Rodzice hokeistów MMKS Podhale mają dosyć samowolki prezesa!
- Nie mamy wyjścia. W klubie jesteśmy traktowani jak intruzi. Na jednym ze spotkań z zarządem, pan przewodniczący Komisji Rewizyjnej kazał mi wypie… lać – mówi jeden z rodziców dziecka, które gra w hokeja w Miejskim Młodzieżowym Klubie Sportowym Podhale Nowy Targ.
Szóstka rodziców, reprezentująca każdą z grup młodzieżowych, poprosiła o spotkanie z władzami miasta w celu wyjaśnienia im przede wszystkim kwestii przyznania - i późniejszych rozliczeń - pieniędzy jakie z dotacji miejskich trafiają na konto klubu. A nie są to małe sumy. W 2019 roku była to łączna kwota 191 tysięcy złotych (167 tysięcy na sekcję hokeja i 24 tysiące na sekcję unihokeja).
W spotkaniu udział wzięli kierownik Referatu ds. Sportu i Turystyki Arkadiusz Szymczyk oraz Naczelnik Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki Katarzyna Put.
- Przyszliśmy przedstawić sytuacje w klubie, która w drastyczny sposób już nas dobija. Jesteście państwo naszą ostatnią deską ratunku. Pan prezes traktuje nas jak intruzów. Odcina nas od każdej informacji, która tak naprawdę dotyczy przecież naszych dzieci. Traktuje się nas jak bankomat, z którego można czerpać do woli, bez wyjaśnienia na co te pieniądze są przeznaczane. Wszystko odbywa się na zasadach: albo płacisz, albo Twoje dziecko nie będzie grało. A przecież wiemy, że miasto w zeszłym roku wspomogło klub pokaźną kwotą. Powinno być więc lżej, a z tygodnia na tydzień jest tylko gorzej. Teraz doszło do tego, że nawet za turniej organizowany w Nowym Targu musimy płacić po 200 zł. Straszy się nas, że jeżeli nie zapłacimy klub będzie posiłkował się zawodnikami z innych miast. Zresztą to było już wcześniej praktykowane. Doszło do tego, że nie tak dawno pod szyldem MMKS Podhale grał jeden chłopak z Nowego Targu. To chyba coś tutaj jest nie w porządku – grzmiał jeden z rodziców.
- Na jeden z turniejów Ligi Karpackiej miało jechać 15 zawodników z Nowego Targu, ostatecznie pojechało tylko 10. Po podliczeniu kosztów po prostu nie wszystkich było stać na taki wyjazd, a na przepychanki z zarządem nie mieli ochoty. Szybko dokooptowano 5 zawodników z Tychów. Zapytałem pana prezesa kto za nich zapłaci. Usłyszałem że Święty Mikołaj. Zresztą pan prezes słynie z tego typu aroganckich zachowań i wypowiedzi. Z roku na rok liczba dzieci w klubie maleje. Rodzice po prostu nie są w stanie temu sprostać finansowo. To jednak nie robi żadnego wrażenia na prezesie, który kiedyś powiedział, że hokej nie jest dla biednych – dodał drugi.
- Za wszystko każe nam się płacić: za sprzęt, wyjazdy, obiady, trenerów, kierowników, kierowców busa. Nawet kiedyś musieliśmy się zrzucić po 5 zł na sprzątaczkę. Klub nie daje nam złotówki. Jedziemy na wyjazd, płacimy ze swojej kieszeni, a potem dowiadujemy się że klub z tego rozliczył sobie fakturę. Jakim prawem ? Nie możemy przelać pieniędzy na klubowe konto. Podobno z tego powodu, że są problemy z wypłatami z niego środków. Pieniądze muszą trafić do rąk kierownika. Nie dostajemy kompletnie żadnych rozliczeń z wyjazdów czy kosztów związanych z udziałem w turnieju – mówił kolejny
Lista zarzutów ciągła się w nieskończoność.
- W ogóle ten zarząd nie ma prawa funkcjonować. Od roku działa w liczbie jedynie dwóch osób, co nie jest zgodne ze statutem. Czterech członków zarządu pisemnie złożyło rezygnacje. Można do nich zadzwonić, na pewno to potwierdzą. Pan prezes od ponad roku nie przeprowadził wyborów uzupełniających. Nie przypominam sobie by w ostatnich dwóch latach klub zwołał zebranie sprawozdawcze. Na jakiej więc zasadzie klub pozyskał dotacje i w jaki sposób się z nich rozlicza
- Jest też kwestia trenerów. Mówi nam się, że klub ponosi z ich utrzymaniem duże koszta. My wiemy jednak ze swoich źródeł, że są szkoleniowcy którzy mają indywidualnych sponsorów. Poza tym część trenerów robi za „słupa”. Widnieją tylko w papierach. Podobnie jest z obsługą biura. Są zatrudnione dwie sekretarki, ale kiedy by nie przyjść do biura jest tylko jedna.
- Nikt nie potrafi nam też wytłumaczyć, na jakich zasadach - w trakcie godzin za które my płacimy - na połowie lodowiska odbywają się indywidualne treningi za które klub inkasuje 80 zł
Rodzice podkreślają, że nie mają też żadnego wsparcia w osobach zasiadających w Komisji Rewizyjnej, która przecież jako pierwsza powinna sprawować kontrolę nad pracą zarządu.
- Pan przewodniczący to prawa ręka prezesa. Na jednym ze spotkań, kiedy domagałem się wyjaśnień w jakieś sprawie, kazał mi wypier... lać sali – powiedział rodzic.
Przedstawiciele miasta nie ukrywali, że są zaskoczeni tymi wszystkimi informacjami. Nie chcieli ich szerzej komentować, bowiem z prawnego punktu widzenia, na pierwszy rzut oka, wszystko jest w porządku.
- Na wnioskach o dotacje wymagane są podpisy dwóch członków zarządu, wpisanych do KRS. I ten warunek władze stowarzyszenia jakim jest MMKS Podhale spełniły. Miasto nie jest organem nadzorującym działalność stowarzyszenia więc takie informacje o niespełnieniu np. statutowej ilości członków zarządu czy kwestia błędnego faktorowania wyjazdów, do nas wcześniej nie dotarły – mówi Katarzyna Put.
- Miasto kontroluje przedstawiane dokumenty w ramach przyznawanych dotacji i do tej pory klub MMKS przechodził kontrole - nasze jak i zewnętrznych instytucji - pozytywnie. Otrzymane podczas spotkania informacje zostaną przez nas zweryfikowane przy podpisywaniu umowy dotacyjnej na rok 2020 – dodał Arkadiusz Szymczyk.
- Nam nie chodzi o to że my chcemy niszczyć ten klub. Chcemy tyko by w tym klubie nastała normalność. My chcemy wiedzieć po prostu na co płacimy pieniądze, gdzie one trafiają, w jakiej proporcji. Rozumiem że są ciężkie czasy, że wszystko kosztuje. My nie odcinamy się od pomocy. Każdy z nas przecież inwestuje w swoje dziecko. Po prostu chcemy żeby wszystko było jasne i przejrzyste – podkreślili na koniec rodzice.
W ciągu najbliższych kilku dni obie strony konfliktu mają zostać zaproszone na jedno z posiedzeń Komisji Sportu.
Maciej Zubek
Komentarze