Michał Radwański: Musimy piąć się do góry
O sukcesach w grupach młodzieżowych i trzech złotych medalach sanockiego hokeja, celach na nowy sezon w Polskiej Hokej Lidze i realizowaniu trzyletniego planu rozmawiamy z Michałem Radwańskim, prezesem młodzieżowego UKS Niedźwiadki Sanok i seniorskiego Ciarko STS Sanok.
HOKEJ.NET: - W poprzednim sezonie łącznie wszystkie grupy sanockiego hokeja zdobyły trzy złote medale. Czy Sanok to czołówka utalentowanej młodzieży w Polsce?
Michał Radwański, prezes UKS Niedźwiadki Sanok oraz Ciarko STS Sanok: - Na pewno. Potwierdziliśmy to wynikami. Stoimy już tą młodzieżą bardzo długo. Ten sezon był dla nas szczególny, bo nigdy nie zdobyliśmy jeszcze trzech złotych medali w jednym sezonie. W młodziku wygraliśmy ze wszystkimi. Triumfowaliśmy w Ogólnopolskiej Olimpiadę Młodzieży, gdzie chłopaki naprawdę wywalczyli to, bo dotarli do finału pokonując najpierw w fazie grupowej Toruń a następnie w finale ich ograli. Również w CLJ dotarliśmy do finału, w którym zostały przyznane dwa złote medale, gdyż decydujące mecze przerwała pandemia. Cieszy fakt, że ta młodzież rozwija się i zdobywa wysokie laury. Zawsze stawialiśmy na swoich wychowanków. Nigdy nie robiliśmy żadnych fuzji z innymi klubami, co z resztą byłoby dla nas ciężkie z powodu naszego położenia geograficznego na hokejowej mapie Polski. Mimo to graliśmy w lidze karpackiej, gdzie może w grupach młodzieżowych dostawaliśmy "baty", ale to procentowało na przyszłość. Natomiast w innych grupach wiekowych przodowaliśmy tam i niejednokrotnie wygrywaliśmy ligę. Pandemia trochę nam to utrudniła między innymi wyjazdy na Ukrainę, Czechy czy Słowację. Staramy się szukać dodatkowych spotkań, ponieważ w MHL nie ma tych meczów za wiele.
Jak prezes ocenia pod względem organizacyjnym młodzieżowe ligi? Powinno być więcej tych spotkań albo połączyć ligi regionalne w jedną centralną, czy jednak finanse na to nie pozwalają?
- Większość lig odbywa się turniejowo. W żaku młodszym, starszym i unihokeju są rozgrywki organizowane przez związki okręgowe. Tutaj ubolewamy nad ilością tych spotkań. Niektóre kluby nie są w stanie rozgrywać tych spotkań więcej z powodu małej ilości zawodników. Zwłaszcza, że młodzież nie garnie się już tak chętnie do tej dyscypliny sportu, ale też i do każdego innego sportu. Musimy tutaj nadrabiać, wychodzić z czymś do rodzica, dlatego powstał pomysł na udział w lidze karpackiej. Łatwiej ma śląski związek, bo organizują mecze, chociażby z Czechami. Toruń czy Gdańsk ma tutaj o wiele trudniej. Chcielibyśmy znaleźć jakiś złoty środek, dlatego razem ze związkiem zorganizowaliśmy MHL dla starszych roczników, ale nie ukrywam, że koszty robią tutaj swoje i jest to bardzo uciążliwe. Niektóre kluby upadają, ale też i tworzą się nowe. U nas udaje się organizować te dodatkowe mecze i każda z drużyn rozgrywa około 50 spotkań w sezonie. Były też sezony, w których niektóre nasze zespoły rozgrywały nawet po 70 spotkań w sezonie.
Jak wygląda obecnie sytuacja na najbliższe lata? Uda się zebrać zawodników do każdej grupy wiekowej?
- Mimo iż sanocka młodzież zdobyła w minionym sezonie bardzo dużo, to wciąż szuka nowych wyzwań. Trochę młodzieży obecnie odchodzi, ale jest to też spowodowane pandemią, tworzą się różne SMSy, które też wabią do siebie zawodników. Często podbieram młodszych zawodników i przenoszę ich do starszych zespołów. W tym sezonie może nie będziemy błyszczeć w lidze MHL, ale na pewno ta młodzież, która została, będzie się ogrywać i to będzie procentować na przyszłość. Taka jest u nas zasada. W tym sezonie przystąpimy do rozgrywek w każdej grupie wiekowej, ale zostanie to okupione dużą dozą finansową i wysiłkiem wszystkich dookoła.
Czy po sukcesach w grupach młodzieżowych seniorzy zbierają już jakieś żniwa?
- Cały czas mamy utalentowaną młodzież, ale nie da się co sezon wprowadzać po 20 nowych wychowanków do drużyny seniorskiej. Podczas naszej gry na Słowacji nasi 17-18 latkowie ogrywali się tam i szybko przystąpiliśmy do ekstraligi, wprowadzając największą ilość młodzieży do Polskiej Hokej Ligi i nikt nie może temu zaprzeczyć. Niektórzy zawodnicy wybierają inne kierunki życiowe, jak chociażby studia, ale na to już nie mamy wpływu. Obecnie nasi zawodnicy występują w kadrze U16, U18, U20 i stopniowo co roku po jednej czy dwie osoby będą wchodzić do kadry seniorskiej i oto nam chodzi. Migracja cały czas jest i będzie, bo jest to nieuniknione, ale mamy nadzieję, że ci zawodnicy do nas wrócą za dwa czy trzy lata.
Jaki cel Ciarko STSu Sanok na najbliższy sezon PHL?
- Zawsze trener ustawia sobie wysokie cele. Zakładamy sobie trzyletni plan i mamy swoją wizję na to. Ściągnęliśmy 2-3 zawodników więcej, żeby też podnosić poziom naszej drużyny i aby wychowankowie mieli się od kogo uczyć. Gdybyśmy mieli grać tylko i wyłącznie wychowankami to ciężko by było podnosić poziom. Musimy piąć się do góry i minimalnie podnosić sobie poprzeczkę. Co do celów na ten sezon powinniśmy walczyć o play-off, ale to udało nam się już w tamtym sezonie. Cały czas mamy ten sam cel, ale chcemy trochę więcej w nim zdziałać.
Pierwsze sparingi już za drużyną. Co może prezes powiedzieć o obecnym stanie drużyny?
- Wciąż ciężko coś więcej powiedzieć. Bardzo długo sprawdzaliśmy nasze wzmocnienia zza granicy, prześwietlaliśmy ich kariery i naprawdę zajęło nam to dużo czasu. Na ten moment możemy być zadowoleni, ale wszystko zweryfikuje liga. Mamy jeszcze trochę czasu do startu ligi. Przede wszystkim chcemy mocno grać u siebie, na swoim lodowisku i przed własną publicznością. Tanio skóry nie oddamy.
Publiczności chyba najbardziej brakowało w minionym sezonie. Dopingu, atmosfery ale również finansowo klub stracił.
- Straty są i to też finansowe. Kibiców u nas zawsze było bardzo dużo i nie ma co ukrywać, że jest to duża strata, że przez większość sezonu trybuny był zamknięte. Druga strona medalu to ta, że przy własnej publiczności gra się dużo lepiej i łatwiej. Fińscy zawodnicy mówili, że bardzo dobrze im się grało przy naszych kibicach, ich dopingu i dużo lepiej niż przy jej braku. Mamy dużą nadzieję, że pod tym względem w tym sezonie będzie dużo lepiej i pandemia nie pokrzyżuje nam planów.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze