Chmielewski: Każdy kibic ma prawo do własnej opinii
O przygotowaniach do nowego sezonu, nieudanych mistrzostwach świata w wykonaniu polskiej reprezentacji oraz organizowanych campach rozmawiamy z Aronem Chmielewskim, napastnikiem HC Oceláři Trzyniec i naszej kadry.
HOKEJ.NET: – Minęło już kilka miesięcy od najlepszego w Twoim wykonaniu sezonu w barwach HC Oceláři Trzyniec. Czy podczas tegorocznych przygotowań zastosowałeś specjalny tryb przygotowań, aby następne rozgrywki były jeszcze lepsze?
– Nie, przygotowuje się tak jak zawsze. Sporo ciężkiej pracy, ale tak być musi.
Czy działacze wyznaczyli Wam już cele ligowe i w Hokejowej Lidze Mistrzów?
– Działacze nie muszą za wiele mówić, bo wszyscy wiemy, jakie ambicje ma HC Oceláři Trzyniec. Jest to jedna z najlepszych drużyn w Europie i trzeba to udowadniać w każdym sezonie.
W waszym zespole doszło do kilku zmian. Czy można wnioskować, że będziecie mocniejsi?
– Jeśli chodzi o siłę zespołu, to wielu zmian nie ma. Myślę, że na papierze powinniśmy być podobną drużyną. Miejmy nadzieję, że papierowe spekulacje przeniesiemy na lód.
Niedawno zagrałeś w mistrzostwach Polski w hokeju na rolkach. Jak się czułeś grając w ten sportowy odłam hokeja?
– Akurat byłem w Gdańsku na 20. rocznicy przyjaciół i przy okazji zagrałem w dwóch meczach dla zabawy. Na więcej niestety zabrakło czasu. Jednak trzeba przyznać, że te dwa „hokeje” różnią się od siebie zdecydowanie, aczkolwiek podobała mi się ta impreza i sposób w jaki została przygotowana.
Reprezentacja Polski nie zdołała awansować na zaplecze Elity. Czy śledziłeś poczynania kolegów? Czego zabrakło nam, aby pokonać Rumunię?
– Oczywiście, ze śledziłem poczynania reprezentacji. Bardzo ubolewałem, że nie mogłem być razem z nimi, szczególnie po meczu z Rumunią. Niestety nie wyszło, choć byliśmy zdecydowanie lepsza drużyną. Mam nadzieję, że za rok zdołamy już awansować.
Nie masz wrażenia, że część kibiców niesprawiedliwie ocenia Cię za to, że wobec narodzin drugiego dziecka nie przyjechałeś do Tallinna. Masz do nich żal o brak zrozumienia tej sytuacji?
– Każdy kibic ma prawo do swojej opinii. Taką mam pracę i zazwyczaj jestem oceniany za swoje ruchy. Żadnego żalu nie mam, ale zrobiłem to, co zrobiłoby 99 procent mężczyzn na moim miejscu. Chciałem być u boku żony, wspierać ją i wziąć świeżo narodzonego syna na ręce. Oczywiście swoją decyzje przedyskutowałem razem z trenerem Tomkiem Valtonenem, który również to zrozumiał.
Trwają campy, które organizujesz w Trzyńcu. Jak Ci się współpracuje z młodzieżą?
– Kiedy mogę budzić pasje i marzenia u młodych hokeistów, sprawia mi to ogromną radość. Stąd właśnie pojawił się pomysł na camp Chmielewskiego. Cieszę się, że zainteresowanie campem jest duże i że dzieci opuszczają obóz z rozpalonym sercem do tej pięknej dyscypliny sportu. Staram się pokazać im drogę i choć w małym procencie pomóc w rozwoju hokeja w naszym kraju. Wiem, że dzieci tego co jest tutaj, nie zobaczą niestety w Polsce, dlatego korzystam z okazji, żeby pokazać im to, co może w przyszłości ich czeka i czego bardzo im życzę.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze