę. Nasze przewagi kreowały nam okazję, było w nich sporo strzałów na bramkę. Uważam, że nasza dyspozycja w tym aspekcie również idzie w dobrą stronę, cieszę się, że jutro jest kolejny mecz, ponieważ wierzę, że nie będziemy musieli długo czekać na bramkę w przewadze – zauważył napastnik
Przed rozpoczęciem turnieju, wielu fachowców jako najgroźniejszego rywala naszych „Orłów” wskazywało reprezentację Ukrainy. Wyniki pierwszej kolejki spotkań zdają się potwierdzać tą tezę, gdyż nasi wschodni sąsiedzi pewnie pokonali Koreę Południową 4:0. Czy jutrzejsze spotkanie może być tym, które będzie rozstrzygało o losach turnieju?
– Nie patrzymy na to tymi kategoriami. Do dzisiaj byliśmy skupieni tylko i wyłącznie na Estonii. Teraz myślimy o błyskawicznej regeneracji i skupiamy się na kolejnym rywalu. Nie ma sensu zastanawiać się kto jest lepszy, kto jest słabszy. Chcemy pokazać, że nasz wynik z Mistrzostw Świata, to nie był przypadek. Mamy w planach wygrać trzy spotkania i dobrze zakończyć turniej – wskazał zawodnik
Przed rozpoczęciem turnieju, w kadrze Róberta Kalábera nastąpiły przetasowania z powodów urazów kluczowych zawodników. Szkoleniowiec naszej kadry podczas turnieju w Sosnowcu nie może liczyć na usługi tak istotnych zawodników jak John Murray czy Alan Łyszczarczyk. W obliczu tych osłabień, wiele osób zastanawiało się, czy naszą kadrę stać na to, aby wakaty obsadzić wartościowymi zmiennikami. Spotkanie przeciwko Estonii w dużej mierze powinno rozwiać te wątpliwości, gdyż o jego losach przesądzili zmiennicy jak David Zabolotny, czy wręcz powołany „za pięć dwunasta” Filip Komorski.
– Myślę, że to spory powód do radości, że w przypadku absencji jednych zawodników, są kolejni, którzy mogą ich zastąpić. David rozegrał dzisiaj świetne zawody, współpraca z Filipem układała nam się bardzo dobrze. Pomimo tego, że nie mieliśmy wcześniej zbyt wielu okazji do gry w jednej formacji, to jesteśmy na tyle doświadczonymi zawodnikami, że nie potrzebowaliśmy dużo czasu, aby to dobrze wyglądało. Dzisiaj my, jutro ktoś inny. Na tym polega właśnie, po to jest drużyna. Jeżeli chcemy do czegoś dojść, to musimy osiągnąć to razem – podsumował rozmowę Mateusz Michalski.
Komentarze