Hokej.net Logo

Treningi z Gretzkym, wschodnia kariera oraz polskie akcenty – „Rozmowa Tygodnia” z Paulem Szczechurą

Treningi z Gretzkym, wschodnia kariera oraz polskie akcenty – „Rozmowa Tygodnia” z Paulem Szczechurą

Paul Szczechura to zdecydowanie jeden z najgłośniejszych transferów dokonanych w trakcie sezonu dokonany przez polski klub. W naszej „Rozmowie Tygodnia” zdradził nam, jaką rolę w jego transferze odegrał jego brat Alexander oraz cała rodzina, opisał bogato swoją karierę oraz podzielił się kilkoma wspomnieniami, kiedy stawiał jeszcze pierwsze kroki na lodzie.

 

HOKEJ.NET:–Zacznijmy od twojego przybycia do GKS-u Tychy. Pierwsze plotki pojawiły się już w listopadzie. Kiedy byłeś więc już pewien, że jesteś zdecydowany na dołączenie do ekipy mistrza Polski?

 

Paul Szczechura:– Świat był ogarnięty pandemią, a ja miałem rodzinę w Ameryce Północnej. Nie byliśmy pewni, kiedy znów się spotkamy. Pierwszy kontakt nawiązał się już w listopadzie, lecz musiałem nieco poczekać, bo absolutnie wszystko było zamknięte. Późnym grudniem rozmowy nabrały rozpędu; kiedy w Kanadzie także zaczynał się bardziej restrykcyjny lockdown. Postanowiłem więc dać sobie szansę, spróbować zagrać z moim bratem oraz doświadczyć czegoś nowego. Była to więc taka zabawa w oczekiwanie, śledzenie tego, co się wydarzy na świecie. Późniejsze wydarzenia ułatwiły mi tylko tę decyzję.

 

Twój transfer ogłoszono tuż po Nowym Roku, lecz do klubu dołączyłeś dopiero z końcem stycznia. Potrzebowałeś więcej czasu na załatwienie wszelkich formalności, czy może było to uzależnione od wypracowania przez ciebie odpowiedniej formy fizycznej?

 

– Oczywiście, do załatwienia były pewne sprawy związane z podróżami, wizą, a sytuacja z koronawirusem temu nie służyła. Musiałem zająć się zatem niektórymi rzeczami, zanim mogłem tu przybyć. Kiedy mi się to udało, zjawiłem się w Tychach tak szybko, jak było to możliwe.

 

Jak dużą rolę w tym transferze odegrał twój brat Alex? W wyborze klubu kierowałeś się głównie poziomem sportowym, czy może wystarczyła ci po prostu obecność twojego brata?

 

– Zawsze chciałem zagrać kiedyś z moim bratem, a wreszcie w tym roku pojawiła się taka możliwość. Ponadto, chciałem dołączyć do dobrej drużyny, która potrafi zwyciężać. Jestem na takim etapie kariery, kiedy chcę w końcu wygrać mistrzostwo. Miałem kilka innych możliwości w Europie, ale nie wszystkie były dla mnie właściwym kierunkiem. To była po prostu sprzyjająca sytuacja. Alex powiedział mi wiele dobrego o mieście oraz drużynie, co także ułatwiło mi moją decyzję.

 

Hokej.Net - Paul Szczechura: Cel? Czwarte mistrzostwo z rzędu

 

Po raz pierwszy w waszych karierach macie okazję od występów w tym samym klubie. Na początku trener Krzysztof Majkowski zestawiał Was w jednej formacji, teraz natomiast występujesz na ogół z Patrykiem Wronką oraz Jeanem Dupuyem.

 

– Jestem tu, by pomóc drużynie w odnoszeniu kolejnych zwycięstw. Nie ma dla mnie większego znaczenia, gdzie akurat występuję. Alex i Michael [Cichy – dop. red.] mają za sobą sporo wspólnej gry w Polsce, Michael także jest centrem, nie było więc to najwłaściwsze posunięcie, by ich rozdzielać. Praktycznie całą karierę występowałem jako center i to na tej pozycji czuję się najlepiej. Szczerze? Był to znakomity ruch. „Dups” i Wronka to świetni zawodnicy, dobrze się do nich wpasowałem. Myślę, że to wpływa na całą drużynę, nadaje jej dobrego balansu. Nie mogę więc narzekać na bieżącą sytuację.

 

Alex nie jest jednak jedynym członkiem rodziny, który jest przy tobie w Polsce…

 

– Zgadza się, wraz ze mną jest moja żona oraz syn. To dla mnie kolejny szczególnie istotny czynnik. Kiedy wybierałem nowe miejsce do gry, chciałem mieć ze sobą całą moją rodzinę. To po prostu dobre rozwiązanie.

 

Czy wiążesz więc swoją przyszłość z GKS-em Tychy? Nie każdy zawodnik z zagranicy może pozwolić sobie na obecność swoich bliskich, zwłaszcza w dzisiejszych czasach.

 

– Szczerze, to nie mam bladego pojęcia. Żyję z dnia na dzień, nie wiem, co wydarzy się po sezonie. Nawet o tym nie rozmyślałem. Każdego dnia chce po prostu pomóc mojej drużynie w sięgnięciu po mistrzostwo. Na razie jest to mój jedyny cel.

 

Porozmawiajmy o play-offach. W półfinałach mierzycie się z Comarch Cracovią. Co możesz powiedzieć o swoich rywalach?

 

– Pierwszy mecz był prawdziwą bitwą, ale cała ta seria będzie jedną wielką bitwą. Czekają nas naprawdę ciężkie mecze. Cracovia ma dobrą drużynę, tak samo jak my. Myślę, że jeżeli będziemy grać swój hokej, realizować postawione założenia, to wszystko będzie dobrze. Rzecz jasna, to nie jest łatwy rywal; czeka nas mnóstwo roboty, ale myślę, że mamy na tyle jakościową ekipę, by przejść dalej.

 

Hokej.Net - Kolejny transferowy hit w PHL. Paul Szczechura wzmocni mistrzówPolski

 

A co powiesz ogólnie o całej Polskiej Hokej Lidze? Czy coś cię zaskoczyło?

 

– Szczerze, to nie do końca. Zanim tu przybyłem, sporo rozmawiałem na ten temat z moim bratem. W Polsce jest dobry hokej, z niezłymi zawodnikami z całego świata. Sama gra jest szybka, do tej pory pod tym względem wszystko było w porządku, nie powiem więc na nią złego słowa.

 

Ty i Alex posiadacie polskie korzenie ze strony waszego ojca. Czy na co dzień dało się odczuć w waszym domu różnej maści polskie akcenty?

 

– Niezupełnie. Moi dziadkowie mówili po polsku, ale zawsze otaczał nas język angielski. Wiem, że mamy tu sporo krewnych. Nie miałem jednak okazji jeszcze ich poznać. W domu nie utrzymywaliśmy też żadnych większych tradycji wywodzących się z Polski.

 

A czy miałeś wcześniej okazję odwiedzić Polskę?

 

– Tak, byłem tu już 6 lat temu. Miałem kilka okazji; byłem chociażby w Krakowie, poznałem więc ją od strony turystycznej.

 

Wraz z Alexem urodziłeś się w Brantford – tym samym mieście, co Wayne Gretzky. Czy miałeś okazję osobiście poznać najlepszego hokeistę w historii?

 

– Tak, miałem taką możliwość. Jako zawodnik przyjeżdżał do naszego miasta, by odwiedzić jego świętej pamięci ojca. Był również wtedy, kiedy byłem jeszcze dzieciakiem. Czasem z nami ćwiczył, a jego tata był wówczas na ławce. Miałem więc okazję do kilku spotkań z nim.

 

Pozostańmy jeszcze na chwilę w Polsce. Twój brat zaliczył krótki epizod w reprezentacji narodowej, nie myślałeś więc, by podążyć jego śladem?

 

– Jeszcze tego nie wiem, wszystko toczy się z dnia na dzień. Nie mogę więc za bardzo rozmawiać o sprawach, na które nie znam jasnej odpowiedzi. Jestem tu, by dograć sezon, a kolejne decyzje podejmę później.

 

Miałem na myśli czas, kiedy nie przeniosłeś się jeszcze do Polski; czy nie myślałeś o podobnym kroku chociażby za czasów gry w KHL, kiedy Alex grał w reprezentacji narodowej?

 

– Nie, wtedy chciałem trafić do reprezentacji Kanady, występującej pod szyldem „Team Canada”. To był mój główny cel. Rzecz jasna, nie możesz starać się o grę dla obydwu drużyn narodowych. Nigdy mi to nie zaprzątało głowy, ponieważ chciałem dostać się kadry olimpijskiej.

 

To miało być właśnie moje kolejne pytanie. Jak wspominasz swoje występy dla reprezentacji Kanady?

 

– Wziąłem udział w dwóch turniejach, to było świetne. Otrzymanie szansy reprezentowania swojego kraju, w szczególności, gdy jest w nim tylu świetnych hokeistów, to naprawdę wyjątkowe uczucie. To dla mnie świetne doświadczenie oraz coś, co zapamiętam na zawsze.

 

Paul Szczechura (@PChewy38) | Twitter

 

Pogadajmy teraz o twojej karierze w NHL. Zadebiutowałeś w niej, kiedy miałeś już 23 lata, nie byłeś też nigdy draftowany. Podobny przypadek stanowi Jeremy Welsh, występujący obecnie w Cracovii, który określił samego siebie mianem „late bloomer”. A jak wyglądała twoja droga do NHL?

