Do końca lat 60 organiści byli dodatkowym zawodnikiem drużyny gości, którzy swoją grą ze swadą reagowali na to, co dzieje się na lodzie, nadawali hokejowym meczom kolorytu i byli nie mniejszymi ulubieńcami kibiców niż sami sportowcy. Kluby, które powstały i dołączyły do NHL już po organowej eksplozji również dbały o to, by w ich arenach rozbrzmiewały znane wszystkim kibicom melodie i dźwięki. Powoli jednak coś zaczynało się zmieniać.
Czy kibice byliby w stanie wyobrazić sobie mecz hokejowy bez oprawy muzycznej? Oczywiście, że nie. Jest ona nieodłącznym elementem wielu sportowych widowisk - muzyczne interwały pojawiają się również chociażby w siatkówce. Ale czego nie mają inne dyscypliny a ma hokej? Organów. Nuty wygrywane na organach w czasie meczów to, podobnie jak syrena po zdobyciu gola, integralny element potyczki na lodzie. Tylko skąd one się wzięły? Dlaczego grane są na nich akurat takie a nie inne melodie? I co hokej ma wspólnego z baseballem?
Tobiasz Bernat, który musiał przedwcześnie zakończyć sportową karierę, nie zerwał na dobre z hokejem. W tej chwili jest trenerem odpowiedzialnym za analizę wideo, a od pewnego czasu mocniej poświęca się swojej pasji – muzyce.