GieKSa urwała się ze stryczka!
Tauron KH GKS Katowice nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w rywalizacji o mistrzostwo Polski. Podopieczni Toma Coolena pokonali na własnym lodzie GKS Tychy 5:2. W rywalizacji do czterech zwycięstw przegrywają jednak 1:3.
– Dopóki krążek w grze, wszystko jest możliwe. Oni prowadzą 3:0, ale nie jest to powiedziane, że już wygrali mistrzostwo. Zrobimy wszystko, by odwrócić losy tej rywalizacji – mówił przed meczem Tomasz Malasiński, kapitan GieKSy.
Jego słowa okazały się prorocze, bo katowiczanie zagrali z ogromną werwą. Od samego początku rzucili się do ataku i na efekty nie trzeba było długo czekać. Wynik spotkania spotkania już w trzeciej minucie otworzył Dawid Majoch, który wykorzystał wygrane przez Marka Strzyżowskiego wznowienie i potężnym uderzeniem w długi róg pokonał Johna Murraya.
– Marek przed bulikiem puścił mi oczko, więc wiedziałem na jaki wariant się zdecyduje. Krążek minął defensorów i znalazł się w tercji tyszan, a ja od razu uderzyłem w kierunku długiego rogu. Wpadło i niezmiernie się cieszę – stwierdził autor pierwszego gola.
GieKSa poszła za ciosem i już chwilę później podwyższyła prowadzenie. Uderzenie Jakuba Wanackiego do bramki sprytnie przekierował Tomasz Malasiński, a tyski golkiper mógł tylko wyciągnąć gumę z siatki. To był początek koncertu katowiczan, którzy dobrze grali forecheckingiem i utrudniali życie tyszanom.
Podopieczni Toma Coolena świetnie radzili sobie także na punktach wznowień. W 26. minucie bulik w tercji ataku wygrał Jesse Rothla, a Dušan Devečka popisał się błyskawicznym strzałem. Nieźle wyglądały też ich gry w przewadze. W 32. minucie wykluczenie Joonasa Huovinena wykorzystał Andrej Themár, popisując się znakomitym uderzeniem bez przyjęcia. To były milowe kroki w kierunku zwycięstwa w tym starciu.
Jednak tyszanie nie zamierzali odpuszczać. Tuż przed końcem drugiej tercji nadzieję w ich serca wlał jeszcze Jarosław Rzeszutko, który efektownie położył na lodzie Shane'a Owena i ze stoickim spokojem umieścił gumę w bramce. Po zmianie stron ten sam zawodnik ponownie wpisał się na listów strzelców (podręcznikowo rozegrany zamek) i prowadzenie katowiczan wyraźnie stopniało.
Goście rozpoczęli ambitną pogoń za wynikiem. Ich akcje na nowo nabrały tempa i kolorytu, ale nie zdołali już znaleźć sposobu na golkipera GieKSy. Na dodatek w 57. minucie zostali skarceni przez Dušana Devečkę, który ładnie przymierzył z wysokości bulika i postawił pieczęć na zwycięstwie swojego zespołu.
Powiedzieli po meczu:
Andrej Husau, trener GKS-u Tychy: – Powiem to, co w szatni. Jeżeli czegoś bardzo chcesz, po prostu nie możesz czekać aż spadnie ci to z góry. Wszystko trzeba sobie wywalczyć...
Cóż, dziś nie udało mi się znaleźć odpowiednich słów, żeby zmobilizować drużynę i pomóc jej wygrać ten mecz. Teraz seria wraca Tychów. Co zrobię, żeby teraz lepiej zmotywować drużynę? Kamery są włączone, więc nie powiem.
Tom Coolen, trener Tauronu GKS-u Katowice: – Mieliśmy na początku więcej szczęścia, bo w krótkim czasie strzeliliśmy dwie bramki i złamaliśmy ten wynik. Obie drużyny grały twardo i zostawiły na lodzie sporo zdrowia. W końcu zdobyliśmy gola w przewadze, czego brakowało we wcześniejszych meczach. To duży plus dla nas. Obydwa mecze rozegrane w Katowicach były dobre w naszym wykonaniu.
Tauron KH GKS Katowice – GKS Tychy 5:2 (2:0, 2:1, 1:1)
Sędziowali:
Minuty karne:
Strzały:
Widzów:
Stan rywalizacji
Kolejny mecz:
Tauron KH GKS:
GKS Tychy:
Komentarze