Czerkawski: Nie zgłaszam swojej kandydatury na prezesa PZHL
Za nami już siódma edycja kwalifikacji do Czerkawski Cup organizowanej przez najlepszego polskiego hokeistę Mariusza Czerkawskiego. Porozmawialiśmy z byłym zawodnikiem klubów NHL o organizacji turniejów dla najmłodszych, kandydaturze na prezesa PZHL oraz liczbie obcokrajowców w PHL.
HOKEJ.NET: – To już siódma edycja Czerkawski Cup. Jak oceniasz rozwój tego projektu na przestrzeni lat? Czy wzrosło zainteresowanie tym turniejem? Co możesz powiedzieć o poziomie sportowym młodych uczestników?
Mariusz Czerkawski: – O sprawach szkoleniowych można porozmawiać z Dariuszem Garboczem, Andrzejem czy Wojciechem Tkaczami. Zawsze znajdą się wielkie talenty, wybitni zawodnicy czy zawodniczki, gracze wyróżniający się. Często jest tak, że widzimy różnicę w rocznikach. Rozmawiamy z trenerami, którzy wiedzą, że dany rocznik był słabszy. Działa to też w drugą stronę: może okazać się, że aktualna drużyna była dobra, a przez następne lata trafią się chłopacy na niższym poziomie. To się przerzuca na różne zespoły, bo przecież to nie jest tak, że ekipa z jednego ośrodka cały czas dominuje. Trzeba jednak zaznaczyć, że silne okręgi zawsze będą mocne, bo ciężko, by zaangażowane kluby i trenerzy nagle natrafili na zupełną pustkę. Niedawno miałem trening z chłopakami z młodzika, którzy sami brali udział w pierwszej edycji, a więc to też cieszy, że po 7 latach zostali przy hokeju i wciąż trenują, by zostać dobrymi zawodnikami.
Jakie byłoby Twoje odczucie, gdybyś widział, że uczestnicy Czerkawski Cup za kilka lat zadebiutowaliby w seniorach?
– Z jednej strony na to czekam, ale z drugiej strony będę starszy o te 7 czy 8 lat. Na pewno będzie to jednak pewna satysfakcja, kiedy spotkam się z zawodnikiem, który niegdyś sięgał mi do brzucha czy do klatki piersiowej i powie mi, że 15 lat temu brał udział w moim turnieju, a dziś gra w reprezentacji czy reprezentuje seniorski klub. Na pewno będzie to miłe, sprawi nam przyjemność. Dla nas to ciekawa misja i cieszy nas nieustanne zainteresowanie zespołów. Oczywiście, mamy czas, jaki mamy i trybuny nie mogą być pełne. Nie ma rodziców, którzy walą w bębny, machają szalikami i śpiewają. Wszystko się pozmieniało, dlatego najważniejsze, że dalej możemy trenować. Kilka drużyn się, niestety, wykruszyło. Już nie jest jak dawniej, kiedy było po 9-10 ekip w danych kwalifikacjach. Niektórzy rodzice być może z wiadomych względów zrezygnowali, gdyż obawiali się z wiadomych względów treningów czy wspólnych podróży. Jesteśmy jednak znów w Sanoku. Cieszy fakt, że Sanok lubi hokej i tak zapewne będzie jeszcze przez wiele, wiele lat. Mam nadzieję, że dzieci, które teraz tu grają i trenują, zachowają swą pasję i determinację do samego końca, a także spełnią marzenia o zostaniu hokeistą. Wiadomo, im ta piramida będzie szersza u podstaw, tym większy wybór będziemy mieli na samym szczycie. Wszyscy zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że nie każdy przetrwa do wieku seniora, a z czasem pewne miłości i uczucia do danej dyscypliny słabną. W życiu pojawiają się różne atrakcje i możliwości, które później wybiorą zamiast hokeja. Najważniejsze jest jednak to, że lubią z nami być i uprawiać sport, ruszać się, bo ta przygoda z nimi na pewno zostanie. Dzięki temu, że umieją jeździć na łyżwach i grać w hokej mają przewagę nad swoimi rówieśnikami, którzy nigdy nie zaznali tej przyjemności.
Twój turniej z roku na rok staje się coraz bardziej prestiżowy, bowiem czym dłużej trwa, tym zyskuje większą renomę. W Szwecji jest popularny turniej TV-pucken, w Kanadzie Pee-Wee. Czy też marzy Ci się wyrobienie sobie takiej marki?
– Tak, być może ktoś kiedyś trafi do Szwecji, Niemiec czy innej mocnej ligi i powie, że zaczynał w moim turnieju, bo często zawodnikom „wyciąga” się udział w juniorskich turniejach, na przykład, że w TV-pucken ktoś sięgnął po tytuł króla strzelców, że Mats Sundin grał wtedy i wtedy, że Forsberg grał w danych latach. Na pewno jest to jeden z ważniejszych turniejów dla tych dzieciaków i trenerów, ale pamiętajmy też, że na całe szczęście są inne przedsięwzięcia, takie jak Laszka Hawks czy Hokejowa Szkoła Ziętary. Okręgi też działają, starają się organizować w różnych miastach wszelakie przedsięwzięcia, więc to na pewno cieszy. Jestem zadowolony, że ten turniej wciąż trwa i mam nadzieję, że kiedy uczestnicy będą już dorośli, to na Waszym portalu będziecie wspominali w statystykach, że dany zawodnik brał w nim udział.
Jak się odnajdujecie w czasach pandemii? Jak wyglądają sprawy organizacyjne? Co z turniejem finałowym, gdyż jak wiemy, Stadion Narodowy w Warszawie jest obecnie zajęty?
W Sanoku hokeju wrócił na właściwe tory. Seniorzy przyciągają przecież dzieci, co przekłada się na liczbę trenujących, a i samo miasto tym żyje. To pewnie jest widoczne?
Jaka jest Twoja opinia na temat ligi open?
Polskie środowisko hokejowe mówi, że mimo organizacji turnieju, to nie chcesz wejść głębiej w struktury naszego rodzimego hokeja. Czym to jest spowodowane?
Niektórym kibicom i działaczom się wydaje, że skoro jesteś byłym zawodnikiem NHL, masz znaną twarz, to sponsorzy zapewne pchaliby się drzwiami i oknami z walizkami pieniędzy. Masz przecież swoje kontakty, obracasz się w odpowiednim środowisku. A jak jest naprawdę?
Nie boisz się środowiska, atmosfery panującej wokół polskiego hokeja i długów, by nie zszargać sobie nazwiska?
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze