Balans, dyscyplina i szybkie reakcje
– GKS Tychy wyrasta na głównego kandydata do zdobycia mistrzowskiego tytułu – twierdzi Waldemar Klisiak. Jeden z najlepszych napastników w historii Polskiej Hokej Ligi, a obecnie ekspert TVP Sport, przeanalizował z nami starcia Turnieju Finałowego Pucharu Polski i wskazał, gdzie tkwi siła trójkolorowych.
Ekipa z „piwnego miasta” z sentymentem będzie wracać do końcówki 2022 roku i do turnieju, który odbył się w Oświęcimiu. Dzięki odpowiedzialnej grze pokonali w półfinale play-off GKS Katowice 2:0 i awansowali do finału, w którym pokonali TAURON Re-Plast Unię Oświęcim 3:1.
– Już w pierwszym meczu widać było, że tyszanie są bardzo dobrze przygotowani do tego turnieju. Nie tylko pod względem kondycyjnym, ale również taktycznym. Na uwagę zasługiwała ich twarda i skuteczna gra w destrukcji oraz sprawne przechodzenie do kontrataków. Ze swoich obowiązków znakomicie wywiązywał się Tomáš Fučík, ale pomagali mu też koledzy z pola, bo zablokowali wiele strzałów. W zasadzie w meczu z katowiczanami można było się przyczepić tylko do gier w przewagach – analizował Waldemar Klisiak.
– Unia bardzo dobrze zaprezentowała się przeciwko Cracovii. Sprawnie organizowali się po stracie krążka, byli kreatywni w ataku, miło patrzyło się na ich grę. Jednak w starciu z tyszanami biało-niebieskim zabrakło argumentów – dodał.
Podopieczni Andrieja Sidorienki wygrali jak najbardziej zasłużenie. Prezentowany przez nich hokej był dobrze zbalansowany. Defensywne i ofensywne akcenty były dobrze rozłożone, a skuteczność dopisała. Świetnie zaprezentowali się też w formacjach specjalnych, które w takich meczach mają kolosalne znaczenie.
– Dobrze znam trenera Sidorienkę i wiem, że buduje on drużynę właśnie od linii defensywnej. Po tym, jak objęli prowadzenie, znakomicie radzili sobie w tercji środkowej. Potrafili ją dobrze zagęścić, a później dobrze ustawić się na linii niebieskiej – zwracał uwagę „Waldi”.
– Wyprowadzali też groźne kontry, w których świetnie radził sobie tercet Kanadyjczyków. Jean Dupuy pokazał, że nie wolno zostawić mu odrobiny wolnego miejsca. Jest dynamiczny i potrafi wykorzystać sytuacje sam na sam z bramkarzem. Z kolei Christian Mroczkowski zademonstrował fantastyczny przegląd pola przy golu w przewadze – ocenił
Legendarny napastnik Unii i były reprezentant Polski podkreślił też, że oświęcimianie powinni rozglądnąć się za defensorem mającym smykałkę do ofensywnej gry.
– Widoczny był brak ofensywnie usposobionego obrońcy, który jak Klemen Pretnar czy Ryan Glenn potrafiłby pomóc zespołowi w rozegraniu krążka. Po to, aby napastnicy nie musieli ciągle wracać po gumę za własną bramkę, ale lepiej spożytkować swoją energię na grę w ofensywie. Choćby na przejmowanie gumy po wrzutce, przepychanie rywali czy wreszcie dokładne dogrywanie i wykańczanie akcji. Filipp Pangiełow-Jułdaszew to trochę zbyt mało – zaznaczył olimpijczyk z Albertville.
Wiele osób zastanawiało się, czy dodatkowy dzień na odpoczynek będzie atutem tyszan. Jak do tej kwestii odniósł się autor 434 goli w polskiej ekstralidze?
– Być może tak było. Ale gdy grasz dzień po dniu, to niezwykle istotna jest rozgrzewka. Musisz się na niej dobrze spocić i wejść na obroty po to, aby zmęczenie przestało ci przeszkadzać. Widać było, że oświęcimianom w pierwszej odsłonie po prostu nie szło – wyjaśniał.
A jak wygląda sprawa z oświęcimskim genem zwycięstwa? Hokeiści Unii w ostatnich czterech latach pięciokrotnie grali w finałach Pucharu, Superpucharu Polski i fazy play-off. Nie wygrali żadnego z nich.
– To na pewno odkłada się w psychice, ale muszą się w końcu przełamać. Wydawało się, że własna hala może w tym pomóc, ale tyszanie znakomicie zlokalizowali mocne punkty oświęcimian i je zneutralizowali. Ich mocną stroną jest szeroko pojęta dyscyplina taktyczna – przyznał Klisiak.
I dodał: – Trener Sidorienko pokazał, że potrafi dobrze czytać grę i szybko reagować na przebieg wydarzeń na lodzie. Wypuszczał swoje defensywne formacje na dwa wiodące ataki Unii. Tacy zawodnicy jak Filip Starzyński czy Szymon Marzec potrafią pełnić rolę „żołnierzy” od zadań specjalnych.
Liga jest coraz bardziej ciekawa. Pozostaje zapytać, czy po triumfie w Pucharze Polski GKS Tychy jest teraz głównym pretendentem do tytułu mistrzowskiego?
– Jeśli utrzymają taką dyspozycję, to faktycznie mają spore szanse. Tyszanie wyrastają na głównego kandydata do zdobycia mistrzowskiego tytułu, ale inne kluby na pewno nie poddadzą się bez walki – zakończył Waldemar Klisiak.
Komentarze
Lista komentarzy
Tyski Fan
Tacy zawodnicy jak Filip Starzyński czy Szymon Marzec potrafią pełnić rolę „żołnierzy” od zadań specjalnych.
W Tychach co niektórzy kibice mają pretensje że obaj mało punktują!