Ciesz się z sukcesów, wyciągaj wnioski z porażek [FELIETON]
„Pamiętaj, że każda klęska jest nawozem sukcesu” – tymi słowami próbował uspokajać się prezes Stefan, w kultowej komedii Olafa Lubaszenko „Poranek Kojota”. Tę złotą dewizę polecam również powtórzyć wszystkim kibicom, którzy zdążyli już wystawić nekrolog naszym kadrowiczom.
Oczywiście, że wynik, a przede wszystkim styl, jaki zaprezentowała reprezentacja mnie rozczarował. A szczerze przyznaję, że w nasze grupowe zwycięstwo wierzyłem. Kac po tym turnieju jest nieodzowny, bowiem mamy świadomość, że nie trzeba było przenosić złotych gór, aby pokusić się o wygraną.
Najbardziej smucą mnie dwie sprawy. Po pierwsze, w przypadku awansu, mielibyśmy na horyzoncie kolejne reprezentacyjne wydarzenie, więc straciliśmy okazję do lokowania hokeja w telewizji. Jak powszechnie wiadomo w polskim kibicu są dwa wilki: pierwszy mu podpowiada, że wie absolutnie wszystko o każdej dziedzinie sportu, a drugi nakazuje mu czynienie publicznego ostracyzmu w przypadku jakiejkolwiek porażki. Zwyczajnie szkoda, że nie udało się rozegrać dobrego turnieju, aby przedłużyć, jak najlepszą atmosferę wokół kadry.
Mam wrażenie, że blask salonów Elity, które ponownie się dla nas otwarły, nieco nas oślepił. Fakt uzyskania awansu do grona najlepszych drużyn, nie sprawi, że wszystkie problemy, które trawią nasz rodzimy hokej cudownie ustaną, a nasi zawodnicy automatycznie zyskają kolejny stopień hokejowego wtajemniczenia, który dotychczas był im nieznany.
Rozumiem jednak w pełni obawy kibiców. To oczywiste, że na trzy miesiące przed startem mistrzostw chcieliby, aby reprezentacja dała jasny sygnał gotowości, pokonując rywali z niższych dywizji. Jednak czy nie zabrakło nam nieco odniesienia do faktów? Korea w światowym rankingu plasuje się bezpośrednio nad nami, Ukraina pięć oczek niżej. Niezależnie od podziału na dywizję, te reprezentacje będą z nami rywalizować na zbliżonym poziomie.
Wiemy doskonale, o co będzie toczyć się gra w maju i w których meczach będziemy chcieli budować swój dorobek punktowy. Nikt nie wybiera się do Ostrawy licząc, że zobaczy rozbitych przez Polaków Amerykanów, bądź Szwedów. Naszym sufitem jest rywalizacja w grupie drużyn balansujących pomiędzy spadkiem a awansem. Upragniony powrót przypadł chyba w najlepszym na to momencie, gdy mistrzostwa odbywają w sąsiednich Czechach. Będziemy mieć hokejową Elitę z udział Polaków niemal pod nosem.
Dlaczego więc nie chcemy podchodzić do tych wydarzeń w charakterze święta i czegoś ekstra dla naszego środowiska? Zawaliliśmy turniej w Sosnowcu? Nasza narracja momentalnie musi przyjąć kierunek przepowiadania dwucyfrowych wyników i srogiego lania. Stan naszego hokeja wypracowywany był latami, wśród tych wszystkich problemów mamy upragniony powrót do Elity. Może warto po prostu cieszyć się tym okresem? Może się przecież okazać, że na kolejną taką imprezę będziemy czekać kolejne dwadzieścia lat.