 

– Myślę, że to nie była typowa ścieżka. Przez cztery lata uczęszczałem do college’u, nie zostałem draftowany. Dołączając do amerykańskiej ligi tuż po ukończeniu uczelni, sam musiałem wypracować swoją pozycję dobrą grą. Zawsze jednak wierzyłem, że jeżeli jesteś wystarczająco dobry, to ci się uda. Niezależnie, jaką ścieżkę obierzesz; każdy kieruje się swoją drogą, dla niektórych jest ona krótsza, dla innych dłuższa. U mnie na pewno nie należała ona do tych najkrótszych, ale niczego bym nie zmienił. Spędziłem świetny czas na uniwersytecie, stopniowo wywalczyłem sobie kolejne szczeble w lidze, to było świetne doświadczenie. Jestem szczęśliwy, że to się tak potoczyło.

 

Twoim pierwszym klubem w AHL byli Iowa Stars, nie szło ci tu jednak najlepiej i zabłysnąłeś dopiero w Norfolk Admirals. Co było twoim kluczem do lepszej gry?

 

– To była kwestia wykorzystania nadarzających się okazji. Zaczynając w Iowie, było tu sporo zawodników draftowanych z wysokim numerem przez Dallas Stars. Była więc to taka „gra liczb”, ponieważ chętnych do gry nie brakowało. Szczęśliwie dla mnie, zostałem wytransferowany do Norfolku, gdzie miałem o wiele więcej okazji. Czasem potrzebujesz po prostu małej przerwy, więcej szans, dobrych ludzi i właściwych trenerów u swego boku. Wtedy musisz tez po prostu pokazać się na lodzie i to mi się właśnie przytrafiło. Wykorzystałem swoją możliwość.

 

Dwa lata po ukończeniu college’u znalazłeś się w Tampa Bay Lightning, gdzie dzieliłeś szatnię wraz z przyszłymi członkami Hall of Fame: Martinem St. Louisem oraz Markiem Recchim. Spotkałeś tu także Vincenta Lecavaliera oraz Stevena Stamkosa. Jakie to było dla ciebie uczucie?

 

– To było naprawdę wspaniałe doświadczenie. Sama możliwość przebywania wokół nich, uczenie się od nich… To wielcy profesjonaliści, którzy odzwierciedlają to, co jest potrzebne do osiągnięcia sukcesu w hokeju. To coś, co sam chciałbym przekazać kiedyś młodszym chłopakom.

 

W NHL nie zagrzałeś jednak zbyt długo miejsca. Kiedy uświadomiłeś sobie, że nie ma dla ciebie przyszłości w tej lidze i to najwyższy czas, by przenieść się do Europy?

 

– Nie rozpatrywałbym tego w ten sposób. Mogłem pozostać w Ameryce, dalej harować, by wypracować sobie powrót na stałe do NHL. Przede mną otworzyła się jednak dobra okazja do gry w Europie. Zdecydowałem się więc na ten krok, przyjechałem tu otwarty na nowe możliwości i chciałem zobaczyć, jak potoczy się moja kariera. Naprawdę mi się to spodobało i odnosiłem tu sukcesy, przeżywałem świetny czas, wciąż więc kontynuowałem tu swą grę. Nie żałowałem tego ani przez minutę, byłem szczęśliwy z rozwoju sytuacji i cieszyłem się każdą chwilą.

 

Twoim pierwszym przystankiem w KHL był HC Lev Praga, wystąpiłeś tu jednak w zaledwie trzech spotkaniach. Co poszło nie tak?

 

– To była podobna sytuacja do tej, o której już wspominałem. W NHL panował lokaut, na rynku było więc sporo zawodników. Z Ameryki Północnej przeniosło się tu mnóstwo hokeistów, ponownie był więc przesyt. Miałem jednak możliwość zmiany klubu i ponownie to zadziałało.

 

Ponadto występowałeś również na Łotwie, Białorusi czy w Rosji. Jak żyło Ci się w każdym z wymienionych państw? Czy panowały między nimi spore różnice?

 

– Uwielbiam po prostu Łotwę, to jedno z moich ulubionych miejsc na świecie. Mojej rodzinie i mnie naprawdę bardzo się tu podobało, mieliśmy tu rewelacyjną grupę zawodników. To było niesamowite przeżycie, które mnie naprawdę cieszyło. Bardzo miło wspominam także Białoruś, tu również była świetna paka, bardzo dobra drużyna. Poznałem tu wielu dobrych przyjaciół, z którymi wciąż jestem w kontakcie. Przenosiny na Białoruś były dla mnie małym przeskokiem, ale szybko się zaadaptowaliśmy, przyjeżdżałem tu otwarty, by chłonąć kulturę mojego nowego otoczenia. Udało mi się przystosować, myślę, że mojej żonie i mnie idzie to całkiem nieźle. Te dwa miejsca były naprawdę świetne. Później przeniosłem się na cztery lata do Rosji i tu również spędziłem wspaniały czas, lubiłem tutejszy hokej i moją sytuację sportową. Naprawdę nie mogę narzekać, przeżyłem tu niezłą karierę i odwiedziłem wcale nie gorsze miejsca, w których odniosłem sukces. Każde z tych państw było dla mnie świetne.

