Bo Horvat, czyli zadowolony „Wyspiarz”
Dokładnie rok temu Bo Horvat, po prawie dekadzie w Vancouver Canucks, przeniósł się do New York Islanders. Jak odnalazł się w drużynie i co u niego słychać?
– Jak na razie wszystko idzie bardzo dobrze – mówi Kanadyjczyk serwisowi nhl.com. – Rodzina się już zaaklimatyzowała, bardzo nam się podoba na Long Island. Wyspiarze to wspaniała organizacja, niesamowicie dbają nie tylko o zawodników, ale też o obiekt, o lodowisko. Jestem bardzo zadowolony – dodaje 28-letni środkowy, dla którego przeprowadzka była z początku zaskoczeniem, bo nie planował rozstawania się z Orkami.
Teraz jednak zdobył dla swojego nowego klubu już 45 punktów (20 bramek, 25 asyst) i wygląda na to, że dobrze zadomowił się w drużynie.
– Bo jest bardzo konsekwentny w swojej grze, gra twardo, chce punktować. Jest ważnym elementem naszej ekipy i wprowadza do naszych występów dużo energii i zapału – zaznacza Mathew Barzal, kolega Horvata z szatni.
Gdy 30 stycznia 2023, Kanadyjczyk przenosił się do Nowego Jorku, nie wiedział czego dokładnie ma się spodziewać. Kończył się jego szósty rok kontraktu, jaki podpisał jeszcze z Vancouver Canucks, na mocy którego zarabiał 5,5 miliona dolarów rocznie. Znalazł się na zawodowym rozdrożu.
– W czasie gry w „Orkach” ożeniłem się, założyłem rodzinę, wyglądało na to, że osiedliśmy w tym mieście na dobre, więc przeprowadzka nie była łatwym zadaniem ani w sensie logistycznym, ani tym bardziej emocjonalnym. Z początku w Nowym Jorku było nam dość ciężko, żyliśmy w przejściowym, niewielkim mieszkaniu, nie mieliśmy pojęcia czego oczekiwać po Long Island. To był trochę jednak skok na główkę – przyznaje Horvat, który podpisał ośmioletni kontrakt z Islanders dzień po swoim występie w Meczu Gwiazd 2023.
– Prawdę mówiąc, poczułem, że się tu zadomawiam dopiero po letnim obozie przygotowawczym, przez początkiem obecnego sezonu. Gdy zaczyna się gra, to wchodzi się w rutynę, która pozwala szybciej osiąść w nowej rzeczywistości.
Gdy Kanadyjczyk wrócił do Rogers Areny 15 listopada, dawny klub zgotował mu gorące powitanie włącznie z wideo podsumowującym jego lata spędzone w Vancouver.
– To było czysto surrealne uczucie. Spędziłem tam prawie dziesięć lat, mam z tym miastem i klubem tyle wspaniałych wspomnień, że było to zwyczajnie ogromnie dziwne, że teraz gram przeciwko nim. Chwilę mi to zajęło, żeby okrzepnąć w tej nowej rzeczywistości. Cieszę się, że tak miło mnie tam przywitali, to było naprawdę wzruszające.
Teraz Nowy Jork jest jego domem i wszystko. Zarówno na lodzie jak i poza nim, wszystko układa mu się dobrze.
– Za mną mocno stresujący rok, ale wiem, że świetnie trafiłem. W szatni czuję się już jak w domu, odczuwamy z rodziną przyjemną stabilizację i spokój. Bardzo to doceniam.
Komentarze