Jesse Jyrkkiö: Golf to moja wielka pasja
Fin Jesse Jyrkkiö pojawił się w katowickim zespole z początkiem bieżącego roku. Bardzo dobrze wprowadził się do drużyny, zostając jednym z podstawowych defensorów „GieKSy”. Rozmawialiśmy z nim między innymi o golfie i jego sławnych kolegach z tafli.
HOKEJ.NET: W ubiegły piątek pokonaliście Unię Oświęcim na otwarcie fazy play-off aż 8:3, prowadząc po dwóch tercjach siedmioma bramkami. W rewanżu nie przypominaliście tamtej drużyny, a mecz zakończył się wygraną gospodarzy. Skąd taka różnica na przestrzeni zaledwie kilku dni?
Porównując te dwa spotkania, trzeba przyznać, że w piątek byliśmy pełni energii, „naładowani”, czego dzisiaj zabrakło. Myślę, że wynikiem tamtej postawy była długa przerwa, którą mieliśmy. Każdy chciał już wejść na lód i rywalizować. Nasz rywal w żadnym meczu nie zagrał źle. To, że w piątek na końcu wyglądało to aż tak dobrze dla nas, to wynik szybko strzelonych bramek, którymi obrazowo mówiąc „zabiliśmy mecz”. Wiadomo, że w takiej sytuacji przeciwnikom było ciężko już coś zrobić i stąd też taki wysoki wynik, który mógłby sugerować, że Unia słabo grała. Tak jednak nie było, a o ich umiejętnościach mówi za siebie drugi pojedynek serii. Zagrali naprawdę dobrze, a przede wszystkim mądrze.
Katowicki GKS uważany jest powszechnie za głównego faworyta bieżącej edycji ligowej. Czy odczuwasz związaną z tym presję wyniku?
Jestem tutaj dopiero od półtora miesiąca. Muszę przyznać szczerze, że nie odczuwam za bardzo żadnej presji. Wiem natomiast, że mamy bardzo dobry zespół i że jest przed nami wielka szansa na zwycięstwo , czyli zdobycie mistrzostwa Polski.
Rozegrałeś w Polsce jak na razie 10 spotkań, zdobywając w nich 11 „oczek” (2G + 9A). To daje bardzo dobrą średnią 1,1 punktu na mecz. Łatwo zdobywa się w naszej lidze gole i zalicza asysty?
Tak jak już powiedziałem mamy bardzo dobrą drużynę. Tak jest, że kiedy grasz z ludźmi na odpowiednim poziomie, to łatwiej jest o zwycięstwa, ale nie tylko. Wtedy również idą w górę twoje statystyki. Często patrząc na indywidualne wyniki danego zawodnika warto przyjrzeć się całemu zespołowi, bo to wypadkowa dobrej gry drużyny. PHL nie jest łatwa, to niezła liga. Muszę przyznać, że najlepsze drużyny w Polsce, to są ekipy, które mają swoją jakość.
PHL jest dziewiątą ligą seniorską, w której występujesz, ale w dorobku masz tylko jeden tytuł mistrzowski zdobyty z KooKoo Kouvola w 2014 roku. Wygraliście wtedy w Mestis, czyli na bezpośrednim zapleczu fińskiej ekstraklasy. Czy w 2019 wreszcie uda ci się wznieść puchar za zwycięstwo w rozgrywkach najwyższego poziomu w danym kraju?
Liczę na to. To jedna z przyczyn, dla których tutaj przyszedłem. Wiedziałem, że mamy szansę wygrać. Byłem świadomy poziomu tego zespołu. A tak jak powiedziałeś, póki co moim jedynym tytułem w seniorskim hokeju jest triumf w lidze Mestis, więc jestem zainteresowany powiększeniem mojej malutkiej kolekcji.
W swojej karierze zdążyłeś już występować w siedmiu krajach zanim dotarłeś do Polski. Masz zatem dobre rozeznanie w poziomie europejskich rozgrywek. W którym miejscu umiejscowiłbyś zatem PHL?
Polska liga przypomina mi rozgrywki Ligi Alpejskiej, w której występowałem w tym sezonie w barwach słoweńskiego HDD Jesenice. Tam grały również zespoły z Włoch i Austrii. Porównałbym ją także do duńskiej Metal Ligaen. Z tym, że w PHL jest nieco większe rozwarstwienie poziomów pomiędzy czołowymi zespołami, a resztą stawki. Moim zdaniem czołowa ósemka w Polsce to zespoły prezentujące dobrą jakość i dysponujące ciekawymi zawodnikami.
W GKS-ie tworzycie jako Finowie niezłą kolonię. W sumie jest was czterech w tym klubie. Czy znałeś swoich rodaków, z którym teraz grasz, zanim zjawiłeś się w Katowicach?
Znałem ich tylko pobieżnie, na takiej zasadzie, na jakiej zna się przeciwników ligowych, którzy gdzieś tam się przewinęli podczas trwania kariery. W zasadzie tylko o Janne Laakkonenie potrafiłem powiedzieć coś więcej. Graliśmy kiedyś chwilę ze sobą w jednej drużynie.
Wiem, że znacie się z Iiro Vehmanenem z oświęcimskiej Unii. Przez kilka lat wspólnie graliście w drużynie U18 i U20 Ässät Pori. Jesteście dobrymi kolegami?
Graliśmy sporo ze sobą w młodości i muszę powiedzieć, że byliśmy wtedy naprawdę blisko. Przyjaźniliśmy się. Później nasze drogi rozeszły się. Każdy poszedł w innym kierunku i te nasze relacje uległy poluźnieniu. Oczywiście lubimy się nadal.
Vehmanen jest bardzo lubiany przez oświęcimskich kibiców. To facet, który wydaje się nie mieć żadnych problemów, zawsze uśmiechnięty, skory do żartów, zadowolony z tego gdzie jest i optymstycznie nastawiony do każdej sytuacji. Czy takim właśnie jest w twojej opinii?
Nie jestem tego pewien, czy Iiro taki jest, ale z całą pewnością taki stara się być. Zawsze zabawny i luźny (śmiech). On jest gościem, który lubi skupiać na sobie uwagę. To taki typ (śmiech).
Widziałeś gola Aleksandra Barkova, którego zdobył teraz w meczu z Montreal Canadiens? Przełożył kija pomiędzy nogami i w taki ekwilibrystyczny sposób pokonał Careya Price’a, a poprzedził to niezły rajd.
Tak, widziałem. Niesamowicie to zrobił. To bardzo zdolny zawodnik. Grałem z nim razem kiedy miał 16 albo 17 lat. Występowaliśmy wtedy w Tappara Tampere. Był bardzo dobry i po tamtym sezonie (2012/13 – przyp.red.) odszedł prosto do NHL, gdzie gra do dzisiaj (jest kapitanem Florida Panthers – przyp.red.).
Czy to najlepszy hokeista z jakim przyszło ci grać w jednej drużynie? A może Mikael Granlund obecnie występujący w Minnesota Wild?
Granlund też był niesamowity. Pamiętam, że wspólnie występowaliśmy w reprezentacji Finlandii na mistrzostwach świata juniorów (w sezonie 2008/09 – przyp.red.). Jeżeli się nie mylę to do niego należy rekord, który wtedy ustanowił. Był najmłodszym graczem w historii, który zagrał w czempionacie U20. Miał wtedy 16 lat. Jeżeli jednak miałbym wybierać z nich dwóch, to zdecydowałbym się na Barkova. Jest odrobinę lepszy moim zdaniem.
Dzięki swojej bogatej karierze hokejowej widziałeś już niejedno miejsce w Europie. Jak podoba ci się w Polsce?
Podoba mi się tutaj. Katowice są dużym miastem, w którym jest wszystko co tylko potrzebne do życia. Duże wrażenie zrobił na mnie Kraków, do którego wybraliśmy się pewnego razu z Janne (Laakkonenem – przyp.red.). Zostaliśmy tam nawet na noc. Starówka jest przepiękna. Szczerze mówiąc nie widziałem innych miast poza halami, które w nich są, ale co do Katowic i Krakowa to mogę szczerze powiedzieć, że są świetnymi miejscami.
Myślę, że jednak nie ze wszystkiego u nas możesz być zadowolony. Nie mamy zbyt dużo pól golfowych.
Skąd wiedziałeś o moim hobby? (śmiech). Przyznaję, że golf to poza sezonem hokejowym moja wielka pasja. Na razie jest jeszcze za zimno, ale kiedy zrobi się cieplej mam nadzieję, że odwiedzę jakieś pole w Polsce. Słyszałem, że mamy niedaleko Katowic jedno miejsce do gry. Latem golf naprawdę pochłania dużo mojego wolnego czasu.
A masz w szatni „GieKSy” jakichś golfistów, którzy podzielają twoją pasję?
Rohtla i Laakkonen grają. Muszę przyznać, że nie słyszałem o żadnym z moich polskich kolegów, żeby grał w golfa. Latem bardzo często grywamy wspólnie z Kiilholmą. Jesteśmy z tego samego miasta, tak samo zresztą jak Iiro (Vehmanen – przyp.red.). Pochodzimy z Pori. Muszę stwierdzić, że Juha (Kiilholma – przyp.red.) jest moim głównym sponsorem latem (śmiech). Gramy w golfa na pieniądze i nie jestem pewien, czy wygrał ze mną choć raz, także zawsze kończy się to tym, że Juha płaci wszystkie rachunki kiedy spędzamy wspólne czas po golfie.
A jak wygląda twoje życie osobiste? Masz 29 lat. Zdążyłeś już założyć rodzinę?
Mam dziewczynę. Niestety nie ma jej tutaj ze mną, ponieważ obowiązki zawodowe jej na to nie pozwalają, ale ma przyjechać do mnie i zobaczyć jak sobie tutaj radzę.
Rozważasz pozostanie w Polsce na kolejny sezon czy raczej traktujesz to jako krótki epizod, po którym ruszysz w dalszą drogę?
Dalsza gra w PHL to na pewno jedna z opcji. Wszystko wyjaśni się po sezonie. Zobaczymy, ale nie wykluczam takiego rozwiązania.
Rozmawiał: Dawid Antczak
Komentarze