 

Trzy lata temu zagrałeś w meczu gwiazd KHL. Jak wspominasz to wydarzenie?

 

– To było dla mnie coś wielkiego, zawsze chciałem wziąć udział w meczu gwiazd. Miałem za sobą doskonały rok, a znalezienie się w jednym szeregu z najlepszymi zawodnikami było dla mnie wyjątkowe. To było świetne doświadczenie. Ponadto uważam, że granie tyle lat w KHL było sporym osiągnięciem. Część zawodników przychodzi tu tylko na parę lat i odchodzi, ale granie tak długo w KHL, jako cudzoziemiec, to duże wyzwanie. Cieszę się zatem, że zagrzałem tu dłużej miejsce i przez większość czasu po prostu mi dobrze szło.

 

W następnym roku twoja efektywność jednak spadła. Co poszło nie tak?

 

– Nie chcę szukać żadnych wymówek. Nie wszystko układało mi się po mojej myśli. Nie grałem źle, ale krążek nie zawsze słuchał się mnie, tak jakbym tego chciał. Nie będę się usprawiedliwiał.

 

Czy przed dołączeniem do GKS-u Tychy nie otrzymałeś więc żadnych ofert z KHL?

 

– Jak wspominałem, biorąc pod uwagę podróże w czasie koronawirusa, sytuację na przejściach granicznych, a także moją rodzinę, nie pojawiło się nic, co bym poważnie rozważył. Co prawda było kilka ofert, ale żadna nie pochodziła z takiego miejsca, gdzie chciałbym przenieść się z całą rodziną. Dołączyłem tu ze względu na brata, na moich bliskich. Chciałem pokazać coś mojemu synowi, zagrać wraz bratem, dlatego zdecydowaliśmy się tu przyjść.

 

Jak spędziłeś zatem czas bez klubu? Jak wyglądały Twoje przygotowania, by pozostać w sportowej formie?

 

– To było ciężkie, bardzo ciężkie. W sytuacji, kiedy w Kanadzie wszystko było pozamykane, włączając w to kryte lodowiska czy siłownie. To nie sprzyja utrzymaniu swojego ciała w hokejowej formie. Czuję sam po sobie, że zajęło mi to nieco więcej czasu, by powrócić do właściwego rytmu. Potrzebowałem na to kilku tygodni.

 

A jak się czujesz teraz na lodzie?

 

– Jest coraz lepiej. Wciąż stać mnie na więcej, wcześniej grałem lepiej, ale miałem długą pauzę. Z każdym dniem czuję jednak poprawę. Jak już wcześniej mówiłem, jestem tu, by pomóc drużynie w odnoszeniu zwycięstw, chcę mieć tu jak największy wkład. Na tym etapie mojej kariery nie zależy mi już na indywidualnych statystykach, chcę po prostu zrobić wszystko, by Tychy zdobyły mistrzostwo.

 

Kiedy dołączyłeś do Tychów, w klubie odbywała się akurat mała impreza integracyjna w iście westernowym stylu. Czy w twoich poprzednich zespołach również miałeś okazję do wzięcia udziału w podobnych wydarzeniach?

 

– Tak, każda drużyna potrzebuje zbudowania odpowiednich więzi poza lodem. Uważam osobiście, że to bardzo istotne. Przecież widzisz cały czas tych samych facetów tylko na lodowisku, dobrze jest więc zobaczyć się z nimi w innymi miejscu, otworzyć się przed nimi, pogadać o różnych rzeczach niezwiązanych z hokejem. Zawsze byłem zdania, że to niezwykle ważne, zwłaszcza jeżeli chodzi o drużynę, która chce odnieść sukces. Myślę, że kontakty poza lodem przekładają się bezpośrednio na to, co się dzieje podczas gry. To była dla mnie dobra okazja, by poznać nowych kolegów i dopasować się nieco szybciej do nowej ekipy.

 

A jak wygląda sprawa z językiem polskim? Czy reszta chłopaków pochodzących z Ameryki Północnej pomaga ci z nim, czy na razie posługujesz się tylko wyłącznie angielskim?

 

– Na razie pozostaje u mnie głównie angielski. Umiem mówić nieco po rosyjsku i w moim odczuciu pewne słowa są podobne do języka polskiego. Może nie jestem w stanie ich dokładnie przetłumaczyć, ale mniej więcej znam ich sens. Jeszcze nie znam jednak zbyt dobrze polskiego (śmiech).

 

W tym roku kończysz 36 lat, w twoim CV nie widzę jednak ani jednego tytułu mistrzowskiego w seniorskim hokeju. Czy ten rok przyniesie zmianę?

 

– Taką mam nadzieję i taki jest mój plan. Miałem okazję do gry w kilku dobrych klubach, ale o zwycięstwo jest niezwykle ciężko, szczególnie w KHL. Czołowe ekipy mają sporą przewagę i są ciężkie do pokonania. Tym razem jednak jestem w topowej drużynie i mam szansę na wygraną. Jestem więc podekscytowany taką możliwością.

 

Rozmawiał: Kacper Langowski.

 

Rozmowa odbyła się 14 marca.
 

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
Wypowiedz się o hokeju!
Shoutbox
  • Ligota_GKS: Na przełomie wieku do Was jeździliśmy, ale wiadomo jak to wtedy wyglądało i czym się kończyło
  • Młodziutki: W kurniku będzie 1400 u nas 4000 niezła proporcja
  • Kudlaczenko: No i?
  • Simonn23: wstyd żeby w Katowicach nie było porządnego lodowiska
  • omgKsu: Po co jak na lidze te marne 1400 mieli ciezko uzbierac
  • Ligota_GKS: w Oświęcimiu też tłumy nie chodziły na zasadniczy. Przykład Sosnowca pokazał, że potrzebne są nowoczesne obiekty, żeby podnieść frekwencję
  • unista55: Marketingowo lepiej, by to Unia grała w LM... pokazalibyśmy przynajmniej Europie, że w Polsce i 4000 może przyjść na mecz. Ale co ma być to będzie :)
  • PanFan1: Szkoda że nie da się zorganizować chociaż finałowych meczy w spodku, bo się nie da prawda ?
  • Paskal79: Panowie dlatego trzeba coś zrobić ,by projekt który wygrał na remont naszego lodowiska nie wszedł na życie ,bo pamiętajmy już nigdy nowego lodowiska ,czy nowoczesnego nie będzie , jakie to ważne dla miasta , mieszkańców i zawodników, przykład Sosnowca pokazuję jakie to ważne,wtedy można organizować praktycznie wszystkie ważne imprezy hokejowe i nie tylko! A tak będziemy mieli taką,, starą babę ''która była u kosmetyczki i się podrobiła a w środku dalej starość i ruiną składowisko 60 la
  • omgKsu: Amen.
  • Paskal79: To fakt jakby przyszło nawet ok 2500-3000 tyś na LM i taka oprawa to na pewno by na tych europejskiej działaczach zrobiło wrażenie,bo nie ukrywajmy LM w Europie niee ciszy się uznaniem i niee wiem czy 30/40 %pojemnosci lodowisk są wypełniane no i łatwiej skusić zawodników do podpisania kontraktów,bo kasa b ważna,ale to już jakiś argument, choć droga ciężka i daleka do tego Ale ja stawiam 4:2 w serii dla Uni:-)
  • Paskal79: No pewnie w spotku trzeba zarezerwować termin wcześniej , choć może być wolny,ale koszty zamrożenia lodu i zrobienia lodowiska i band to duże koszty, raczej ciężko do ogarnięcia, choć było by super,dla kibiców pewnie na takie final w spotkaniu przyszło by 5-7tys a może i więcej no i goście by się zmieścili:-)
  • hanysTHU: Zawsze można grać w Sosnowcu. Teren neutralny;)
  • PanFan1: Toronto: po meczu Leeafs, potrzebują czterech godzin i 21 osób obsługi, żeby przygotować halę dla Raptors - ludzie dlaczego u nas nie może być normalnie ??? Może my po prostu zbyt mało wymagamy od swoich pryncypałów ? Łatwo nas zbyć tanią bajeczką że się nie opłaca i nie da (qoorwa wszędzie się da, tylko nie u nas)
  • PanFan1: https://youtu.be/UTnnX6M5K-4?si=75N-m8pm58Tj0st2
  • hanysTHU: Madison Square Garden też w momencie się przeobraża.
  • hanysTHU: Ale takie podejście,że się nie da. Płacę podatki to kujwa wymagam.
  • hanysTHU: Ale na komisje, audyty audytów to ja nie chcę płacić
  • TenHasek;): Szkoda ,że w Oświęcimiu nie ma hali jak w Ameryce . Myślę ,że lekko zapełnili by hale na 60 tysięcy . Bilety by się sprzedały w pół dnia i jeszcze trza bilbordy w "centrum" " miasta " postawić
  • Paskal79: Szkoda faknie było by spodek odwiedzić na takim finałowym meczu,no trudno, choć atmosfera tu i tu będzie gorącą to pewne
  • PanFan1: Powiem Ci Paskal że chętnie bym się wybrał, akurat w PL będę i myślę że spodek byłby pełny.
  • PanFan1: Dokładnie to mam na myśli Hanys, śmierdzi mi w tym wszystkim zwykłym lenistwem, a nie to że się nie da.
  • Paskal79: Nie lenistwem kasa panowie kasa,i może termin bo kto na początku roku,zarezerwuje spodek na finał w hokeju!?, jakby Katowice niee weszły to straty byłby ogromne,bo ani meczy ani innych imprez nie było by
  • Paskal79: Panfan a może były pełny dużo kibiców z Katowic by było mogłoby z Oświęcimia też przyjechać,a w dodatu pewnie trochę kibiców z innych drużyn i miast z okolic by wpadło na finał,bo zapowiada się bardzo ciekawa batalia.....
  • PanFan1: ... ale jak trzeba wiec dla aktywu partyjnego, z darmowym kateringiem, gorzałą i [****]mi ogarnąć, to się terminy znajdują od ręki ? 😉
  • PanFan1: ... dziewczynkami...
  • PanFan1: Łatwiej byłoby zapełnić spodek poczas finału THL, niż np. na mecze Repry.
  • Arma: Żeby zapełniać cokolwiek to najpierw kibicom trzeba pokazać ten sport bo poza Południem i Toruniem to mało kto wie że w PL jest hokej. Jak nie było klubu z ekstraklasy w mieście to raczej nowy widz się nie dowie o tym sporcie.
  • PanFan1: I tak i nie Arma, jak byłem w styczniu u siebie, spotkałem młode małżeństwo z trójką dzieci u nas na hali przed meczem - poznaniacy - przyjechali w koszulkach "koziołków", bo chcieli obejrzeć polską ligę i Podhale. W Nottingham (na MŚ) była masa Polaków z Gdańska, ale i z Bydgoszczy byli i wrocławiaków spotkałem, nie jest zaś tak że ten nasz hokej jest całkiem nieznany
  • PanFan1: Poza tym wracając do finału THL, mecze będą w TVP, będą zapowiedzi, gdyby było to ogarnięte w spodku, masz pełną halę na bank, was z Oświęcimia przyjechałoby "legion", Gieksy na pewno nikt nie musiałby namawiać, a i takich wolnych strzelców jak w tym przypadku mnie, dwa razy powtarzać nie trzeba by było, no tylko trzeba wpierw się za to było zabrać
  • m1chas: Biletów na sobotę online już nie ma 🙂
  • Arma: Bilety na spodek by się wyprzedały od razu ale zabezpieczenie takiej imprezy to byłby horror dla służb.
  • PanFan1: Arma proszę cię, nie wymyślaj, skoro inne dyscypliny można zorganizować i wszędzie indziej można, to i hokej by się dało, tylko trzeba najpierw chcieć.
  • J_Ruutu: Problemem nie jest zabezpieczenie spodka, lecz zrobienie i utrzymanie tam lodu.
  • PanFan1: kiedyś się robienie lodu w spodku udawało, chyba że teraz aparatura już niedomaga ?
  • hubal: władzom się nie opłaca , mniej kasy do zajumania
  • hokej_fan: Bilety online na sobotni mecz w Oświęcimiu wyprzedane
  • hokej_fan: Będzie się działo
  • Hokejowy1964: Aparatura, w trakcie ostatniego remontu, została że to tak ujmę "zdekompletowana". To po pierwsze. Po drugie biletów sprzedało by się max 3, w porywach 4 tysiące i taka liczba w Spodku słabo wygląda. Duża część biletów trafiłaby do kibiców sukcesu i oni już nie stworzą takiej atmosfery jaką mamy na małej hali. Spodek jest we władaniu tak zwanego "operatora" a oni nie są skorzy do współpracy z Klubem, Del karnie mówiąc. W wielkim skrócie to tyle.
  • hokej_fan: Biletów na mecze sobota-niedziela w Oświęcimiu, online już niema. Rozeszły się w kilka godzin.
  • Arma: Ale kibic sukcesu nie ma stworzyć atmosfery. Ma kupić bilet, kupić jedzenie i być liczbą w sprawozdaniu. Niestety ale dla żywotności dyscypliny, kibice sukcesu są najważniejsi. Każdy kto chodzi na hokej regularnie, będzie chodzić dalej, to bańka tak wąska i zamknięta na nowe osoby. Kiedyś jak ta dyscyplina się nie zawinie w kraju, będzie trzeba zburzyć małe obiekty i zbudować większe dla kibiców którzy przyjdą na mecz raz w miesiącu albo od świeta
  • uniaosw: Zakładając że było 2000(na pewno nie mniej) biletów online na każdy dzień online to dzisiaj poszło w sumie 4000 biletów, Brawo
