Jančuška odszedł, Zaťko w sądzie walczy o pieniądze. Nowe Zamki nad przepaścią
Znany bardzo dobrze polskim kibicom Milan Jančuška nie jest już trenerem słowackiej drużyny HC Nowe Zamki. Ale klub ma znacznie poważniejsze problemy, bo rozpoczęło się wobec niego postępowanie upadłościowe. Między innymi na wniosek Miroslava Zaťki, któremu władze są winne pieniądze.
Zespół z Nowych Zamków z 9 punktami zajmuje w tabeli słowackiej Tipsport ligi przedostatnie, 12. miejsce. Wczoraj klub rozstał się z trenerem Jančušką. Były szkoleniowiec Podhala Nowy Targ i KH Sanok pracował w klubie od początku zeszłego sezonu. Władze ogłosiły, że poszukują jego następcy, ale sytuacja jest fatalna, bo klub tonie w długach. Do tego stopnia, że sąd w Bratysławie ogłosił właśnie wszczęcie wobec niego postępowania upadłościowego.
To wynik wniosku pięciu byłych hokeistów drużyny z kraju nitrzańskiego, wobec których klub ma zaległości finansowe. Jednym z nich jest występujący obecnie w Unii Oświęcim Miroslav Zaťko. Oprócz niego do sądu w walce o swoje pieniądze zgłosili się: Jānis Andersons, Filip Dundáček, Richard Nejezchleb i Henrich Ručkay. W związku z postępowaniem upadłościowym klub może stracić licencję na grę w ekstraklasie i nie dokończyć sezonu. O zaległościach finansowych w Nowych Zamkach było wiadomo już latem, ale mimo to Słowacki Związek Hokeja na Lodzie (SZĽH) przyznał klubowi licencję na grę w ekstraklasie.
Właśnie za to związek krytykuje agent zawodników Tomáš Krejčí. - Jeżeli ten związek przestrzega słowackiego porządku prawnego i swoich własnych przepisów, to kwestia licencji dla tego klubu powinna być jak najszybciej rozpatrzona ponownie - mówi Krejčí w słowackich mediach.
Przed sezonem SZĽH tłumaczył, że klub spłacił część zaległości. Wiadomo też, że władze HC Nowe Zamki nie zgadzają się z grupą hokeistów, że część pieniędzy jest im należna. - Pan Krejčí, który wypowiada się w tej sprawie, miał 9 zawodników, a 6 z nich dostało pieniądze. Kwestią sporną pozostaje 3 innych - mówił w sierpniu sekretarz generalny związku Miroslav Valíček. - W ich przypadku nie chodzi o całe wynagrodzenie, a tylko o część. Podkreślamy, że nie jesteśmy organem władnym rozstrzygać w sprawie sporów prawnych. Łącznie zawodnikom Nowych Zamków zostało wypłacone ponad 600 tysięcy euro, a z tej kwoty tylko niewielki procent jest sporny. Z punktu widzenia przepisów nie ma podstaw do odebrania klubowi licencji.
Teraz jednak zapadła decyzja sądu o wszczęciu postępowania upadłościowego, która jest efektem starań zawodników o odzyskanie zaległych pieniędzy. - Na szczęście sędziowie w Bratysławie zastosowali przepisy prawa, a nie są pod wpływem ludzi zarządzających ligą - podkreślił Krejčí w swoim oświadczeniu. - Związek powinien teraz zastosować się do tego, co mówił w sierpniu i wreszcie zająć stanowisko. Zgodnie ze swoimi przepisami licencyjnymi musi uznawać decyzję sądu, a to powinno prowadzić do odebrania licencji. Ma teraz szansę, by przestać chować głowę w piasek i wreszcie podjąć decyzję zgodną z przepisami.
Pojawiły się plotki, że już jutro zespół z południowej Słowacji nie wystąpi w meczu ligowym z węgierskim zespołem Jegesmedvék Miszkolc. Sekretarz Valíček jednak temu zaprzecza. - Sytuacja nie zaszła aż tak daleko - mówi. - Wiemy, że grupa zawodników chciała użyć instytucji upadłości, żeby klub szybciej uznał swoje zobowiązania wobec nich, ale cały czas czekamy na to, jak ta sprawa się zakończy. Od procesu licencyjnego latem cały czas monitorujemy sytuację. Otrzymaliśmy informację o wszczęciu postępowania upadłościowego, ale trzeba podkreślić, że nie oznacza to jeszcze ogłoszenia upadłości. Były już pierwsze rozmowy z klubem. Władze ligi zajmą się tą sprawą szczegółowo, a Komitet Wykonawczy związku też będzie o niej rozmawiał na swoim posiedzeniu.
Sam klub opublikował dziś oświadczenie, w którym również podkreślił, że na razie upadłość nie została ogłoszona, a samo wszczęcie postępowania niczego nie zmienia w jego działaniu. - Wszczęcie postępowania upadłościowego oznacza jedynie, że wniosek o nie spełnił wymogi formalne, a na tym etapie nie rozważa się w ogóle tego czy są faktyczne podstawy do stwierdzenia upadłości - przekonuje dyrektor klubu Marek Mráz. - Pracujemy w normalnym trybie i zgodnie ze słowackim porządkiem prawnym. Jesteśmy w kontakcie z uznanymi prawnikami zajmującymi się podobnymi kwestiami i na podstawie tej komunikacji uważamy, iż nic nie wskazuje na to, że upadłość naszego klubu może zostać ogłoszona.
Komentarze