Rok w sporcie to szmat czasu. I to widać dosadnie w grze naszej reprezentacji. Wszystkie fundamenty, na których opieraliśmy swoją siłą, zostały podkopane. Przede wszystkim nie omijają nas urazy, co w przypadku ograniczonego potencjału kadrowego, staje się sporym problemem. Nie chodzi tylko o absencję, ale również o dyspozycję tych zawodników, którzy świeżo po urazach wrócili. W optymalnej dyspozycji nie są również nasi ligowcy, którzy w bardzo dużym stopniu decydowali o naszym potencjale ofensywnym. W zeszłym roku na koniec sezonu zasadniczego, reprezentanci Polski, którzy jechali na mistrzostwa zajmowali w klasyfikacji kanadyjskiej odpowiednio pierwsze, drugie, czwarte oraz siódme miejsce. Dzisiaj choć liderem jest Patryk Wronka, dalej na czwartym miejscu jest kontuzjowany Alan Łyszczarczyk, to kolejni reprezentanci są znaczenie niżej: Bartosz Fraszko czternasty, Grzegorz Pasiut szesnasty, a Krystian Dziubiński na trzydziestym piątym miejscu. To jest problem, który znacznie ogranicza potencjał naszej kadry. I z pewnością trener Kaláber ma świadomość, że nie będzie miał komfortu zagrania jeden do jednego talią z Nottingham.
Czy ktoś w Sosnowcu zdołał pokochać hokej?
Miałem wiele obaw o otoczkę wokół turnieju w Sosnowcu. Niestety większość z nich była słuszna. Turniej był bardzo słabo reklamowany. Osoby, które interesują się sportem, lecz nie są ukierunkowane szczególnie na hokej, niespecjalnie miały możliwość, aby dowiedzieć się o kwalifikacjach olimpijskich.
Miasto, czy nawet cała aglomeracja, najmniejszym bilbordem, bądź akcją promocyjną nie zdradzały, że czeka nas takie wydarzenie. W pełnej konsternacji była przeprowadzona organizacja imprezy, Sosnowiec do ostatnich minut przed meczem nie dawał po sobie znać, że jest gospodarzem meczu reprezentacji.
Wiele dyskusji wywołały ceny biletów. Organizatorzy wyszli z założenia, że może nie będziemy reklamować turnieju, ale za to bilety będą drogie. Efekty najlepiej pokazują liczby.
Kameralny Stadion Zimowy mający 2 545 miejsc, wypełnił się w taki o to imponujący sposób:
Mecz z Estonią 930 kibiców - 36,5 % wypełnienia
Mecz z Ukrainą 1817 kibiców - 71,5% wypełnienia
Mecz z Koreą 1101 kibiców - 43% wypełnienia
O ile mecz przeciwko Estonii rozgrywany był w średnio dogodnym terminie, o tyle organizatorzy dostali również spory handicup, w postaci meczu przeciwko Ukrainie, której sporo obywateli przebywa w naszym kraju.
Ciężko cokolwiek dobrego powiedzieć o organizacji turnieju, skoro zwyczajnie zabrakło na nim kibiców. W tak istotnym roku dla polskiego hokeja, pierwszy występ reprezentacji przed własną publicznością, organizujemy w taki sposób, że nie potrafimy zachęcić kibiców do przyjścia na mecze.
Brytyjczycy mogącą pomieścić 3 100 kibiców Vindico Arenę wypełniali odpowiednio w 60%, 85% oraz 93%.
Węgrzy, dysponujący obiektem o bliźniaczej pojemności, dwukrotnie na poziomie 75% oraz 57%. Jako jedyni nie zdołaliśmy dwukrotnie nawet w połowie wypełnić hali. Te liczby są naprawdę sporym powodem do wstydu. Jakie jeszcze warunki musiałyby sprzyjać, aby udało się w przeszło dwumilionowej aglomeracji, w obrębie której jest kilka klubów hokejowych zorganizować turniej, który cieszyłby się jakimkolwiek zainteresowaniem? Osobom decyzyjnym polecam błyskawiczną refleksję.
Komentarze
Lista komentarzy
Arma
Może wyjdę na hipokrytę ale nie potrafię znaleźć dobrego powodu by organizować takie imprezy w miejscach gdzie jest klub hokejowy. Promocja czyli poczta pantoflowa bo kibic hokeja kogoś namówi na mecz, to żadna promocja. Na dodatek to zadziała jeszcze gorzej w takim Sosnowcu, Tychach, Oświęcimiu czy w Katowicach. Czemu ? Bo chce się namówić kibiców którzy widzą reprezentantów co piątek i niedziele. Po co kibic ma płacić 80 zł przed wydarzeniem, albo 100 zł w kasie gdy parę dni później do jego miasta przyjedzie drużyna z reprezentantami, wspierana przez mocnych obcokrajowców ? W tej lidze gra prawie cała kadra, mogę zapłacić za bilet by klub sobie zarobił, i mam to samo na miejscu.
Arma
Nie obraźcie się w tej centrali (Chociaż wątpie że taka śmietanka towarzyska będzie czytać co plebs ma do powiedzenia) ale widać że to wciąż jest oszczędzanie w każdym aspekcie, także myślowym. Skoro marzy wam się promocja hokeja, to może warto promować go w miejscach gdzie nie ma klubów ? Tak się składa że mam paru znajomych w miastach gdzie nie ma ligi, i bardzo ubolewają nad tym bo chcieli by pójść na mecz a nie mają możliwości, czy jeden z drugim poszedłby na kadre ? To chyba oczywiste, nawet jeśli mieli by przepłacić za bilet
Paskal79
Po pierwsze nie jesteśmy tacy mocni jak to się niektórym wydawało (zwłaszcza kibicom) po awansie do Elity ,a po drugie nie jesteśmy tacy słabi jak to znów piszą niektórzy kibice po tym turnieju.Po Trzecie najbardziej z tego że nasi awansowali chcieli się nachapac oczywiście ludzie z PZHL! ,zamiast promocji zrobili ceny biletów z kosmosu ,bo sądzili że ludzie są ,,[****] '' i to że my awsowali do Elity przysłoni nam oczy, przecież nie graliśmy z nikim takim co by było,,wow '' tylko drużynami zbliżonego poziomu do naszej kadry,zamiast zrobić bilety w dobrej cenie ,to jak zwykłe chcieli się nachapac,a tak były by pełne trybuny i może ponieśli by ich kibice do lepszej gry,bo każdy kto się zna to widział że nasi liderzy 4-5 zawodników nie było w dobrej formie.
PABLOMWA
Ciekawe po ile były bilety w Anglii i na Węgrzech? Myślę, że gdyby bilety były w rozsądnych cenach to trybuny byłyby pełne,a lepszy doping pomógł by naszej reprezentacji. "Brawa" dla PZHL i osób które decydowały o cenach biletów !
Gość GKS
Moim zdaniem lokalizacja turnieju w Sosnowcu była dobrym rozwiązaniem. Kluby i kibice w promieniu kilku-kilkudziesięciu kilometrów. Sporo pracujących i mieszkających na Śląsku Ukrainców i Koreańczyków, co było widać na trybunach.
Pamiętając finał PP w Krynicy można pomyśleć że tam byłoby dobrze ale zapewne byłoby jeszcze gorzej.
Na finale frekwencję zrobili kibice klubowi których wielu tam by nie dojechało na mecze kadry.
Ceny biletów mogły zrobić swoje. Byliśmy na trzech meczach i patrząc na puste miejsca tak pomyślałem.
Oczywiście bilety po np. 30 zł też mogły nie gwarantować pełnej hali ale tego już się nie dowiemy.Ewentualnych kosztów związanych z wynajmem hali i obsługi turnieju też nie znamy.
dzidzio
Zgadzam się z analizą i jej wnioskami. Do siebie dodam że impreza miała być formą promocji hokeja. Czy była ? Otóż nie bardzo. Związek zaoferował drogi produkt nie oferując w zamian za wiele. Żeby nie napisać nic. Działaczom związkowym poleciałbym następnym razem przeanalizować harmonogram imprez na ZPS o ceny. Dla przykładu podam że na nadchodzący i miniony turniej Pucharu Polski w koszykówce ceny na mecze zaczynały się od 15 zł i nie były to miejsca z fatalną widocznością. Na mecz uwaga 1 mecz reprezentacji koszykarskiej Polski z Macedonia bilety normalne są za 40 zł a ulgowe za 20 zł. Związek chcąc zarobić nie wziął pod uwagi tych czynników w efekcie zamiast zarobić i pokazać że hokej jest popularny to nie uzyskał żadnego z założonych celów. Może wyciągną wnioski przed następnymi meczami. Choć ich ranga będzie już tylko miała charakter towarzyski to można jeszcze obrać właściwy kierunek. Niższe ceny i właściwa promocja meczu reprezentacji.
J_Ruutu
Na meczach kadry często jest słaby doping, bo nie ma ekipy która go poprowadzi i w efekcie każdy sobie rzepkę skrobie, a efekt mizerny.