Wygwizdani… ale niesłusznie
GKS Tychy przegrał w drugim meczu ćwierćfinałowym z MH Automatyką 2:5. Po meczu mistrzowie Polski nie podali rąk swoim rywalom. Czy słusznie? Jak najbardziej nie powinni tego robić.
Zacznijmy od tego, że w gdańskiej hali Olivia we wtorek padł rekord frekwencji bieżącego sezonu PHL. Na trybunach pojawiło się 3,5 tysiąca widzów mocno dopingujących swoich pupili w starciu z jednym z głównych faworytów do zwycięstwa w polskiej lidze. Warto wspomnieć, że tego samego dnia w Toruniu również dopisała publiczność gromadząc się w liczbie 2,8 tysiąca na premierze tegorocznych play-offów w grodzie Kopernika. Jak pokazały telewizyjne kamery na trybunach zasiadł nawet Jarosław Gowin, wiceprezes Rady Ministrów i minister nauki oraz szkolnictwa wyższego.
Wracając do Gdańska, spotkanie zakończyło się po myśli licznie zebranego tłumu. Drużynie gospodarzy zaraz po końcowej syrenie towarzyszyły huczne oklaski, po czym przyszedł czas na głośne gwizdy i buczenie. Winni tego byli tyszanie, którzy nie wymienili tradycyjnych uścisków dłoni z rywalami, mających na celu podziękowanie za wzajemną walkę.
Dla kibiców był to objaw chamstwa i lekceważenia podopiecznych Marka Ziętary. Ale trzeba przyznać jasno, że widownia zareagowała zbyt porywczo, a przede wszystkim niesłusznie. Niepisanym zwyczajem obowiązującym na całym świecie w rozgrywkach play-off, które toczą się w serii, czyli do kilku zwycięstw jednej z drużyn jest to, że podziękowanie za walkę następuje dopiero po zakończeniu całej rywalizacji, a nie jak to ma miejsce w czasie sezonu zasadniczego, każdorazowo po skończonym meczu.
Cała sytuacja miała swój ciąg dalszy na konferencji prasowej i została wytłumaczona przez trenerów obu drużyn. Andrej Husau był mocno zaskoczony otrzymanym pytaniem, o to dlaczego jego zespół zjechał po końcowej syrenie do szatni.
–Ale w play-offie nie dziękuje się po każdym meczu, tylko po zakończeniu całej serii. To jest jakaś nieznajomość przepisów – powiedział zdezorientowany Białorusin.
W sukurs przyszedł mu trener Ziętara, który obrócił całą sytuację w żart, przypominając zebranym, że w Gdańsku dość długo nie było rozgrywek postsezonowych, stąd też może taka reakcja publiczności.
–Może to jest wywołane tym, że dawno Automatyka nie grała w play-offach i kibice po prostu zapomnieli, że w tej fazie drużyny dziękują sobie za walkę dopiero na zakończenie serii – powiedział roześmiany nowotarżanin, który w sezonie 2011/12 doprowadził drużyną KH Sanok do mistrzostwa kraju.
Szkoleniowiec tyszan dodał tylko, że zapewnia, iż jego zawodnicy są kulturalni i wiedzą jak należy okazywać szacunek rywalom. Słów uznania dla gdańskiej publiczności nie krył Ziętara, mocno zaskoczony taką frekwencją na meczu MH Automatyki. Jest to jego pierwszy sezon w nadmorskim klubie, a warto przypomnieć, że pracę w Gdańsku łączy z funkcją trenera reprezentacji Polski, w której dowodzi Tomek Valtonen.
–Chciałbym podziękować kibicom, bo tak licznej publiki, to jeszcze tutaj nie było od kiedy zacząłem pracę w tym klubie – powiedział 48-latek. –Stworzyli naprawdę fantastyczną atmosferę. To zwycięstwo jest z całą pewnością również zasługą tej wspaniałej publiczności. Przy okazji zapraszam na kolejny mecz
Komentarze