Alexander Szczechura: Nie wiem co się dzieje
Alexander Szczechura przechodzi obecnie trudny okres swojej kariery. Ma świadomość, że jego występy są poniżej pokładanych w nim oczekiwań, ale zapewnia, że stara się robić wszystko, żeby tak nie było.
Szczechura od początku swojej przygody z PHL należał do jej czołowych zawodników. W kraju nad Wisłą pojawił się w sezonie 2015/16, zasilając szeregi opolskiego Orlika. Wraz z Michaelem Cichym stworzył super duet, który rządził i dzielił na polskich lodowiskach. W trakcie rozgrywek po dominatorów naszych tafli sięgnął sanocki Ciarko PBS Bank STS, chcący odzyskać utraconą rok wcześniej koronę mistrzostw Polski.
Pochodzący z Brantford w Ontario napastnik zdobył wtedy 90 punktów w 55 meczach i w klasyfikacji najskuteczniejszych ustąpił tylko swojemu partnerowi z ataku. Cichy miał na koncie 113 „oczek”. Różniły ich jedynie liczby dotyczące asyst, gdyż każdy z nich zdobył po 42 gole. Przybysze zza oceanu musieli w tej sytuacji podzielić się koroną króla strzelców. Szczechura nie miał sobie równych w rankingu +/-, który zakończył z rezultatem +58.
Po słabszych niż oczekiwane (27 meczów / 35 punktów / 9G + 26A), występach w Orliku Opole w rozgrywkach 2016/17 Kanadyjczyk z polskim paszportem postanowił zmienić klimat i związać się GKS-em Tychy. 28-latek czuł, że potrzebuje drużyny, która walczy o najwyższe cele, gdyż taki klimat odpowiada jego aspiracjom i powoduje motywację, której niejednokrotnie brakowało w stolicy polskiej piosenki.
Szczechura swoje zamierzenia spełnił i w trzecim sezonie gry w PHL wreszcie na jego szyi zawisł złoty medal mistrzostw Polski, a dodatkowo mógł cieszyć się z podwójnej korony, bowiem klub z piwnego miasta wywalczył również krajowy puchar. Udział Alexa w tych sukcesach był znaczący. W PHL znalazł się na 10. miejscu klasyfikacji najskuteczniejszych. W fazie zasadniczej wystąpił w 51 spotkaniach, w których uzbierał 53 „oczka”, strzelając 12 goli i zaliczając 41 kluczowych podań. Został trzecim najlepiej asystującym zawodnikiem tamtych rozgrywek.
Bieżący sezon jest dla Kanadyjczyka prawdziwą gehenną. W 12. meczach strzelił tylko jednego gola. Miało to miejsce 3 października, kiedy rywalem tyszan był najsłabszy zespół ligi, czyli kadra PZHL do lat 23. Ponadto zaliczył 7 asyst. Takie wyniki klasyfikują go obecnie na 96. miejscu rankingu skuteczności.
–Nie wiem co się dzieje – mówi mocno sfrustrowany swoją postawą zawodnik – Robię wszystko tak jak zawsze, a przynosi to marne efekty.
Oczekiwania wobec graczy pokroju Szczechury są bardzo wysokie. Jest to zrozumiałe, bowiem po pierwsze zawodnik dał się poznać jako mający potencjał na bycie jedną z największych gwiazd naszej ligi, a po drugie status „stranieri” wymusza na nim ciągłe udowadnianie swojej wartości i inwestowanych w niego środków.
O swoich oczekiwaniach i niezadowoleniu z gry potencjalnych zagranicznych liderów drużyny wypowiedział się trener GKS-u Andrej Husau podczas pamiętnej konferencji prasowej przed pojedynkiem z HC Bolzano w Hokejowej Lidze Mistrzów. Nie pozostawił wtedy również suchej nitki na posiadającym polskie korzenie Kanadyjczyku.
–Szczechura zdobył dla nas jedną bramkę w lidze i to przeciwko kadrze PZHL. To nie jest to czego spodziewasz się po takich zawodnikach– grzmiał 48-letni szkoleniowiec - Cały czas rozmawiam z naszymi obcokrajowcami, tłumaczę im, że powinni być liderami tej drużyny i wymagania względem nich są większe.
Trener tyszan wyłożył wtedy również swoją filozofię dotyczącą gry zawodników zza granicy: –Nie może być tak, że przyjeżdża obcokrajowiec, który powinien się wyróżniać w drużynie, a tak naprawdę nie widać różnicy między nim, a graczami polskimi, tyle tylko, że trzeba mu więcej płacić. Nie widzę sensu w takim działaniu. Sam pracowałem w wielu państwach jako obcokrajowiec: w Polsce, we Włoszech, w Rosji. W każdym z tych miejsc wymagano ode mnie dużo i dostawałem jasny komunikat „grasz, strzelasz, wszystko jest w porządku, jeśli nie, jedziesz do domu”.
Czy zatem przyczyną słabszej dyspozycji Szczechury jest presja oczekiwań, z którą przychodzi mierzyć się napastnikowi? Jak sam zapewnia, taka sytuacja nie ma miejsca i szukanie przyczyn w takich aspektach jest kierunkiem niewłaściwym.
–Nie czuję żadnej presji – powiedział zawodnik – Rozumiem jakie są moje obowiązki i to jest dla mnie normalne, ale po prostu czasami tak się dzieje, że nie potrafisz odpowiedzieć sobie na pytanie „czemu nie idzie?” Wierzę, że ta sytuacja się zmieni i powrócą dobre czasy dla mnie. Staram się zrobić wszystko, żeby tak było.
Komentarze