Roháček: Kto ma grać, jak nie ma Polaków na dobrym poziomie?
Rudolf Roháček ocenił zeszły sezon w wykonaniu swojej drużyny w kategoriach dużego sukcesu. Odparł też zarzuty o budowaniu zespołu na ostatnią chwilę. – Młodzi zawodnicy nie są przygotowani do rywalizacji na tym poziomie – wyjaśnił czeski szkoleniowiec.
Emocje po finale mistrzostw Polski już dawno opadły. Trener wicemistrzów kraju jest jednak zadowolony z osiągniętego wyniku.
– Bardzo chcieliśmy wygrać i zrobiliśmy wszystko, by tak się stało. Niestety to się nie udało, ale i tak jesteśmy zadowoleni, ponieważ daliśmy z siebie wszystko i zrobiliśmy to, co było możliwe. W play-off pokonaliśmy przecież bardzo mocny zespół z Torunia. Powiem może inaczej – zwyciężyliśmy trzecią oraz pierwszą drużynę z sezonu zasadniczego, czyli GKS Tychy, który był przecież aktualnym mistrzem Polski. Wprawdzie w finale nieco nam już zabrakło i to Jastrzębie sięgnęło po tytuł mistrzowski, ale teraz już całkowicie na chłodno muszę podkreślić, że był to nasz ogromny sukces – podkreślił czeski szkoleniowiec.
Początek sezonu nie był udany dla ekipy z Krakowa, która przed zamknięciem okienka transferowego sięgnęła po kilku obcokrajowców, odstawiając w ten sposób zawodników, którzy rozpoczęli sezon.
– Ci młodzi zawodnicy nie byli jeszcze w stanie rywalizować z takimi zespołami jak choćby Tychy, Toruń, Oświęcim i Jastrzębie. Te drużyny już praktycznie od samego początku miały kompletne zespoły i każdy z nich celował w finał. Niestety poziom okazał się niewystarczający i stąd potrzebne były zmiany – powiedział trener Roháček.
Wspomniane roszady w zespole z Cracovii wywołały sporo krytyki ze strony hokejowych ekspertów, którzy twierdzili, że taka polityka dobija do reszty polski hokej.
– Chciałbym mieć dwudziestu Polaków w składzie i móc osiągać z nimi sukcesy, jednak jak pokazały rozgrywki, młodzi zawodnicy, o czym już mówiłem, nie są przygotowani do rywalizacji na tym poziomie. To temat na oddzielną dyskusję, ale aby coś się zmieniło w tym zakresie, poziom juniorskich rozgrywek musiałby wzrosnąć. Powinna zwiększyć się konkurencja oraz liczba meczów w każdej grupie wiekowej, a w końcu po sezonie zasadniczym powinny być rozgrywane play-offy, czego oczywiście brakuje. To wszystko sprawia, że taki zawodnik nie jest w stanie nawiązać równorzędnej walki o miejsce w składzie i stąd musieliśmy posiłkować się graczami z zagranicy – wytłumaczył opiekun Comarch Cracovii.
Przepis, który zniósł limit dla zagranicznych zawodników niemal od samego początku budzi sporo kontrowersji. Ma on wielu zwolenników, jak i krytyków. W środowisku hokejowym trwa debata, jaką drogą podążyć po zakończeniu sezonu 2021/2022.
– Ale kto ma grać w tej lidze, jeśli nie ma wystarczającej liczby polskich hokeistów na odpowiednim poziomie? Druga rzecz to kwestia finansowa, ponieważ znów może dojść do tego, że kontrakty polskich zawodników będą mocno zawyżone w stosunku do prezentowanych przez nich umiejętności – zwrócił uwagę 58-letni szkoleniowiec.
– Najpierw więc musimy takich graczy „wyprodukować” i wyszkolić, a następnie odpowiednio wprowadzać ich do pierwszych zespołów. Jeżeli – jak pokazują rozgrywki – takich zawodników nie ma, to musimy szukać ich gdzie indziej. Obecne ligi juniorskie nie są w stanie przygotować młodych hokeistów, a ja przecież nie mogę osiemnastolatka uczyć jeździć na łyżwach, bo w tym wieku powinien być już w pełni ukształtowanym zawodnikiem. I to jest całe sedno problemu – wyszkolmy młodych zdolnych hokeistów, a sami będą naturalnie wchodzić do drużyn i nie będzie potrzeby, by w większości sięgać po zagranicznych graczy! – zakończył dosadnie trener Comarch Cracovii.
Komentarze