Napastnik sezonu – Zackary Phillips

Olbrzymi potencjał ofensywnych dział okazał się być kluczem do sukcesu JKH GKS-u Jastrzębie, a i w samej Polskiej Hokej Lidze nie zabrakło w minionych rozgrywkach snajperów, którzy potrafili wodzić za nos obrońców i napsuć krwi bramkarzom. Nie ukrywamy, że wybór napastnika sezonu sprawił nam najwięcej bólu głowy spośród wszystkich pozycji. To wyróżnienie mógł otrzymać tylko jeden hokeista, a jest nim Zackary Phillips.

Przed przejściem do właściwego podsumowania dokonań 28-letniego Kanadyjczyka przypomnijmy, jak niewiele zabrakło do tego, by zwycięzca klasyfikacji kanadyjskiej w ogóle nie zawitał nad czeską granicę. Działacze ekipy z Jastora zagięli najpierw parol na Jeana Dupuya, ten jednak skorzystał z oferty GKS-u Tychy. Dziś w Jastrzębiu-Zdroju nikt nie płacze nad takim obrotem spraw, w myśl zasady, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Transfer byłej nadziei Minnesota Wild został ogłoszony właściwie za pięć dwunasta przed rozpoczęciem ligowego sezonu. Choć Phillips nie zrobił za oceanem zawrotnej kariery, zostając zaszufladkowanym jako jedno z draftowych rozczarowań (w końcu w drafcie z 2011 roku zajął on wyższą pozycję niż takie tuzy jak Nikita Kuczerow czyJohnny Gaudreau), jego liczby w renomowanych ligach europejskich sprawiały porządne wrażenie, wszak radził sobie przyzwoicie w ekstralidze brytyjskiej oraz słowackiej, w międzynarodowych rozgrywkach EBEL czy na drugim szczeblu szwedzkiego hokeja.

Już pierwsze występy kanadyjskiego zawodnika w nowych barwach potwierdziły laurki wystawione przez zagranicznych ekspertów. „Phil” w swojej grze imponował sporą pewnością siebie, wizją oraz umiejętnością precyzyjnych podań, a także zabójczymi strzałami z nadgarstka. Każdy rywal, który zostawił mu nieco miejsca przed własnym polem bramkowym, musiał liczyć się z niemałym ryzykiem utraty gola.

Pozytywnej opinii naszego laureata nie zaciera nawet jego ślamazarny styl jazdy na łyżwach. Umówmy się, Phillips nie ma zbyt wielkich szans na odniesienie sukcesu w kanadyjskiej edycji programu „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Zdecydowanie należy on do hokeistów, których grę najlepiej ogląda się na powtórkach pojedynczych zagrań. Nie umniejsza to oczywiście jego olbrzymiego wpływu na sukces odniesiony przez zespół Róberta Kalábera.

Kiedy zdawało się, że jego blask zaczyna nieco przygasać, on potrafił przypomnieć o sobie w najważniejszym momencie. W pamięci kibiców Jastrzębskiego Klubu Hokejowego na długo pozostaną dwa hat-tricki strzelone GKS-owi Katowice, otwierające wynik trafienie w finale Pucharu Polski zdobyte z rzutu karnego czy bramka rozstrzygająca losy dogrywki czwartego spotkania w ramach finału fazy play-off, również zanotowana po indywidualnym najeździe z połowy tafli.

To właśnie play-offy okazały się być tym okresem, który zadecydował o naszym ostatecznym wyborze. Zackary Phillips, niczym biblijny Samson, spisywał się tym lepiej, im bujniejsze były jego włosy (oraz zarost). Wypracował w nich średnią jednego punktu na mecz (8 bramek oraz 6 asyst w 14 spotkaniach), w klasyfikacji plus/minus wypadł natomiast na +5.

Wielu obserwatorów Polskiej Hokej Ligi zadaje sobie teraz zasadne pytanie, jaka przyszłość czeka kanadyjskiego napastnika. Sam zawodnik nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji. W obszernym wywiadzie przeprowadzonym na początku sezonu przyznał nam, że najmilej wspomina grę na Wyspach Brytyjskich. Czy perspektywa gry w Hokejowej Lidze Mistrzów okaże się być wystarczającym magnesem, by zatrzymać go przy Alei Jana Pawła II? Jedno jest pewne – tak nietuzinkowy hokeista po obfitym w liczby sezonie na pewno nie będzie narzekał na brak zainteresowania.