  • uniaosw: Bez tego drugiego online oczywiście
  • omgKsu: Brawo kibice z miast finalistów :)
  • hokej_fan: Hasło się sprawdza. "Oświęcim - tu się dzieje"
  • PanFan1: To o tym Hokejowy nie wiedziałem, czyli w spodku lodu nie uświadczy. Ale co do możliwej ilości sprzedanych biletów na taki event to z Tobą zapolemizuję, myślę że ze 3K to sam Oświęcim by łykał, u nich nikogo na hokej zapraszać nie trzeba, a mają blisko do Kato. Waszych też przecież byłoby dużo, no i jeszcze wonych strzelców też by było sporo.
  • Hokejowy1964: PanFan moim zdaniem w naszych realiach jest niewykonalne to co proponujesz.. Nie przy tej mentalności kibiców.
  • PanFan1: Masz ich na co dzień, więc trudno mi z Tobą o tych sprawach dyskutować, chociaż tyscy i nowotarscy pokazali ostatnio że da się.
  • Hokejowy1964: Wy kibicowsko jesteście inaczej postrzegani. Nie wyobrażam sobie takiego klimatu za kilka dni na meczach finałowych. Za dużo naleciałości kibolskich z piłeczki skopanej niestety....
  • Luque: Nitrasa zaproście do młyna... polansuje się chłop trochę ;p
  • rober03: A ja bym tak obejrzał finał przy piwku pokomentował nawet trochę sobie nawzajem podokuczał a potem pogratulował zwycięzcy i wrócił do domu
  • KOS46: Myślę, że "Spodek" przy tym zainteresowaniu wydarzeniem wśród kibiców, to mógłby zostać szczelnie wypełniony. Już na PP z Tychami w Krynicy oświęcimianie zdominowali trybuny, i nie myślę tu jedynie o sektorze kibolskim. W Katowicach, do których mamy blisko to myślę, ze przy takim głodzie sukcesu to 3000 mogłoby się wybrać. A i nasi kibole mają tam wielu przyjaciół. Mogłoby być grubo... Miejscowych też przyszłoby dużo więcej niż do małej hali.
  • tombot64: To na szczęście czysta fantastyka i pobożne życzenia, najwięcej kibiców Unii to by przyjechało wyremontować spodek z Chorzowa haha, zapomnijcie.
  • hanysTHU: Jeszcze bilety w rozsądnej cenie i byłoby pełno. Byłem na zagranicznych gwiazdach ligi vs repra i było pełno. Bilety były wtedy po dychę;) Z górnych miejsc nie widać krążka ale był full.
  • flashki80: ale na co komu "kibice" kerzy nawet kolory linii by pomylili? Dla Małopolan: ci z chorzowa wam przetłumaczą
  • flashki80: P.S. oby ten głód nie został zaspokojony...
  • PanFan1: Ludzie o co tu chodzi z tym Chorzowem ?
  • Luque: O to, że Unia z kibolami Ruchu się przyjaźni ;)
  • Andrzejek111: Nie Unia, tylko kibole Unii
  • PanFan1: Przecież Chorzów ma nie wiele wspólnego z hokejem, choć kibicować każdemu wolno.
  • hubal: Ruch 3yma z Wisłą K a Unia Oś kibicuje Wiśle PanieF1
  • Luque: Jeśli chodzi o sport to kiedyś przed meczem reprezentacji chciałbym usłyszeć prawdziwy hymn Polski
  • Luque: https://m.youtube.com/watch?v=PsUIGY_b99M&pp=ygUEUm90YQ%3D%3D
  • S'75: Nie Unia Oświęcim kibicuje Wiśle...tylko kiedyś dużo osób jeździło na Wisłę i był to raczej FC niż jakaś zgoda ...czy jak tam zwał...
  • RafałKawecki: Ja tam kibicuję tym co aktualnie grają z GTS Wisła. Ten klub zawsze będzie mi się kojarzył z milicją.
  • TenHasek;): Ogólnie to [****] WRWE i tyle w temacie piłkarskim 🤣
  • hanysTHU: https://zrzutka.pl/wvffcv
  • hanysTHU: Kiedyś nie do pomyślenia żabskocygański układ idealny. Bez napinki...
  • PanFan1: dzięki Hubi ino po co to się do hokeja pcho ?
  • hanysTHU: Nie tylko przez Wisłę, pod koniec lat osiemdziesiątych na Cichej często skandowano na trybunach Unia Oświęcim. A z Wisłą wtedy była kosa. Sztamę Ruch miał z Jagiellonią. A ta Unia na Ruchu mogła być przez Waldka Waleszczyka wychowanka Zatorzanki ,który grał później w Unii z której przeszedł do drużyny niebieskich i zdobył z nią tytuł mistrza Polski w pamiętnym 1989 roku.
  • S'75: https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Mieczys%C5%82aw_Szewczyk
