Kaszowski: Chcemy namieszać w lidze!
Przyznanie licencji KTH Krynica jest olbrzymim krokiem w odbudowie zasłużonego klubu. Ostatnia próba podboju polskich lodowisk, która miała miejsce 7 lat temu, zakończyła się głośnym fiaskiem. Prezes Daniel Kaszowski w rozmowie z portalem krynica.tv zapewnia, iż tym razem zespół posiada odpowiednie predyspozycje do gry o najwyższe cele.
Obecność krynickiej ekipy na liście klubów ubiegających się o możliwość występów w Polskiej Hokej Lidze był miłą niespodzianką dla wielu kibiców z całego kraju. Proces licencyjny zakończył się pozytywnie. Sam prezes przyznaje, iż zarząd planował przystąpienie do ligi dopiero w przyszłym roku. Odpowiednie warunki sprawiły, iż podjął to wyzwanie już teraz.
- Założenie jest takie, że KTH Krynica wraca do ligi. Mamy przecież licencję, spełniliśmy wszystkie warunki by ją otrzymać. Nie ukrywam, że wykonaliśmy duży krok, bo tak naprawdę start planowaliśmy dopiero w przyszłym sezonie. Teraz jednak pojawiły się pewne możliwości, środki, zupełnie wcześniej niż oczekiwaliśmy. Sztab szkoleniowy też jest odpowiednio poukładany, stąd decyzja, by wystartować już w tym sezonie i powalczyć o najwyższe cele – mówi Daniel Kaszowski.
Ligowy start KTH Krynica nie jest wciąż potwierdzony w stu procentach. Wiele zależy od rządowych planów dotyczących odmrażania sanitarnych restrykcji. Potencjalny zakaz wstępu na trybuny może wiązać się z odroczeniem marzeń na przyszły sezon – sponsorzy celują w promocję na żywo przed lokalną społecznością, a sam prezes też nie widzi sensu w grze przy pustych krzesełkach.
- Najbliższy weekend wiele pokaże, bo po wyborach może się okazać, że obierzemy inny scenariusz. Cały czas mamy to na uwadze. Projekt ten opiera się głównie na naszych prywatnych partnerach-inwestorach, oczekujących od nas wysokich wyników. Nasza drużyna też będzie ciekawym projektem, nie możemy sobie pozwolić, by to nam przeszkodziło. Nic nas nie zobowiązuje do tego, by ten sezon rozpocząć „od ręki”. Mamy taką możliwość i tego chcemy, jednakże musimy mieć w głowie to, by dobrze kalkulować, rozpatrzyć wszystkie „za” i „przeciw”. Myślę, że przyszły tydzień będzie decydujący o naszych losach w następnym sezonie – tłumaczy Kaszowski.
Powtórka kuriozum sprzed 7 lat, kiedy to krynicki „dream team” rozpadł się z powodów finansowych jak domek z kart, nie jest przewidywana. Klub ma być budowany na zdrowych zasadach, z solidnym zapleczem finansowym.
- Gdyby nas nie było stać, nawet byśmy nie próbowali. Tematy finansowe mamy załatwione. Licencja najlepiej świadczy o tym, że możemy sobie pozwolić na występy w PHL – zapewnia sternik KTH.
Ostateczny kształt kadry stanowi spory znak zapytania, a kibice nie mają co liczyć na głośne ruchy na rynku wewnętrznym. Krynickie Towarzystwo Hokejowe chce zbudować trzon zespołu na zagranicznych nazwiskach. Koniecznym warunkiem jest jednak odpowiedni poziom sportowy.
- Szczerze mówiąc, nie chciałbym na razie odkrywać kart, z racji tego, że dzisiaj, gdy przeprowadzamy wywiad, emocje wśród kibiców cały czas rosną. W nas, działaczach, też to narasta. Tak jak mówiłem, musimy wszystko na chłodno przemyśleć, wykalkulować. Co do samej kadry, mamy świadomość, że nie będziemy mogli się skupić na zawodnikach z Polski, którzy prezentują wysoki poziom, bo oni są już zakontraktowani, dlatego będziemy opierać się na obcokrajowcach. Zagraniczny kierunek nie jest jeszcze jednoznacznie określony. Chcemy zbudować mocną ekipę, więc musimy zatrudniać tylko najlepszych – wyjaśnia prezes.
Ambicje panujące w uzdrowiskowym mieście są wysokie, a przedsięwzięcie planowane jest długofalowo. Zarząd liczy na podjęcie równej walki już od pierwszego wznowienia w sezonie. Ważną rolę w projekcie mają odegrać kibice, którzy będą stanowili magnes dla kolejnych sponsorów.
- Mam nadzieję, że projekt KTH Krynica namiesza w polskiej lidze. Nasze ambicje wykraczają ponad poziom PH, jednak jest zbyt wcześnie, by powiedzieć coś więcej. Jak już wspominałem, wszystko musi się zazębić. Przed nami masa pracy. Ten krok jest przyspieszeniem naszych planów, więc na razie skupmy się, by w ogóle wystartować. Musimy też rozważyć, czy to nie zaszkodzi naszemu projektowi. Aspekt wyniku sportowego jest dla nas bardzo istotny, a nie wyobrażam sobie, byśmy posiadali drużynę na najwyższym poziomie i zabronili kibicom wejścia na trybuny. Po prostu mijałoby się to z celem. Nasi sponsorzy wymagają od nas wysokiej frekwencji i dobrej atmosfery kibicowskiej. Chcemy, by cały region żył hokejem, a polskie środowisko zwróciło na nas uwagę – na to, że Krynica się odrodziła – w słowach prezesa słychać wyraźnie, iż nie wyobraża sobie, by jego ekipa miała odgrywać rolę chłopców do bicia.
Daniel Kaszowski wypowiedział się również o roli miasta w całym projekcie. Głowa klubu ma już za sobą pierwsze rozmowy z burmistrzem Piotrem Rybą, które przebiegły bardzo owocnie. Miasto nie będzie pełniło funkcji sponsoringowej, klub przewiduje jednak jego zaangażowanie w promocję zespołu oraz współpracę na polu infrastrukturalnym.
- Spotkaliśmy się z burmistrzem Piotrem Rybą i rozmawialiśmy na temat klubu. Pan Piotr oczekiwał pewnie, że będziemy chcieli budować klub na miejskich dotacjach, ale na szczęście mamy własne źródła finansowania, więc rozmowy przebiegały w nieco innym tonie. Zaproponowaliśmy własną wizję współpracy, ale ten projekt musi obronić się sam, udowodnić swoją wartość sportową. Wtedy też partnerstwo będzie rzeczą oczywistą. […] Nie wyobrażam sobie, abyśmy nie mieli kontaktu z miastem, przecież to gmina Krynica-Zdrój jest zarządcą hali, więc już na początkowym etapie musimy nawiązać nić porozumienia, by projekt zdrowo funkcjonował. Cieszymy się, że hala nabiera nowych kształtów, dyrektor Tomasz Cieślicki wykonuje naprawdę dobrą robotę. Nie ma więc na co czekać, musimy skupić się tylko na budowie drużyny – Kaszowski z widocznym zadowoleniem opowiada o kierunku, w jakim układa się współpraca z magistratem.
Zdaniem prezesa, krynickie środowisko wciąż żyje wspomnieniami ekipy z krańca ubiegłego wieku. Zwieńczeniem jej sukcesów był srebrny medal mistrzostw Polski, wywalczony w 1999 roku. Daniel Kaszowski chce nie tylko nawiązać do tamtych sukcesów, ale też zbudować własną tożsamość.
- Uważam, że hokejowa Krynica żyje drużyną z lat 90. Większość moich rozmówców, a odpowiadam za krynicki hokej już od 7 lat, wspomina tylko świetność zespołu z tego okresu. Mam nadzieję, że to przełamiemy, zbudujemy swój własny wizerunek i wrócimy na tory, które prowadzą do najwyższych celów – kończy naczelnik KTH Krynica.
Start krynickiego zespołu wciąż nie jest pewny - zależy od okoliczności, na które działacze nie mają wpływu. W osobie prezesa widać duże pokłady sportowej ambicji oraz pozytywne zapatrywanie się na przyszłość. Od Krynicy ciężko oczekiwać, by w pierwszym sezonie po powrocie rozdawała karty, zwłaszcza, że budowa składu wciąż jest w fazie głębokiego planowania. Możliwe jednak, że mamy do czynienia z powrotem klubu, który w niedalekiej przyszłości może zostać nową siłą na hokejowej mapie Polski.
Komentarze