Kowalówka o wygranej w Tychach. "Ten mecz dobrze się dla nas układał"
Re-Plast Unia Oświęcim wysoko pokonała na wyjeździe GKS Tychy 5:1. Jednym z ojców tego zwycięstwa był Sebastian Kowalówka, który miał udział przy trzech bramkach zdobytych przez swój zespół. – Najważniejsze jest to, abyśmy taką grę przenieśli do własnej hali – powiedział 35-letni skrzydłowy.
Tak grających biało-niebieskich oświęcimscy kibice chcieliby oglądać zawsze. Podopieczni Toma Coolena niczym rasowy bokser wykorzystywali błędy tyszan i skutecznie ich punktowali.
– Ważne było to, że podnieśliśmy się po szybko straconym golu. Mieliśmy dwa okresy gier w przewadze i zdobyliśmy podczas nich dwie bramki. To sprawiło, że poczuliśmy się znacznie pewniej i uwierzyliśmy, że można sięgnąć tutaj po komplet punktów – analizował Sebastian Kowalówka, który zaliczył asysty przy obu tych bramkach.
Ważne dla losów spotkania okazały się też trafienia Victora Rollina Carlssona z końcówki drugiej tercji oraz Dariusza Wanata, który padło w 42. minucie.
– Wiedzieliśmy, że przy prowadzeniu 3:1 nie musimy już szaleć w ofensywie, tylko skupić się na tym, aby nie stracić gola. Ten mecz dobrze się dla nas układał i Darek dołożył czwartą bramkę. Wiedzieliśmy, że tego meczu już nie przegramy – przyznał wychowanek oświęcimskiej Unii.
To właśnie on na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry postawił pieczęć na zwycięstwie, wykorzystując sytuację sam na sam z Kamilem Lewartowskim.
– Mówi się, że hokej to gra błędów i choć to stwierdzenie jest mocno wyświechtane, to zarazem bardzo prawdziwe. Cieszę się, że udało mi się również trafić do siatki – podkreślił z uśmiechem.
Nie da się ukryć, że był to niewątpliwie najlepszy mecz Unii w tym sezonie. Biało-niebiescy zaprezentowali dobrze poukładany i niezwykle skuteczny hokej.
– To prawda. Już w wyjazdowym meczu z jastrzębianami wypadliśmy naprawdę dobrze, ale w starciu z GKS-em było jeszcze lepiej. Trenerzy ustawili nas defensywnie, powiedzieliśmy sobie w szatni, że zagramy z kontry i wszystko funkcjonowało tak, jak powinno. Mieliśmy też ogromne wsparcie w osobie naszego golkipera. Clarke Saunders podtrzymał nas w kilku trudniejszych momentach – ocenił Sebastian Kowalówka.
Tuż po końcowej syrenie wielu kibiców zastanawiało się, kiedy ostatni raz oświęcimianie pokonali tyszan różnicą czterech bramek.
– GKS Tychy ma silny skład i na pewno myśli o odzyskaniu tytułu mistrzowskiego. Zazwyczaj mecze między nami kończyły się różnicą jednej lub góra dwóch bramek. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz wygraliśmy tak wysoko – powiedział „Muminek”.
Otóż miało to miejsce sześć lat temu, a konkretnie 8 września 2015 roku. Tamto spotkanie pamięta z pewnością czterech zawodników Unii: oprócz Sebastiana Kowalówki, wystąpili w nim też Peter Bezuška, Dariusz Wanat i Kamil Paszek. Trenerem biało-niebieskich był wówczas Josef Doboš, a spotkanie zakończyło się wynikiem 6:2.
Przed oświęcimianami jeszcze trudniejsze zadanie. W niedzielę (17:00) podejmą GKS Katowice, który jest obecnym liderem tabeli.
– W mojej opinii będzie to najtrudniejszy mecz w całej rundzie. Na pewno musimy dobrze wykonywać założenia taktycznie. Przy rozważnej grze i wsparciu naszego bramkarza jesteśmy w stanie pokonać każdego. Również bardzo mocną ekipę z Katowic – zwrócił uwagę Sebastian Kowalówka.
Komentarze