Derek Boogaard - tragiczna historia "bestii" z Minnesoty
Potwór, monstrum, bestia - to tylko niektóre z przydomków naszego bohatera. Tak określali go zawodnicy drużyn przeciwnych. Kibicom znany był jako „Boogyman”. Złośliwy, zawsze wściekły, nieskazitelnie brutalny i chętny do draki jak co drugi dres w latach dziewięćdziesiątych. Potencjalni rywale nie spali po nocach, dostawali depresji i napadów lęku na myśl o tym, że przyjdzie im skrzyżować z nim rękawice. Jeden z najbardziej brutalnych ochroniarzy, jeden z najłagodniejszych ludzi poza lodem. Wreszcie najtragiczniejsza postać i powód, dla którego rozmowy o encefalopatii w hokeju nabrały tempa jak nigdy przedtem.
Osiągnięcia w skrócie
Derek Boogaard nigdy nie zdobył Pucharu Stanleya. Ba, nigdy nie chciał być ochroniarzem ani bić się na lodowisku. Nie zmienia to faktu, że w lidze juniorskiej do lat 18 zaliczył 206 minut kar w 28 spotkaniach. Szybko okazało się, że wyrośnięty gigant doskonale sprawdzi się w fachu, który przeżywał wtedy prawdziwy renesans.
277 spotkań, blisko 600 minut kar i miłość kibiców, która nie zdarza się często.
Derek Boogaard nie znosił walczyć, ale stłukł by dla Ciebie każdego
Podczas jednego ze spotkań młody kibic i fan Dereka Boogaarda miał ze sobą plakat z napisem „nawet Chuck Norris boi się Boogaarda”. Andrew Brunette, wieloletni kolega z zespołu mówił, że „Boogy” nie lubił się bić, ale lubił bronić kolegów z drużyny. Wszyscy podkreślali, że czuli się niesamowicie bezpieczni, wręcz „zaopiekowani” gdy Derek siedział na ławce. Nie musiał nawet grać, dostawał po 3-5 minut na lodzie tylko po to, by zapewnić spokój swojej ekipie.
Koledzy z drużyny nazywali go starszym bratem. Jeśli rywal zrobił ci krzywdę to można było mieć pewność, że Derek wręcz ochrzani trenera, by ten pozwolił mu wyjechać na lód i wyrównać rachunki.
Boogaard dosłownie miażdżył twarzy i wciskał nosy w policzki
27 października 2006 roku to jeden z niewielu dni, gdy Boogaard ustawicznie próbuje unikać bójek. Zaczepiany, próbuje skoncentrować się na grze w hokeja i próbach zdobycia jakichkolwiek punktów. Głównym zaczepiającym jest tu Todd Fedoruk. Gracz Anaheim Ducks - nieduży jak na NHL zabijaka - próbował, jak to sam określił, zarobić na chleb jedynym, co potrafił robić tak dobrze, że mógł grać na tym poziomie rozgrywkowym.
Na jego nieszczęście, Boogaard w końcu przychyla się do prośby i od początku widać dominację potwora z Minnesoty. Boogyman szarpie Fedoruka raz za razem szukając ciosu idealnego, który w końcu udaje mu się zadać. Fedoruk pada na lód trzymając dłonią twarz, jak gdyby ta miała za chwilę odpaść. Napastnik Ducks mówił, że zawodnicy uderzali kijami w bandy na znak pochwały dla jego bójki z gigantem z Wild, ale im bliżej znajdował się ławki zawodniczej, tym bardziej wszystkim rzedła mina. Jego twarz była dosłownie wgnieciona.
Przez noc w szpitalu ofiara potwornej siły Boogaarda otrzymała końską dawkę leków przeciwbólowych. Potworne ciśnienie, palący ból i zniekształcenie, problemy z widzeniem – to był dopiero początek. Druty, płytki, implanty, sztuczne zęby – to tylko część rachunku strat. Jego twarz wyglądała tak źle, że każda następna bójka poprzedzana była pytaniem rywali czy na pewno tego chce.
Pierwszą bójkę zawodnik zaliczył już w wieku 15 lat. 20-letni wówczas rywal zaproponował pojedynek. Boogaard zgodził się i szybkim pierwszym ciosem złamał mu nos tak bardzo, że ten przytulił się do twarzy oponenta. Już wtedy wiadomo było, w jaki sposób napastnik będzie zarabiać na życie.
Derek Boogaard nie musiał być trzeźwym, by grać?
„Boogyman” bił się bardzo dużo. Powodowało to chociażby ból pięści, który jak się później okazało, był w części wytworzony przez poobijany i chory na encefalopatię mózg. Ojciec Dereka, Len, oskarża jednak lekarzy ligowych o to, że dołożyli swoją cegiełkę do śmierci syna.
Według doniesień, zawodnik miał „oblać” 12 z 14 testów na obecność substancji niedozwolonych. Boogaard miał mieć w organizmie znaczne ilości leków na bazie opioidów. Sam gracz nieraz przyznawał się do nielegalnego nabycia narkotyków, za co też nie zawsze był karany.
Nie zmienia to faktu, że Boogaard był na ligowym „odwyku” gdzie całkowicie wypłukano go z jego „ulubionej” substancji, czyli oksykodonu. Sam zainteresowany szybko przyznał się, że po wyjściu pojechał z bratem na imprezę, na której planował się upić. Ta decyzja miała kosztować go życie.
Ojciec zawodnika powtarza, że system zawiódł jego syna. Derek ciągle łamał prawo, naginał przepisy a wszyscy dookoła mu na to pozwalali.
Boogard zmarł z „bólu”
13 maja 2011 roku członkowie rodziny Boogaardów przyjeżdżają w odwiedziny do Dereka. Znajdują go nieprzytomnego w jego mieszkaniu w Minneapolis w Minnesocie. Oficjalnym powodem śmierci jest przypadkowe przedawkowanie narkotyków i alkoholu. Boogaard był świeżo po detoksykacji, w związku z czym jego organizm prawdopodobnie nie poradził sobie z jego „standardową” dawką.
Rodzina przyznała, że dzielny zawodnik potrafił trzymać dłonie w kostkach lodu po kilka godzin dziennie by łagodzić ból. Przyznał, że ani detoks, ani odstawienie proszków nie pomogło na potworny ból, z jakim zmagał się twardziel. Analiza mózgu wykazała encefalopatię, czyli chorobę powodującą rodzaj demencji w wyniku urazów i wstrząsów. Sam gracz miał ich zaliczyć 2-3 w ciągu gry w NHL, jednak rodzina mówi, że wiedziała o co najmniej 10-12 tego rodzaju kontuzjach.
Mimo, że zawodnik ostatnie dni kariery spędził w barwach Rangers, to w Minnesocie urządzono ceremonię pożegnalną. Łamiąca serce uroczystość miała miejsce przed meczem tamtejszych Wild, w barwach których Boogaard spędził 5 lat i którym absolutnie oddał swoje serce.
Komentarze
Lista komentarzy
boogerd
już myślałem że to o mnie chodzi;))))