„Mały finał”, czyli słodko-gorzkie derby Śląska
Kiedy twoją ambicją było mistrzostwo kraju, mecz o trzecie miejsce jawi się tylko jako batalia o medal na otarcie łez. Z nadzieją na uratowanie sezonu w szranki staną ze sobą hokeiści GKS-u Tychy i GKS-u Katowice.
Pisząc nasze zapowiedzi, w głównej mierze skupiamy się na scharakteryzowaniu najmocniejszych stron poszczególnych zespołów. Tworząc natomiast niniejszy tekst, nie sposób jest nie dokonać analizy porażki, która przesądziła o tym, że obydwie drużyny walczą ze sobą „zaledwie” o brąz, a nie o złoto.
Choć tyszanie pierwsi zapisali na swym koncie drugie zwycięstwo, to w każdym z następnych trzech spotkań dysproporcja dzieląca ich od „Pasów” była coraz to większa. Szczególnie rozczarował Paul Szczechura, który do piwnego miasta zawitał, by zdobyć swój pierwszy mistrzowski tytuł w seniorskiej karierze, wraz z kolegami musiał natomiast przełknąć gorzką pigułkę w postaci utraty szans na zatrzymanie korony w Tychach.
Znacznie lepsza postawa stranieri mogłaby przynieść również zgoła odmienny efekt w Katowicach. Tam jednak na całej linii zawiedli Jesse Rohtla, Mikael Kuronen oraz Tomáš Kubalík, którzy na tafli mieli wieść prym, a stanowili tylko tło dla swych rywali.
Obydwaj trenerzy nie mają jednak zbyt wiele czasu na rozmyślanie nad tym, co można było wykonać lepiej. Wszak już dziś o godzinie 18.00 ich podopieczni skrzyżują ze sobą kije w walce o brązowe miejsce. Będzie to dla nich ostatni moment, by zatrzeć złe wrażenie i być może wywalczyć kontrakt na przyszły sezon. Przegrany natomiast będzie musiał usunąć się na jakiś czas w dzień i przeczuwamy, że spotka go wówczas nie lada przebudowa.
Wciąż sporą zagwozdkę stanowi obsada tyskiej bramki. John Murray, który bronić w znacznej części meczów sezonu zasadniczego, musiał pogodzić się z rolą zmiennika Ondřeja Raszki. On także jednak nie okazał się być zbawcą trójkolorowych. Na papierze znacznie lepiej przedstawia się natomiast sylwetka Juraja Šimbocha.
Obydwie strony powinny także wystrzegać się błędów w defensywie, jeżeli myślą o rozstrzygnięciu losów rywalizacji na swą korzyść. To właśnie indywidualne pomyłki były największym mankamentem obydwu stron i to one bezpośrednio zadecydowały o ich odpadnięciu z walki o mistrzostwo.
Katowiczanie w ataku swojej nadziei upatrują przede wszystkim w osobach Grzegorza Pasiuta, Bartosza Fraszki oraz Andrieja Stiepanowa, do których formy można mieć najmniej zastrzeżeń. Jak już wspominaliśmy wyżej, tyszanie staną przed szansą na rehabilitację i wszystko w ich rękach.
Ciężko jest ferować faworyta nadchodzącej batalii o brąz, a sprawy nie ułatwia fakt, iż rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw. Na sporym musiku wydają się być ustępujący mistrzowie Polski, którzy chcą uratować bezowocny do tej pory sezon. Katowicka GieKSa również nie chciałaby jednak zmarnować dobrej pracy wykonanej przez trenera Andrieja Parfionowa, po objęciu przez niego sterów w trakcie trwania sezonu.
Komentarze