  • S'75: https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Waldemar_Waleszczyk
  • S'75: To chyba o Miecia Szewczyka Ci bardziej chodziło:)
  • S'75: A tu jeszcze taka ciekawostka że strony kibiców Widzewa Łódź...
    Innym przykładem takiego wczesnego „układu” byli kibice Unii Oświęcim. Jesienią 1988r. podczas pamiętnego meczu w Białymstoku Jagiellonia – Widzew (debiut Jagi w I lidze) na trybunach pojawiło się także 3 kibiców Unii Oświęcim, która w tamtym czasie miała zgodę z kibicami Ruchu Chorzów. Goście z Oświęcimia chcieli wówczas zrobić zgodę z „Jagą” i przy okazji nawiązali także przyjazne stosunki z obecnymi na tym spotkaniu kib
  • S'75: Kontaktów szerszych raczej nie było, choć watro podkreślić, że gdy na początku lat 90tych ŁKS grał w ramach rozgrywek hokejowych (słynny come back Stopczyka) to przybyli na halę fani Unii przychylnie wyrażali się o Widzewie, co z oczywistych względów nie podobało się gospodarzom, więc były ganianki na hali. Wśród gości raczej fanów Widzewa nie było (lub pojedyncze osoby) dlatego też relacje te „umarły” śmiercią naturalną
  • hanysTHU: Tak jest!!! Pomyliłem zawodnika. Czuwaj!
  • hanysTHU: Skąd ten Waldemar mi się wziął?
  • hanysTHU: Jeżeli ktoś to pamięta to ma prawo do lekkiej sklerozy ;)
  • PanFan1: S'75 - nikogo nie obrażając, ale to co tu odpisujesz, jakieś nawiązywanie zgód itd. - dla mnie osobiście - jest kompletnie idiotyczne. Po co to komu ?
  • hanysTHU: Historia panie, historia!
  • hanysTHU: Nawiązanie do dzisiejszych zgód i układów.
  • PanFan1: Przyjeżdżam na mecz w koszulce drużyny której kibicuję, zajmuję kulturalnie wykupioną i przeznaczoną dla mnie miejscówkę, nikogo nie obrażam, zachowuję się kulturalnie, po cholerę jakieś "zgody" i inne takie ... ? Tyscy i nowotarscy kibice parę dni temu udowodnili że w Polsce to również jest możliwe.
  • PanFan1: Mam nadzieję że to rozejdzie się szerzej po innych hokejowych obiektach, a kopana niech robi co chce, mam na nią całkowicie wyepane ;)
  • emeryt: jest tu jakiś detektorysta?
  • hanysTHU: W grupach lepszy doping a pikniki niech siadają gdzie chcą 😛
  • Oilers: Widzieliście logo orlen na koszulkach litvinowa?
  • omgKsu: Oczywiście.
  • hanysTHU: I na tafli.
  • narut: Trzyniec zmógł Budziejowice w 7 meczu...
  • Oilers: teraz sparta, czy będą losować?
  • Paskal79: Sparta -Triniec i Pardubice -Litvinov,a w Szwecji Farjestad (1)-Rogle (9)awans 9 drużyny to Ci niespodzianka
  • Paskal79: W Szwajcarii na cztery pary, to w trzech jest 3:3 w meczch i będą 7 spotkania
  • Simonn23: 6-7 kwietnia i w Oświęcimiu, i w Trzyńcu mecze najwyższej rangi
  • Oilers: Z tymi biletami na ms to jest niezła ściema, wydaje sie ze na mecze Polaków zostało juz niewiele biletów, a prawda jest taka że Słowacy kupili całodniowe
  • Giovanni: Ludzie ktoś ma archiwalne tabele 2 liga 94/95 Znicz,CKH Cieszyn, oraz rezerwy TTH i Stoczniowca ale co było z Krynicą ??
  • JARASSTO: @Giovanni: Tam jeszcze zdaje się Boruta Zgierz wtedy w lidze grała.
  • TenHasek;): Masz rację Simon . 7 kwietnia ważne 3 zwycięstwo Mistrza Polski z rzędu i feta GKS Katowice na lodzie w Oświęcimiu
  • Giovanni: @Jarrasto Boruta to padła tak 2 sezony wcześniej :) jeszcze BTH II.Kurcze żeby kilkanaście ekip więcej wtedy grało w 2 lidze i więcej TV było
  • Giovanni: Tak chciałoby się cofnąć czas
  • Giovanni: Moim zdaniem na początku lat 90 to powinno być tak ze 40 ekip hokejowych co daje 1 i 2 ligę po 10 drużyn a 3 liga to powinna być podzielona na 4 grupy (Północ,Centrum,Południe i Śląsk) razem z rezerwami ponad 50 drużyn
Tylko zalogowani użytkownicy mogą korzystać z Shoutboxa Zaloguj się!
© Copyright 2003 - 2024 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe