Dominik Paś: Trzeba zapierdzielać!
Hokeiści JKH GKS Jastrzębie rozpoczęli piątą i ostatnią rundę spotkań fazy zasadniczej ekstraligi, której rozstrzygnięcia zadecydują o rozstawieniu w fazie play-off. Krótko mówiąc - jesteśmy na ostrym finiszu. Było ciężko, a będzie jeszcze trudniej. Tymczasem w piątkowy wieczór podopieczni trenera Roberta Kalabera zmierzą się na Jastorze z GKS Tychy.
Mistrz Polski i lider tabeli znów będzie faworytem, ale jastrzębianie - zdobywcy Pucharu Polski i Pucharu Wyszehradzkiego - na pewno łatwo nie oddadzą punktów. O ten hit, a także m.in. o niedawny wywiad z naszym szkoleniowcem, zapytaliśmy Dominika Pasia - jednego z najbardziej utalentowanych zawodników młodego pokolenia w naszym kraju. 20-letni napastnik JKH GKS Jastrzębie i reprezentacji Polski nie owija w bawełnę, że aby osiągnąć sukces, trzeba po prostu "zapierdzielać"!
- W miniony weekend zdobyłeś wraz z trzema kolegami już czwarty w tym sezonie puchar dla JKH GKS Jastrzębie. Pojawiają się żądania poszerzenia gabloty na trofea na Jastorze...
Dominik Paś - Przyznam, że widziałem te komentarze. Jak tak dalej pójdzie, to może rzeczywiście trzeba będzie coś z tym zrobić (śmiech). Natomiast Ice Cross w Tychach był imprezą typowo charytatywną. Generalnie najważniejsza jest tam jazda na łyżwach, ceni się tam głównie tego typu umiejętność. Jeździsz przez przeszkody i przeskakujesz nad nimi. Wygraliśmy te zawody drugi raz z rzędu.
- Radość z tego sukcesu zmąciła pewnie dogrywka i karne w Sosnowcu. Wtorkowe spotkanie z Zagłębie to dla was...
- Zdecydowanie strata jednego punktu. Zyskaliśmy dwa, ale powinniśmy zdobyć komplet.
- W piątek JKH GKS Jastrzębie podejmie GKS Tychy. Szykujecie się jakoś specjalnie pod tego rywala?
- W moim przekonaniu do każdego przeciwnika należy podejść tak samo, to znaczy w pełni skoncentrowanym i przygotowanym. Wiemy, że podejmujemy lidera i mistrza Polski, ale nie ma w naszych szeregach nadmiernej "spiny" na tyszan. Gramy swoje i chcemy wygrać jak zawsze. Myślę, że będzie dobrze.
- W Tychach zmienił się trener. Andrieja Gusowa zastąpił jego dotychczasowy asystent Krzysztof Majkowski. Ma to dla was jakiekolwiek znaczenie?
- Wydaje mi się, że nie. GKS Tychy pod wodzą nowego szkoleniowca to taka sama drużyna, z taką samą "jakością", jak wcześniej. Szczerze mówiąc, jako zawodnicy w ogóle nie zastanawiamy się nad takimi sprawami.
- W meczu na początku grudnia, wygranym przez JKH GKS 4:1, doszło do ostrego spięcia pod naszą bramką. Wziąłeś czynny udział w tym starciu. Będzie ciąg dalszy?
-Nie, takie sprawy zostają na tafli. Nie przenosimy "konfliktów" poza lód. Nie mają one wpływu na indywidualne kontakty czy kolejne mecze.
- Czytałeś może nasz ostatni wywiad z trenerem Robertem Kalaberem?
- Tak...
- Przypomnijmy, że nasz szkoleniowiec miał wobec ciebie małe pretensje o spowodowanie faulu w trzeciej tercji wyjazdowego meczu z Tychami. Oczywiście trener miał rację?
- Czytałem ten wywiad i przyjmuję te słowa "na klatę". Wiem, że popełniłem błędy i przyznaję się do nich. Zresztą, wszyscy to widzieli, więc nie ma sensu się bronić. Natomiast wydaje mi się, że każdy zawodnik popełnia błędy. Nie robi ich tylko ten, kto nie gra. Cóż mogę dodać... Na pewno postaram się następnym razem zagrać lepiej i nie powtórzyć tamtych błędów. Wierzę, że będzie dobrze.
- W tymże wywiadzie trener Kalaber podkreślał rolę Jesse Rothli w drużynie. Rzeczywiście Fin ma tak poważny wpływ na waszą postawę?
- Jesse to naprawdę dobry zawodnik. Bardzo dużo potrafi i jest znakomicie wyszkolony technicznie. Wiele widzi na tafli, ma świetny przegląd pola. Kiedy jest z nami, drużynie na pewno gra się raźniej i łatwiej. Na pewno jego pojawienie się na tafli wzmacnia nasz zespół.
- Rozpoczęliśmy piątą rundę. Niektórzy mówią, że nie do końca potrzebną. Macie prawo być zmęczeni. Jak podchodzicie do finiszu fazy zasadniczej?
- Staramy się podejść do niej, jak do każdej poprzedniej. Wiadomo, że wraz z upływem sezonu musi pojawić się zmęczenie. Co więcej, do spotkań ligowych dochodzą też mecze reprezentacji Polski. Ci zawodnicy, którzy nie pojadą na kadrę, będą mieli chwilę odpoczynku. Nie ma jednak co narzekać. Taką wybraliśmy sobie dyscyplinę i znaliśmy jej wymagania. Po prostu - trzeba zapierdzielać (śmiech)!
- No właśnie, znalazłeś się wśród pięciu zawodników JKH GKS Jastrzębie, którzy wyruszą z reprezentacją Polski na kwalifikacje olimpijskie do Kazachstanu. To na pewno wielki honor, ale... znów nie odpoczniecie.
- Dla mnie najbardziej liczy się to, że znalazłem się w reprezentacji Polski. To naprawdę cieszy i daje impuls do jeszcze bardziej wytężonej pracy. W trakcie meczów w Kazachstanie będę chciał dać z siebie jak najwięcej. Obyśmy jako zespół osiągnęli tam satysfakcjonujący wynik.
- Wróćmy do Jastrzębia. Ten sezon już jest historyczny, bo mamy Puchar Polski i Puchar Wyszehradzki. Kibice marzą jednak o powrocie do strefy medalowej. Czujecie presję?
- Wiadomo, że zdobyte trofea cieszą i napawają optymizmem na przyszłość. Myślę jednak, że wciąż nie można uważać nas za faworytów. W naszej lidze są kluby o wyższych budżetach, które dysponują dużo lepszymi zawodnikami i jako zespoły mają większą jakość. Mogę jedynie powtórzyć to, co już mówiłem. W każdym kolejnym meczu będziemy walczyć o zwycięstwo i... zobaczymy, co z tego wyjdzie.
- Myślicie już o play-offach?
- Na chwilę obecną ciężko cokolwiek powiedzieć w tej kwestii. Sytuacja w tabeli od jakiegoś czasu jest "na styku", więc w zasadzie potknięcie w jednym meczu może zadecydować o ostatecznych rozstrzygnięciach. Coś ci nie wyjdzie, masz gorszy dzień i lądujesz niżej... Każdy widzi, że fazę zasadniczą możemy zakończyć zarówno na pierwszym, jak i na szóstym miejscu. Dlatego musimy skupiać się na naszej grze i walczyć najlepiej, jak potrafimy.
- Czego życzyłbyś sobie ze strony kibiców podczas piątkowych derbów z GKS Tychy?
- Oczywiście przede wszystkim tego, aby było ich z nami jak najwięcej! Chciałbym, aby byli głośni i abyśmy my na tafli czuli ich wsparcie. A nam życzę... zwycięstwa!
Rozmawiał mg/jasnet.pl
Komentarze