Joonas Sammalmaa: To jest nasza chwila, którą musimy wykorzystać
Już dziś TatrySki Podhale Nowy Targ stanie przed szansą przypieczętowania awansu do finału PHL. O ostatnim meczu w Tychach i jego szalonej końcówce rozmawialiśmy z fińskim napastnikiem Joonasem Sammalmą, który opowiedział również o swojej karierze oraz zainteresowaniach.
HOKEJ.NET: Co za mecz! Jeszcze pół minuty przed jego zakończeniem TatrySki Podhale przegrywało, a teraz stoimy i rozmawiam z jednym z członków zwycięskiej drużyny. Działo się sporo w tym spotkaniu, prawda?
Ciężki mecz, bardzo ciężki. Wierzyliśmy w siebie i w koncepcję gry, którą przyjęliśmy. Dzięki temu byliśmy w stanie walczyć do końca, co doprowadziło nas do dogrywki. Udało się odrobić dwubramkową stratę, a później to już popis indywidualnych umiejętności Krzyśka Zapały, który zapewnił nam wygraną.
Po raz pierwszy w tej półfinałowej serii wyszliście na prowadzenie. To jest ten moment, w którym już tylko trzeba „dobić” przeciwnika?
Tak, zgadzam się z tym. To jest nasza chwila, którą musimy wykorzystać. Mamy teraz mecz u siebie. Szala przechyliła się teraz na naszą stronę.
Trzeba przyznać, że Podhale dobrze wyglądało w tym meczu w ataku. Przeprowadziliście wiele akcji ofensywnych, co w połączeniu z nieustępliwą, waleczną postawą do ostatnich sekund dało efekt. Zgodzisz się z tą opinią?
Też jestem tego zdania. Faktycznie przeprowadziliśmy wiele akcji ofensywnych, nie schowaliśmy się za podwójną gardą, tylko parliśmy do przodu. Myślę, że z każdą grą będzie to wyglądało jeszcze lepiej. Chcemy stwarzać coraz więcej okazji strzeleckich, bo to najlepszy sposób, żeby podnieść skuteczność. Czym więcej oddasz uderzeń na bramkę rywala, tym większa szansa, że coś wpadnie.
Co twoim zdaniem należy jeszcze poprawić w grze „Szarotek”, aby przypieczętować awans do finału. A może wszystko już działa perfekcyjnie? Jak uważasz?
Myślę, że powinniśmy być jeszcze skuteczniejsi. Przydałoby się, żeby „guma” częściej lądowała w siatce rywali. Poza tym uważam, że lepiej byłoby, gdybyśmy dłużej utrzymywali się przy krążku.
Nie należysz do zawodników, którzy mogą pochwalić się świetnymi warunkami fizycznymi. Jesteś jednym z najniższych w drużynie Tomka Valtonena. Ciekawy jestem jakie masz sposoby na to, żeby pozostawać w równorzędnej walce z tymi wszystkimi „wielkoludami” naprzeciwko, których stajesz?
No tak muszę nadrabiać pewne niedoskonałości fizyczne. Przede wszystkim poprzez wrodzoną szybkość, którą mam. Często udaje mi się być ułamek sekundy przed przeciwnikiem. Moim atutem jest też wszechstronność. Biorę na siebie nie tylko zadania ofensywne, ale również defensywne. Potrafię grać w osłabieniach i przewagach. Moją broną na tych wszystkich wielkich chłopów jest też to, że staram się być bardziej przewidujący niż oni. Muszę po prostu szybciej reagować.
Zdobyłeś już 45 punktów, co daje ci trzecie miejsce na liście najskuteczniejszych zawodników TatrySki Podhala w bieżących rozgrywkach. To w ogóle twój drugi najlepszy sezon w dorosłej karierze. Więcej „oczek” (55) miałeś tylko w barwach Jukurit w lidze Mestis w trzy lata temu. Czemu zawdzięczasz tak dobrą formę w Polsce?
