Chmielewski o rywalizacji w półfinale, polskich zawodnikach i lidze open
W ostatnich dniach Aron Chmielewski błysnął formą strzelecką w półfinałowych spotkaniach ligi czeskiej. Poruszyliśmy temat zmagań z Pilznem, problemie wyjazdów polskich zawodników za granicę i lidze open w PHL.
Rywalizacja z Pilznem zaczyna się od nowa. Nastroje dzisiaj zupełnie odmienne, jak jeszcze kilka dni temu. U siebie dwie porażki, na wyjeździe dwa zwycięstwa. Chyba takiego scenariusza się nie spodziewaliście?
– Spodziewaliśmy się. U nich w tym sezonie jeszcze nie przegraliśmy. Oczywiście są to play offy i jechaliśmy tam z pokorą. Tym bardziej, że przegrywaliśmy 0:2, ale na pewno była w nas pewność siebie i myśl, że możemy wygrać te dwa mecze, jeśli będziemy grali „swoje” i tak się stało.
Trener zrobił roszady po dwóch porażkach na własnym lodowisku i zostałeś przesunięty do pierwszej formacji. Odwdzięczyłeś się dwoma ważnymi golami...
– Tak zrobił roszadę już podczas drugiego spotkania w Trzyńcu, kiedy goniliśmy wynik. Udało mi się zdobyć asystę, ale niestety wyniku już nie dogoniliśmy. Natomiast zostałem w pierwszej formacji z Vraną i Ružičką.
Zadziałało to motywująco?
– Na pewno czujesz się zobowiązany, kiedy dostajesz szansę gry w pierwszym ataku w najważniejszej fazie sezonu. Staram się tak jak zawsze dać z siebie sto procent i cieszę się, że udało mi się dobrze wykorzystać ten czas na lodzie, notując punkty. Przede wszystkim cieszę się z tego, że drużyna wygrywa.
Dwa wyjazdowe zwycięstwa mogą Wam dodać wiatru w żagle? Teraz rywalizacja przenosi się na waszą taflę, więc zapytam wprost: będzie to Wasz atut?
– W tej rywalizacji jest to rzeczywiście dziwne. Każdy przegrał po dwa mecze u siebie. Myślę jednak, że te dwa zwycięstwa, kiedy nie byliśmy w zbyt wygodnej sytuacji, bardzo odmieniły naszą drużynę i tym razem uda nam się wykorzystać atut własnego lodowiska.
Wybiegnijmy troszkę do przodu. Finały w czeskiej lidze mogą skończyć się podczas rozgrywania MŚ IB w Tallinnie. Czy niezależnie od ilości spotkań będziesz do dyspozycji trenerów kadry?
– Jeśli będzie siedem meczów, to przyjadę później tak, jak rok temu. Oczywiście jeśli trener będzie chciał. Rok temu też skończyłem sezon i zagrałem mecz w następnym dniu o 15:30. Spałem wtedy dwie godziny. I udało mi się strzelić bramkę i asystować w zwycięskim meczu ze Słowenią.
Fot. hcocelari.cz
Czy słyszałeś piosenkę zespołu Perfekt "Niepokonani"?
Tam jest taka fraza "wśród tandety lśnić jak diament". Jako jedyni z Pawłem Dronią walczycie o coś więcej niż gra w polskiej lidze. Walczycie o marzenia. Z czego to wynika, że polscy zawodnicy nie chcą iść waszą ścieżką? Gdzie Twoim zdaniem tkwi problem?
Władze PHL zdecydowały się, że od nowego sezonu liga będzie otwarta dla obcokrajowców. Ta decyzja wzbudza wiele kontrowersji. Co sądzisz o większym napływie zawodników zagranicznych? Czy to wyzwoli w polskich zawodnikach chęć większego zaangażowania lub wyjazdu za granicę? Czy jednak zaszkodzi to polskiej młodzieży, która teraz i tak mało w najważniejszych meczach.
Ty nie grałeś w juniorskiej lidze tylko wyjechałeś na zachód. Było to dodatkowym czynnikiem mobilizującym?
– Ominąłem poziom juniorski w Polsce wyjeżdżając do Niemiec, za co jestem ogromnie wdzięczny trenerowi Walickiemu, który bardzo namawiał moich rodziców na ten ruch. Nie ma co ukrywać, ale żaden hokeista, który posiada jakiś talent i spędzi dwa lata w polskiej lidze juniorów, nie odnajdzie się w seniorskim hokeju, dlatego ważne jest to, żeby tym najlepszym z młodzieżowców dać szanse rozwoju.
Na koniec powiedź o drugiej edycji swojego campu. Po ubiegłorocznym sukcesie, jak będzie wyglądał w tym sezonie obóz hokejowy?
– Co do campu, to jestem zadowolony z tego, co udało się zbudować w zeszłym roku. Po pierwsze cieszę się, że młode pokolenie przyjechało i zobaczyło, jak wygląda życie hokeisty tutaj w Czechach. Po drugie jestem zadowolony, że w wielu z nich było widać zapał do hokeja i chęć do tego, by w przyszłości grać na najwyższym poziomie. To bardzo ważne, żeby od dziecka budzić w sobie takie marzenia i iść za nimi. Po trzecie cieszę się, że paru z obozowiczów przekonało do siebie trenerów z czeskich lig i dostało propozycje dalszego rozwoju w świetnej lidze.
Smuci natomiast fakt, że plakaty, które zapraszają rodziców i dzieci na moje campy zostały zerwane na niektórych lodowiskach - prawdopodobnie przez konkurencje, która nie zdaje sobie sprawy dlaczego to robię. Obecnie nie robię tego dla zysku, ale dlatego, żeby pomoc młodemu pokoleniu i żeby choć w jakimś procencie odbudować polski hokej. Nie chce robić tego masowo po to, aby dać jak każdemu z najmłodszych zawodników jak najwięcej uwagi. Tak, by mogli coś z tego „wynieść”. Przykre jest to, co się stało, ale mam nadzieje, że tego typu incydenty już się nie powtórzą, bo przecież wszystkim nam chodzi o dobro polskiego hokeja.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze