Play-off NHL: Blues pokonani na wyjeździe (WIDEO)
Pierwszej wyjazdowej porażki w tych play-offach NHL doznała drużyna St. Louis Blues, co spowodowało wyrównanie stanu jej rywalizacji z Dallas Stars. Już tylko jednej wygranej do finału konferencji wschodniej brakuje za to Carolina Hurricanes.
Ekipa z St. Louis wygrała wszystkie trzy wyjazdowe spotkania w pierwszej rundzie z Winnipeg Jets, a także pierwsze rozegrane w Dallas ze Stars w półfinale konferencji zachodniej. Tej nocy polskiego czasu jednak "Gwiazdy" znalazły na swoich rywali sposób i wygrały 4:2, doprowadzając w całej serii do remisu 2-2.
Wszystko zaczęło się jeszcze dobrze dla gości, bo Władimir Tarasienko już w 6. minucie podczas gry w przewadze dał im prowadzenie. Ale później kontrolę nad meczem przejęli gospodarze, którzy strzelili cztery kolejne gole. Wyrównał w 12. minucie Jason Dickinson, dla którego w pewnym sensie była to szybka rehabilitacja, bo to on siedział na ławce kar, gdy do siatki trafiał Tarasienko. A w samej końcówce pierwszej tercji gospodarze wykorzystali swoją przewagę po celnym strzale Jasona Spezzy.
W drugiej tercji John Klingberg dorzucił swojego gola na 3:1, a następnie świetną kontrę graczy Stars wykończył Roope Hintz. W tym momencie już trudno było przyjezdnym wierzyć w odrobienie strat. Udało się je jedynie zmniejszyć w 54. minucie pierwszym w play-offach NHL golem tegorocznego debiutanta Roberta Thomasa.
Trener Stars Jim Montgomery po porażce w poniedziałkowym meczu numer 3 zdecydował się na trudne decyzje personalne. Rozbił swój teoretycznie najlepszy atak i obok Jamie'ego Benna oraz Aleksandra Radułowa zamiast Tylera Seguina postawił Hintza. A Seguin zagrał w jednej formacji z Dickinsonem i Matsem Zuccarello Aasenem. Odpowiedzialność za atak rozłożyła się tym razem bardzo równo. Bramki zdobywali gracze trzech różnych formacji ofensywnych, a także obrońca Klingberg, który trafił po raz drugi w tych play-offach i po raz drugi dał zwycięstwo swojemu zespołowi.
Stars w serii z Blues grają do tej pory znacznie mniej fizycznie niż w pierwszej rundzie przeciwko Nashville Predators, ale wczoraj wykonali najwięcej w tej serii, bo 30 ataków ciałem. 27 strzałów obronił bramkarz gospodarzy Ben Bishop, który zagrał lepiej niż w słabym w jego wykonaniu meczu numer 3. Mimo że goście starali się jak mogli, by go sprowokować. W końcówce drugiej tercji, gdy zagrywał krążek za bramką, David Perron uderzył go kijem w plecy, czego nie zauważyli sędziowie, a już po jej zakończeniu bramkarz rywali Jordan Binnington, zjeżdżając do szatni także uderzył swojego rywala, wywołując przepychankę. Binnington dostał kary za uderzanie i za nadmierną ostrość w grze, ale przewagi na początku trzeciej odsłony gracze Stars nie wykorzystali. Bramkarz Blues chyba chciał się zrewanżować za to, że jego wcześniej uderzył kijem Benn, ale Bishop po meczu nie robił z tego wielkiego problemu. - Nawet nie widziałem, że on tam był i właściwie nic nie poczułem. Bardziej uderzył w mój kij - skomentował Bishop po spotkaniu zachowanie Binningtona.