Przede wszystkim to kwestia bycia częścią dobrego zespołu. Jeżeli otaczają mnie tacy gracze, jakich mamy w Nowym Targu, to nie jest problem dobrze punktować. Przecież takie zdobycze nie biorą się z niczego. Partner musi ci dobrze dograć krążek, albo ustawić się tak, żebyś mógł mu podać na dogodną pozycję. Ja mam wokół siebie zawodników, którzy wiedzą jak się zachować. Poza tym dostają wiele minut na lodzie, co sprzyja indywidualnym osiągnięciom.
Masz bardzo bogate doświadczenie z drugiego frontu fińskich rozgrywek, czyli z Mestis, gdzie rozegrałeś prawie 250 spotkań sezonów regularnych i play-off. Czy PHL w jakimś stopniu przypomina ci tamte rozgrywki?
Tak, jest wiele podobieństw. Na pewno w Mestis średnia wiekowa jest znacznie niższa. Tam gra wielu młodych zawodników. W poprzednim sezonie w Hermesie byłem drugim najstarszym graczem tej drużyny wraz z kilkoma innymi kolegami. Na pewno w tamtych rozgrywkach nie gra się tak fizycznie jak tutaj. To zrozumiałe. W Polsce są hokeiści z większym doświadczeniem, określonymi umiejętnościami i dlatego jest nieco inna specyfika. Mecze w fazie play-off w PHL wyglądają lepiej niż rywalizacja w Mestis. Tu jest wyższy poziom.
Nie udało ci się jak do tej pory zaistnieć tak na stałe w fińskiej ekstraklasie. W Liidze masz na koncie raptem 24 spotkania, a przecież śmiało można powiedzieć, że w Mestis zaliczałeś się do wyróżniających zawodników. Z czego wynika ten brak sukcesu w Liidze?
Na przeszkodzie stawały mi kontuzje. Za pierwszym razem już po czterech meczach przyplątał mi się poważny uraz. Przy drugiej szansie gry w Liidze, czyli podczas pobytu w TPS Turku nabawiłem się kontuzji kostki, co znów mnie skutecznie wyłączyło na dłuższy czas. Skończyło się zresztą operacją, a że nie było wiadomo, co będzie dalej z moim zdrowiem, to klub nie zdecydował się przedłużyć kontraktu. Później już nie miałem kolejnych propozycji z ekstraklasy. Trudno. Nie rozpaczam nad tym. Inne ligi też oferują ciekawą grę. Codziennie staram się wykonywać na treningach wszystko na 100% po to, żeby wciąż podnosić swoje umiejętności i być coraz lepiej wyszkolonym.
Co bardziej sobie cenisz na liście swoich sukcesów – zdobycie Pucharu Europy (poprzednik Hokejowej Ligi Mistrzów – przyp. red.) w 2014 z JYP Jyväskylä czy triumf w Mestis dwa lata później w barwach Jukuritu Mikkeli? Zestawiłem akurat te dwa wydarzenia, ponieważ choć wydawałoby się, że odpowiedź może być tylko jedna, to w Pucharze Europy zagrałeś wtedy zaledwie dwa mecze i zdobyłeś jedną bramkę, a w przy mistrzostwie w Mestis byłeś jedną z czołowych postaci w zespole i zaliczyłeś indywidualnie swój najlepszy sezon w karierze.
Moje najlepsze wspomnienia dotyczą JYP Jyväskylä. Tam spędziłem chyba osiem lat. Walczyliśmy z chłopakami najpierw w rozgrywkach juniorskich o miano najlepszej drużyny kraju (z powodzeniem w 2011 roku – przyp.red.), potem tym samym składem graliśmy w Mestis, a niektórzy z nas przebili się też do składu pierwszej drużyny.
Wracam jeszcze do roku 2016. Wygrywasz z Jukuritem mistrzostwo drugiego frontu w Finlandii, jesteś kluczową postacią zespołu i nagle wyjeżdżasz do sąsiedniej Szwecji, by grać na trzecim poziomie rozgrywkowym. Czy coś poszło wtedy nie tak, że zdecydowałeś się na taki ruch?
Nie wiem, czy to w ogóle można rozpatrywać w kategoriach, że coś poszło źle. Division 1 to dobra liga z dużą ilością graczy prezentujących wysoki poziom. Nie ukrywam, że poszedłem tam po to, żeby zyskać również nowe doświadczenia. Podobało mi się na tyle, że chciałem nawet zostać dłużej. Miałem jednak jednoroczny kontrakt i po zakończeniu sezonu stało się tak, że wróciłem do ojczyzny. W Division 1 był nawet chłopak, który po roku dostał kontrakt w SHL, a potem miał podpisaną umowę z klubem w NHL. Szwedzki hokej jest naprawdę mocny. Tam nawet rozgrywki trzeciego frontu to naprawdę dobra liga.
Chcesz powiedzieć, że szwedzka trzecia liga jest lepsza niż wyższe klasy rozgrywkowe w Finlandii?
To liga o innej charakterystyce. Znacznie szybsza niż fińska Mestis. Wiesz, w każdym kraju rozgrywki mają jakiś swój znak rozpoznawczy.
Skoro tak, to jak scharakteryzujesz PHL?
Siłą polskiej ligi jest wyrównana stawka ośmiu drużyn. Pierwsza runda play-off pokazała, że wszystko może się w tej rywalizacji wydarzyć. Postawa drużyn z Gdańska oraz Oświęcimia to było coś wielkiego. Napędzili strachu zdecydowanym faworytom z Katowic i Tychów. To wielki atut tej ligi, coś co w niejednym miejscu chcieliby mieć. Polska ekstraklasa jest naprawdę ciekawa. Zawodnicy mają spore umiejętności. Jest potencjał.
Wskazałeś już mocne strony naszych rozgrywek, pora zatem usłyszeć co twoim zdaniem powinno ulec poprawie?
Przydałoby się więcej drużyn i młodych graczy. Ciężko mi dokładnie powiedzieć, bo to mój pierwszy sezon tutaj, no ale te kwestie rzuciły mi się w oczy. Na pewno widać potencjał w tych rozgrywkach.
Z tego co słyszałem Joonas Sammalmaa to typ wytrawnego turysty, który lubi być w nowych miejscach, zwiedzać, oglądać. Czy to prawda?
Tak, lubię to. To jest właśnie plus grania zagranicą. Można poznać nową kulturę, nowe obyczaje. Mnie takie rzeczy bardzo interesują. Lubię poznawać nowe miejsca, zwiedzać. Blisko Nowego Targu jest wiele ciekawych miejsc, jak na przykład Zakopane, gdzie są piękne góry.
Rozumiem, że skoro masz taką pasję, to widziałeś zapewne coś więcej u nas niż tylko Zakopane, czy tak?
Staram się zobaczyć jak najwięcej. Jeżeli jest na to czas, to dlaczego tego nie zrobić. To lepsze niż bezczynne siedzenie. Przez to człowiek zyskuje wiedzę, poszerzają się horyzonty. W Finlandii też jest wiele pięknych miejsc, jak na przykład Lappeenranta (miasto w południowo-wschodniej części kraju z malowniczym jeziorem – przyp.red), gdzie można oddawać się niesamowitym spacerom. W Polsce jest inaczej. Inna jest charakterystyka kraju. Bardzo podobało mi się w kopalni soli w Wieliczce, no i Kraków, coś pięknego. Rynek i okolice po prostu bajeczne.
Grasz w hokeja, zwiedzasz, poznajesz nowe miejsca, a co robisz, kiedy nie jesteś „w ruchu”, tak wiesz bardziej w zaciszu domowego ogniska?
Dużo czasu zajmuje mi nauka. Jestem studentem jednego z fińskich uniwersytetów na kierunku handel międzynarodowy i zarządzanie. Uczę się online, także nie przeszkadza mi to grać w Polsce, a zdobywać wykształcenie w swoim kraju.
Czy to pomysł na życie po zakończeniu kariery zawodniczej?
Być może zajmę się tym kiedyś zawodowo. Uczę się na temat marketingu sportowego, także z pewnością mógłbym to wykorzystać zostając gdzieś blisko mojej aktualnej profesji. To bardzo interesujące, ale teraz naprawdę trudno jest powiedzieć, co będzie w przyszłości.
Rozmawiał: Dawid Antczak
Komentarze