Pięć powodów porażek Podhala w Jastrzębiu
Hokeiści TatrySki Podhala przegrali oba wyjazdowe mecze w ramach ćwierćfinałowej rywalizacji z drużyną JKH GKS Jastrzębie. Naszym zdaniem zadecydowały o tym…
NIESKUTECZNOŚĆ
Niemoc strzelecka ogarnęła nowotarżan w obu tych meczach. Łącznie oddali na bramkę gospodarzy 63 strzały (kolejno 38 i 25), a ledwie dwa z nich zakończyły się golem. Indolencja strzelecka dała o sobie znać też w rzutach karnych, które decydowały o losach pierwszego spotkania. Żadna z sześciu prób – licząc też tą Mateusza Michalskiego z regulaminowego czasu gry – nie okazała się skuteczna. Mocno we znaki graczom Podhala dał się ich stary znajomy Ondrej Raszka. Były bramkarz Podhala, który wskoczył do bramki JKH od drugiego meczu, zaliczył dwa doskonałe występy
NIEUDANE EKSPERYMENTY
Nie do końca zrozumiała i mająca się nijak do poprzednich dwóch meczów w Nowym Targu, była decyzja trenera Aleksandra Belavskisa dotycząca korekt w drugiej i trzeciej formacji. Miejscami zamienili się Dariusz Gruszka z Mateuszem Michalskim. Szczególnie ucierpiał na tym pierwszy z nich, który w duecie z Siergiejem Ogorodnikowem i Elvijsem Biezaisem dawał drużynie dużo, dużo więcej. Żadnej korzyści nie przyniosło też „szachowanie” pierwszym atakiem, w którym łącznie w obu meczach w Jastrzębiu grało pięciu zawodników: Filipa Wielkiewicza naprzemiennie zamieniali Maksym Kondraszow (w pierwszym meczu) oraz Łukasz Siuty (w drugim).
SŁABA PIERWSZA PIĄTKA
Ta formacja miała być siłą napędową, a taką z pewnością w obu tych meczach nie była. Od takiej klasy zawodników jak Damian Tomasik, Oskar Jaśkiewicz, Filip Wielkiewicz, a przede wszystkim Marcin Kolusz i Krzysztof Zapała należy wymagać znacznie, znacznie więcej. To ci zawodnicy w trudnych momentach muszą brać ciężar na swoje barki i mieć zdolność przechylenia szali zwycięstwa na korzyść swojej drużyny. A że to potrafią, dowiedli już nie raz. W Jastrzębiu jednak nic takiego nie miało miejsca.
FATALNA GRA W PRZEWADZE
– Kluczowym momentem była niewykorzystana przez nas podwójna liczebna przewaga – mówił po pierwszym meczu w Jastrzębiu Jarosław Różański. Trudno się nie zgodzić z tą opinią, mając w pamięci chociażby pierwsze spotkanie w Nowym Targu, gdzie właśnie w takim momencie nowotarżanie rozstrzygnęli jego losy. Zresztą w dwóch meczach w Jastrzębiu „Szarotki” zdobyły ledwie jednego gola w trakcie gry w liczebnych przewagach, mimo że takich okresów mieli naprawdę sporo.
NIEODROBIONA LEKCJA
Każdy nawet średnio zaawansowany kibic polskiego ligowego hokeja wie, że największą siłą Jastrzębia jest Leszek Laszkiewicz. Gracze Podhala najwyraźniej o tym zapomnieli w drugim spotkaniu. To właśnie lider JKH – mając zdecydowanie za dużo swobody w tercji Podhala - miał największy udział w zwycięstwie swojego zespołu. "Maczał palce" przy każdej z czterech bramek: dwie zdobył przy dwóch innych asystował.
Komentarze