Bednar: Napisaliśmy historię polskiego kobiecego hokeja
Były już selekcjoner reprezentacji Polski kobiet Ivan Bednar, który końcem roku pożegnał się ze swoim stanowiskiem. W rozmowie z naszym portalem opowiedział o spędzonym czasie z Hokejowymi Orlicami, sukcesach oraz o rozstaniu z kadrą.
HOKEJ.NET: – Panie trenerze zanim zaczniemy o sprawach aktualnych wróćmy trochę do historii. Jak to się stało, że od 2017 roku był Pan trenerem Polek?
– W 2017 roku zadzwoniła do mnie Marta Zawadzka. Wcześniej prezes i dyrektor sportowy skontaktowali się Milanem Skokanem, z którym prowadziłem w tym czasie kobiety w Popradzie. Powiedzieli, że szukają trenera do reprezentacji Polski kobiet. Chcieli mieć trenera obcokrajowca, Milan powiedział, że pomyśli i da odpowiedź. Po kilku dniach dał odpowiedź, że to ja byłbym odpowiednim trenerem do objęcia kadry i tak to się zaczęło.
Z czego jest Pan najbardziej dumny po tych prawie pięciu latach pracy z reprezentacją Polski?
– Najbardziej jestem dumny z tego, że napisaliśmy historię polskiego kobiecego hokeja. Z informacji, jakie mam od innych trenerów, kibiców opinia jest taka, że zawodniczki bardzo podniosły swój poziom sportowy. W dywizji IB zdobyliśmy historyczny brązowy medal dla Polski, w światowym rankingu uplasowaliśmy się na 19. miejscu, co jest lepszym wynikiem niż ten, który osiągnęła kadra seniorów. Ostatni sukces to awans do finałowej fazy kwalifikacji do Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Należy zaznaczyć, że dziewczyny zostawiły na lodzie całe serce i w porównaniu do mężczyzn nie otrzymują za swoją grę pieniędzy.
Co można było poprawić w grze, organizacji a z różnych względów się nie dało?
– Dziewczyny przychodziły na nasze mini zgrupowania EWHL głównie w piątki, bardzo mało dziewczyn przychodziło w tygodniu na treningi i to był jeden z największych problemów. Nie można było do końca popracować nad taktyką i nad przewagami. Gdybym miał porównać to na przykład do Słowacji, to tam jest SMS, gdzie najlepsze dziewczyny pracują razem cały rok i kluby te najlepsze dziewczyny muszą zwolnić na zgrupowania kadry. Mówiliśmy też o tym w Polsce i przekazałem plan, aby zrobić SMS dla kobiet. Akademię, która nie tylko wychowuje hokeistki, ale przygotowuje też do życia w przyszłości. Niestety nie udało się wdrożyć tego planu, jestem pewien, że dzięki niemu polski hokej kobiecy poszedłby jeszcze do góry.
Wracamy pomału do teraźniejszości. W październiku odnieśliście wielki sukces wygrywając turniej prekwalifikacyjny do Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Co się złożyło na ten sukces?
– Pracowaliśmy z tym zespołem ponad 4 lata i wiedzieliśmy, że jedynie Holenderki mogą być przeszkodą w awansie ale nie jest to niemożliwe. Tak poukładaliśmy to, aby dziewczyny uwierzyły same w siebie i aby zagrały te mecze w Bytomiu ze stuprocentowym zaangażowaniem. Atmosfera w drużynie była wspaniała i to też był klucz do sukcesu.
Minęły niecałe 3 miesiące i można powiedzieć z nieba do piekła. Informacja, że trener został odwołany. Jak się pan o tym dowiedział?
– 27 grudnia zadzwoniła do mnie Marta Zawadzka, że chce się ze mną spotkać prezes, wiceprezes, dyrektor sportowy i ona jako menedżer reprezentacji kobiet. Zapytała czy mógłbym przed zakończeniem roku przyjechać do Polski na spotkanie. Powiedziałem, że nie wiem czy dam radę, bo miałem jeszcze inne obowiązki na Słowacji, ale wiedząc, że pracuję dla Polski to wszystko poustawiałem tak, aby dać radę.
Udało mi się to już kolejnego dnia, bo 28 grudnia przyjechałem do Bytomia, gdzie było umówione spotkanie z tymi osobami. Na miejscu okazało się, że czas dla mnie znalazła tylko Marta Zawadzka i jeden członek zarządu, którego nigdy nie spotkałem wcześniej. Przekazano mi tylko informację, że ja jak i mój sztab kończymy pracę z reprezentacją z końcem roku 2021 i umowa nie będzie przedłużona.
Jakie podano powody takiej decyzji?
– Głównym powodem było to, że w zespole jest stagnacja i że trzeba nowego impulsu dla szatni. Było to dla mnie niezrozumiałe, bo – tak jak wcześniej powiedziałem – atmosfera w drużynie była super. Spotkanie trwało raptem dziesięć minut i w drodze powrotnej do Popradu jechałem i przez głowę przechodziły mi setki pytań, na które dalej nie znalazłem odpowiedzi. Za jakiś czas może dowiemy się, jaki był prawdziwy powód. Wszystkie cele były osiągane i nigdy wcześniej kobieca reprezentacja nie osiągała takich wyników.
Dalej pan nie wie, dlaczego tak się stało?
– Dwa miesiące wcześniej wywalczyliśmy awans po turnieju w Bytomiu. Dziewczyny, mój sztab i ja przeżyliśmy jedne z największych emocji, ludzie czekali na nas po meczu. Po meczu tradycyjnie zatańczyliśmy „kaczuchy”, taniec który my wprowadziliśmy po wygranych meczach. Tej decyzji o zwolnieniu nie rozumiem do dzisiaj, bo tak jak powiedziałem nie dostałem żadnego konkretnego powodu.
Czy ktokolwiek z PZHL prezes czy dyrektor sportowy dawał panu wcześniej jakieś sygnały, sugestie, czy jakiekolwiek uwagi co do pracy?
– Nie, nikt mi nie dawał żadnych uwag. Na naszych treningach często bywał pan Demkowicz i rozmawialiśmy wspólnie o treningach. Często były pytania dlaczego tak mało dziewczyn, ale wiemy jak to jest w kobiecym hokeju. Dziewczyny mają pracę, studia, a hokej jest ich wielką pasją i grają z całego serca.
Zdążył się pan pożegnać z zawodniczkami?
– Nie dane mi było pożegnać się z nimi „face to face” i podziękować im za pracę, którą wykonują z serca. Miałem nadzieję, że otrzymam na pamiątkę koszulkę z autografami zawodniczek, lecz obowiązują chyba inne standardy. Ten temat jest już dla mnie zamknięty.
Ale chyba wysłał pan dziewczynom SMS-y i też trochę ich otrzymał?
– Tak oczywiście, niektóre zawodniczki napisały do mnie krótkie wiadomości tekstowe i to było bardzo miłe. Nie mogłem też podziękować współpracownikom, z którymi pracowałem tyle lat przy reprezentacji.
Jest pan trenerem ZHK Poprad.
– Tak, z Popradskimi Liskami mamy nowe wyzwania i plany. Dla mnie ta praca w Popradzie, gdy byłem trenerem reprezentacji była taka pół na pół. Teraz w stu procentach skupię się na pracy z dziewczynami w klubie. A jeśli pojawi się jakaś ciekawa oferta to ją rozważę.
Na koniec chciałem podziękować Polskiemu Związkowi Hokeja na Lodzie za to, że dane mi było pracować przez prawie pięć lat z reprezentacją kobiet. Dla mnie to była duma i honor. Można powiedzieć, że stałem się Polakiem i wszędzie mówiłem, że tak jest. Chciałbym również podziękować moim współpracownikom, całemu sztabowi, którzy w tych latach z reprezentacją współpracowali ze mną. Miałem możliwość poznać ich pracę, jak również to, jakimi są ludźmi. Najbardziej chciałem podziękować wszystkim zawodniczkom, które przez te lata grały w reprezentacji. Za pracę, którą wykonały i za te piękne chwile, z których mogliśmy się razem cieszyć. Będę to pamiętał i wspominał do końca życia. Aż w końcu za to, że napisaliśmy piękną historię polskiego hokeja. Trzymam za was kciuki i życzę powodzenia w dalszej karierze.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze
Lista komentarzy
WitekKH
Kobiecy hokej sporo zyskał na przestrzeni ostatnich lat i niemała w tym zasługa byłego już szkoleniowca kadry.
Dla mnie zmiana na stanowisku selekcjonera przynajmniej zaskakująca, po naprawdę dobrym roku.
Panu Ivanowi należą się podziękowania i uważam, że związkowe władze mogły to uczynić w sposób chyba lepszy niż to miało miejsce w Bytomiu.