Kieler: Nie ma sensu, aby rozpamiętywać przeszłość
Michał Kieler po trzech sezonach zdecydował się wrócić do GKS-u Katowice. 28-letni golkiper opowiedział nam o kulisach powrotu do GieKSy, o rywalizacji z Johnem Murrayem i celach na nowy sezon.
HOKEJ.NET: – Michał, po trzech sezonach przerwy zdecydowałeś się ponownie przybrać barwy GKS-u Katowice. Zanim porozmawiamy o tym, co przed Tobą, powiedz proszę, jaki był dla Ciebie czas spędzony poza Katowicami?
Michał Kieler, bramkarz GKS-u Katowice: – Bardzo ciężki był dla mnie początek pierwszego sezonu, tuż po opuszczeniu GKS-u Katowice. Dołączyłem do drużyny Stoczniowca Gdańsk, która w tamtym czasie była budowana od podstaw i która w dużej mierze składała się z młodych zawodników. Tak naprawdę do żadnego ze spotkań nie podchodziliśmy w roli faworytów i musieliśmy stawiać czoła bardziej doświadczonym zespołom, co dla mnie oznaczało sporo pracy. Jednak z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że była to bardzo dobra decyzja, dla rozwoju mojej kariery.
Moja solidna postawa zaprocentowała transferem do Jastrzębia, który przypadł na naprawdę dobry czas. W moim pierwszym sezonie sięgnęliśmy z drużyną po Mistrzostwo Polski i Puchar Polski, w kolejnym udało się sięgnąć po Superpuchar, więc to naprawdę wielka sprawa mieć w swojej indywidualnej gablocie potrójną koronę. Niestety te dwa kolejne sezony po podpisaniu kontraktu z JKH nie były dla mnie już tak udane, o ile w tym pierwszym rozegrałem więcej minut, o tyle w tym ostatnim broniłem znacznie mniej.
Wspomniałeś w jak dobrym momencie dla jastrzębskiego hokeja dołączyłeś do drużyny, jednak ubiegły sezon myślę nie tylko rozczarowujący dla Ciebie indywidualnie ale również dla całego zespołu. Zabrakło was po raz kolejny w turnieju finałowym Pucharu Polski, a play-off - mimo, że po naprawdę niezwykle emocjonujący i grany z późniejszym mistrzem - zakończyliście już na pierwszej rundzie. Ambicje zespołu raczej sięgały wyżej?
– Tak, zdecydowanie. Ambicje były bardzo duże, w jakiś sposób też podrażnione naszą nieobecnością w poprzednim Turnieju Finałowym Pucharu Polski i prawda jest taka, że znalezienie się w czwórce finalistów Pucharu Polski było naszym pierwszym celem minionego sezonu.
Faza play-off rządzi się swoimi prawami. Prowadząc w serii 3:2, mieliśmy w zanadrzu mecz przed własną publicznością, nie skończyliśmy rywalizacji i wróciliśmy do Katowic, a tam siódme spotkanie padło łupem GieKSy. Dla mnie indywidualnie zeszły sezon niestety był zmarnowany, ale uważam, że nie ma sensu, aby rozpamiętywać przeszłość. Wierzę w to, że w tym roku będzie lepiej i wspólnie z drużyną będzie danie mi walczyć o wszystkie trofea.
Jak zatem wyglądały okoliczności Twojego powrotu do GieKSy?
– Mówiąc szczerze, dużego wyboru nie było. Jeżeli spojrzymy na naszą ligę, to liczba zespołów jest zawężona, dodatkowo w momencie, kiedy rozpocząłem poszukiwania nowego klubu, część drużyn miała już zakontraktowanych bramkarzy, więc z takimi zespołami nawet nie próbowałem nawiązać kontaktu.
Na stole były dwie oferty. Bezpośrednio po tym jak przyszło zainteresowanie moją osobą ze strony GKS-u, zasiadłem z przedstawicielami klubu do rozmów, bardzo szybko pomiędzy sobą ustaliliśmy warunki i tak naprawdę to już nie miałem potrzeby czekać na decyzję drugiego klubu. Cieszę się, że dołączyłem właśnie do GieKSy. Mieszkam w Sosnowcu, więc nie muszę wynajmować mieszkania, mogę więcej czasu spędzać na miejscu z rodziną.
Od Twojego pierwszego pobytu w Katowicach, wiele się zmieniło. Pamiętasz, którzy z zawodników będących obecnie w zespole, dzieli z Tobą szatnie przed czterema laty?
– Zostało nas już niewielu… Grzegorz Pasiut, Bartek Fraszko, Kuba Wanacki no i jeszcze Mateusz Michalski.
Sporo roszad kadrowych również w stosunku do minionego sezonu w waszych szeregach, a co istotne dla Ciebie jako bramkarza - w formacji defensywnej. Jesteście co prawda jeszcze przed pierwszymi sparingami, jednak czy Twoim zdaniem potencjał obecnej obrony może porównać się z formacją, która przed rokiem pozwoliła drużynie obronić tytuł?
– Ciężko mi wysuwać takie wnioski. Przede wszystkim nie występowałem w zeszłym roku w drużynie z Katowic, chociaż z częścią zawodników, którzy stanowili o jakości defensywy w zeszłym sezonie jak z Patrykiem Wajdą, czy Marcinem Koluszem znamy się z czasów mojego pierwszego pobytu w GKS-ie, więc wiem, co potrafią. Zresztą występują oni w dalszym ciągu w reprezentacji Polski, co świadczy o tym, jak wysoki poziom niezmiennie utrzymują.
A czy w tym roku będzie to formacja silniejsza? Uważam, że potencjał drużyny jest duży. Kończymy drugi tydzień zajęć na lodzie i tak naprawdę pierwszy, w którym jako drużyna jesteśmy razem. Patrzę na to optymistycznie, zresztą jak na każdy sezon który nadchodzi, ale tak naprawdę to sezon zweryfikuje nasz potencjał i czy to jest poziom wyżej czy niżej.
Wspominałeś o niesatysfakcjonującej dla Ciebie liczbie minut ,jaką spędziłeś w bramce w zeszłym sezonie. Tymczasem w nadchodzących rozgrywkach czeka Cię rywalizacja z Johnem Murayem, jednym z architektów sukcesów GKS-u Katowice, który niejednokrotnie w najważniejszych momentach sezonu utrzymywał swój zespół w grze, jak również etatowym reprezentantem kraju. Twoja obecność tutaj świadczy o tym, że jak niektórzy podkreślają jesteś gotowy na bycie zmiennikiem czy też może traktujesz możliwość rywalizacji z "narodową jedynką" jako wyzwanie które może otworzyć i dla Ciebie ponownie drzwi do reprezentacji?
– Staram się nie skupiać na tym, jakie są komentarze dotyczące mojego transferu. Przychodząc tutaj rozmawiałem dużo ze sztabem, gdzie została jasno określona moja rola w zespole, więc tym się pragnę kierować. Nie chcę też mówić głośno o tym, jak to wszystko będzie wyglądało. Wiem doskonale, w jakim celu tutaj przyszedłem i wierzę w to, że jeżeli będę wykonywał dobrze swoją pracę to dostanę szansę w postaci minut na lodzie. Sezon jest naprawdę długi z wieloma wyzwaniami dla nas jako dla drużyny. Co do rywalizacji z Johnem - znamy się bardzo dobrze z czasów wspólnych występów w reprezentacji, więc sądzę, że ta rywalizacja będzie się układała w naprawdę dobrym porządku, z korzyścią dla drużyny.
Wiadomo, że indywidualne ambicje zawodników są ważną sprawą, ale tak naprawdę jeżeli klub osiąga zamierzone cele, to oznacza, że każdy z zawodników spełnił się w swojej roli i dał drużynie to, czego od niego oczekiwano.
Rozmawiał: Mateusz Mrachacz
Komentarze