Jak wyglądał powrót ze zgrupowania reprezentacji U20? Hokeiści spali w samochodzie
Młodzieżowi reprezentanci Polski z Sanoka, wracający z badań w Instytucie Sportu PIB w Warszawie, zostali zostawieni na pastwę losu. Hokejowa centrala nie zapewniła im godnych noclegów, więc spali w... podstawionym przez rodziców samochodzie.
Reprezentacja U20 rozpoczęła zgrupowanie 2 sierpnia, a dzień później były przeprowadzone badania wydolnościowe w Instytucie Sportu w Warszawie. Przed wyjazdem na zgrupowanie żaden z uczestników (zawodnicy i sztab szkoleniowy) nie miał objawów typowych dla zakażenia koronawirusem.
– Przed przystąpieniem do badań u dwóch zawodników stwierdzono wyższą temperaturę. Obaj zostali przewiezieni do szpitala zakaźnego w Warszawie, w którym jednemu zawodnikowi zrobiono wymaz. We wtorek wieczorem stwierdzono wynik pozytywny na obecność koronawirusa. PZHL natychmiast podjął decyzję o przerwaniu zgrupowania. Związek jest w kontakcie ze Stacją Sanitarno-Epidemiologiczną w Warszawie, która przekazuje wytyczne dotyczące badań i kwarantanny – czytamy na oficjalnej stronie internetowej Polskiego Związku Hokeja na Lodzie.
Koszmarny powrót
Nie da się ukryć, że hokejowa centrala wykazała się jednak brakiem profesjonalizmu podczas organizowania powrotu dla młodych graczy, o czym już wczoraj informowali nas rodzice zawodników.
Gracze pochodzący ze Śląska mieli rozjechać się do swoich domów, co stanowiło realne zagrożenie dla ich rodzin. Największym problemem było to, jak zapewnić nocleg graczom z bardziej odległych miast jak Toruń czy Sanok.
O komentarz do tej sprawy postanowiliśmy poprosić Danutę Piorun, sekretarz Śląskiego Związku Hokeja na Lodzie, która odpowiada za młodzieżowe zgrupowania. Członkini zarządu PZHL nie chciała odpowiedzieć na pytanie, dlaczego związek nie pomógł młodym graczom.
– Nie wypowiadam się. W tej chwili najważniejszą sprawą jest to, by zabezpieczyć procedury sanepidu. Muszę obdzwonić kilka powiatów – zaznaczyła.
Spanie w samochodzie
Ustaliliśmy, że zawodnicy z grodu Kopernika koniec końców zostali ulokowani w hotelu, z kolei wychowankowie Niedźwiadków Sanok musieli prosić o pomoc swoich rodziców. Otóż ich opiekunowie w nocy zostawili im jeden samochód pod lodowiskiem, by najpierw mogli się w nim zdrzemnąć, a potem wyruszyć w drogę do domu.
Ale to nie wszystko. Mateusz Buczek, Wiktor Dżugan, Mateusz Rogos po wizycie w sanepidzie zostali skierowani na kwarantannę i to na rodzicach spoczął obowiązek wynajęcia hotelu. Wiemy już, że ci gracze za siedem dni przejdą testy na obecność koronawirusa. Jeśli dadzą one wynik pozytywny, to czeka ich jeszcze dłuższa kwarantanna.
Ogromny szacunek dla rodziców, którzy na własną rękę zgłosili sprawę do sanockiego sanepidu.
Jutro dowiemy się, czy toruński sanepid zarządzi kwarantanne w stosunku do wychowanków Sokołów Toruń.
Hokeiści Sanoka z nadzorcą kwarantanny.
Komentarze