Superpuchar: Pierwsze trofeum dla tyszan!
Hokeiści GKS-u Tychy po raz trzeci w historii sięgnęli po Superpuchar Polski. Mistrzowie Polski pokonali w Jastrzębiu-Zdroju miejscowy JKH GKS 6:1.
Ten mecz pokazał, jaka jest różnica między pretendentem w walce o medale a zespołem, który jest faworytem w walce o nie. Choć trzeba przyznać, że początek spotkania nie zwiastował pogromu, który odbył się na „Jastorze”.
Jastrzębianie mieli optyczną przewagę i w 9. minucie objęli prowadzenie. Okres gry w przewadze na gola zamienił Jesse Rohtla, któremu krążek wyłożył Artem Iossafov.
Ekipa z piwnego miasta szybko odpowiedziała. Już 50 sekund później fantastycznym, ekwilibrystycznym podaniem popisał się Gleb Klimienko, który odnalazł pozostawionego bez opieki Bartosza Ciurę. Defensor GKS-u Tychy odpowiednio przystawił łopatkę kija i guma zatrzepotała w siatce.
Przyjezdni poszli za ciosem i za sprawą Christiana Mroczkowskiego objęli prowadzenie. Kanadyjczyk z polskim paszportem popisał się przepięknym zwodem, minął jastrzębskiego zawodnika i umieścił gumę pod poprzeczką.
Losy spotkania rozstrzygnęły się w drugiej odsłonie. Już na jej początku na 3:1 podwyższył Michael Cichy, który wykorzystał złe ustawienie w bramce Ondřeja Raszki. Jastrzębski golkiper po tym trafieniu opuścił swój posterunek i zrobił miejsce młodszemu o osiem lat Davidowi Markowi.
W 23. minucie sędziowie odesłali do szatni Kamila Wróbla za faul na Adamie Bagińskim. Początkowo na wychowanka JKH arbitrzy nałożyli dwuminutowe wykluczenie, ale widząc, że „Bagiś” zwija się z bólu, zmienili kwalifikację kary. Bagiński szybko wrócił na lód i precyzyjnym uderzeniem zwieńczył bardzo ładną wymianę „gumy” pomiędzy Kolarzem, Komorskim i Kogutem.Później karę złapał Jesse Rohtla, a Aleksiej Jefimienko w zamieszaniu podbramkowym podwyższył na 5:1.
Wynik spotkania ustalił Alexander Szczechura, który wykorzystał kolejne świetne zagranie Gleba Klimienki. Rosyjski skrzydłowy zakończył mecz z dorobkiem trzech asyst. Krótko mówiąc mia udział przy połowie bramek zdobytych przez ekipę mistrza Polski.
Powiedzieli po meczu:
Andrej Husau, trener GKS-u Tychy: – Chcę podziękować naszym kibicom za to, że przyjechali... jak zresztą zawsze. Kiedy oni są z nami, atmosfera jest rewelacyjna. Co do meczu: bardzo dobra pierwsza tercja w wykonaniu gospodarzy. Przegraliśmy w niej w zasadzie wszystko: w strzałach było 15-5 dla rywali, a we wznowieniach 18-7. W sumie przeciwnik był szybszy i agresywniejszy. Ale mam na to odpowiedź. Nie będę ukrywał, że obawiałem się trochę, że nie damy sobie rady na początku meczu. Grając ostatnie cztery mecze w Lidze Mistrzów zdecydowanie więcej się broniliśmy. Bardzo rzadko rywale pozwalali nam tworzyć jakieś akcje w tercji ataku. W związku z tym nasi napastnicy trochę zapomnieli, jak grać forecheckingiem oraz jak prawidłowo zachowywać się w tercji ataku. Później jednak doszliśmy do siebie i sądzę, że od początku drugiej odsłony byliśmy lepszą drużyną na tafli. Trzecia część gry była już zdecydowanie lepsza w naszym wykonaniu. Przeciwnik nie ruszał na nas tak agresywnie i cofnął się. Końcówkę już kontrolowaliśmy. Cieszę się, ponieważ chłopaki zdobyli trofeum, ale jutro już o tym zapominamy, bo zaczyna się liga.
Robert Kalaber, trener JKH: – Mogę potwierdzić to, co powiedział mój przedmówca. Pierwsza tercja z naszej strony była bardzo dobra. Graliśmy szybko i agresywnie w tercji rywala. Nie zostawialiśmy wiele miejsca przeciwnikom. Jedyny problem polega na tym, że po pierwszej tercji to my powinniśmy byli prowadzić 2:1, a nie rywal. Różnica polegała na tym, że goście bardzo łatwo strzelali bramki. A my? Ciężko napracowaliśmy się na tego jednego gola. Od drugiej tercji przeciwnik był lepszy, bardziej dokładny i mocniejszy na krążku. Tyszanie wygrywali pojedynki jeden na jeden i z tego wynikała ich przewaga. Przy trzeciej bramce podaliśmy krążek rywalom, tracąc gola po indywidualnych błędach. I od tego momentu, czyli od początku drugiej tercji i od wyniku 1:3 na lodzie była już tylko jedna drużyna. Natomiast my bardziej myśleliśmy o tym, jak wcześniej graliśmy. Po prostu takie mecze pokazują siłę GKS-u Tychy. Mają oni bardzo dobrą drużynę i dysponują doświadczeniem z Ligi Mistrzów. Dzisiaj byli lepsi i zasłużenie zdobyli trofeum. Gratulacje dla rywali.
JKH GKS Jastrzębie – GKS Tychy 1:6 (1:2, 0:3, 0:1)
Sędziowali:
Minuty karne:
Strzały:
Widzów:
JKH:
GKS Tychy:
Komentarze