Seria Blues ze Stars wraca teraz przy stanie 2-2 do St. Louis, gdzie w nocy z piątku na sobotę polskiego czasu odbędzie się mecz numer 5. To nadal Blues mają więc przewagę własnej tafli. - Oni byli bardziej zdesperowani od nas i w pierwszych dwóch tercjach nie potrafiliśmy im się przeciwstawić tym samym. Udało nam się dopiero w trzeciej i zagraliśmy naprawdę dobrą tercję - powiedział po wczorajszym spotkaniu trener pokonanej ekipy Craig Berube. - Będziemy gotowi na mecz numer 5.
Dallas Stars - St. Louis Blues 4:2 (2:1, 2:0, 0:1)
0:1 Tarasienko - Dunn - O'Reilly 05:02 (w przewadze)
1:1 Dickinson - Seguin - Zuccarello Aasen 11:23
2:1 Spezza - Radułow - Lindell 19:08 (w przewadze)
3:1 Klingberg - Seguin - Zuccarello Aasen 29:26
4:1 Hintz - Benn - Radułow 37:28
4:2 Thomas - Pietrangelo - O'Reilly 53:44
Strzały: 31-29.
Minuty kar: 8-6.
Widzów: 18 790.
Stan rywalizacji: 2-2. Piąty mecz w nocy z piątku na sobotę w St. Louis.
Znacznie bliżej rozstrzygnięcia jest rywalizacja w drugiej parze, która zmierzyła się dziś w nocy. Carolina Hurricanes już po raz trzeci pokonali New York Islanders i w całej serii prowadzą 3-0, a w piątek będą mogli sobie zapewnić awans do finału konferencji wschodniej. Zwycięstwo dał "Huraganom" ich kapitan Justin Williams, który wykorzystał fatalny błąd tak dobrze broniącego przez cały sezon Robina Lehnera. Szwed za bramką podał krążek wprost do gracza rywali Sebastiana Aho, a ten szybko oddał go Williamsowi, który nie zmarnował okazji i zdobył gola na 3:2. Później jeszcze w ostatniej minucie gospodarze dwukrotnie trafili do bramki opuszczonej już przez Lehnera i wygrali trzecie spotkanie 5:2. Aho, oprócz asysty, zaliczył też gola, dwukrotnie trafił Teuvo Teräväinen, a Justin Faulk zaraz po wyjściu z ławki kar zdobył swoją pierwszą bramkę w play-offach dzięki kapitalnemu podaniu lobem będącego w życiowej formie Warrena Foegele'a. W tej formie drużynie z Raleigh nie przeszkadza nawet to, że musiała zagrać bez kontuzjowanego w meczu numer 2 pierwszego bramkarza Petra Mrázka. Zastąpił go 35-letni Curtis McElhinney, który tym samym przeszedł do historii jako najstarszy bramkarz rozgrywający swój pierwszy pełny mecz w Pucharze Stanleya. McElhinney obronił 28 strzałów. W historii NHL tylko 4 zespoły na 192 próbujące zdołały wygrać serię, w której przegrywały 0-3. W 1975 roku na tym samym etapie rywalizacji zrobili to New York Islanders przeciwko Pittsburgh Penguins. Nigdy jednak nie udało się to w drugiej rundzie play-offów drużynie, która zaczynała rywalizację u siebie, czyli w takiej sytuacji, w jakiej obecnie są "Wyspiarze".
Carolina Hurricanes - New York Islanders 5:2 (1:1, 1:1, 3:0)
1:0 Teräväinen - Slavin - Hamilton 06:41
1:1 Toews - Bailey - Eberle 08:20 (w przewadze)
2:1 Faulk - Foegele - Staal 31:58
2:2 Bailey - Kühnhackl 34:13
3:2 Williams - Aho 50:15
4:2 Teräväinen - Pesce - Slavin 59:02 (pusta bramka)
5:2 Aho - Wallmark 59:55 (pusta bramka)
Strzały: 38-30.
Minuty kar: 6-4.
Widzów: 19 066.
Stan rywalizacji: 3-0. Czwarty mecz w nocy z piątku na sobotę w Raleigh.
Fatalny błąd Robina Lehnera przy zwycięskim golu Carolina Hurricanes
Komentarze