Kolekcjonerzy zwycięstw (WIDEO)
Tradycji stało się zadość i GKS Tychy po raz piąty w tym sezonie pokonał PGE Orlika Opole. Jednak tym razem do wyłonienia zwycięzcy niezbędna okazała się dogrywka, w której decydujący cios zadał Bartłomiej Pociecha.
Tyszanie od samego początku mieli więcej z gry. Byli bardziej kreatywni i znacznie częściej dochodzili do sytuacji strzeleckich. Na ich drodze często pojawiła się przeszkoda w postaci Johna Murraya. Amerykański golkiper ratował swój zespół z ogromnych opałów, ale w 10. minucie nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję. Jakub Witecki znakomicie wypatrzył Adama Bagińskiego, a ten umieścił gumę pod poprzeczką.
Wydawało się, że gospodarze pójdą za ciosem, ale tuż przed zakończeniem pierwszej odsłony stracili gola. Pięknym, a zarazem niezwykle trudnym technicznie strzałem z bekhendu popisał się Michael Cichy i po pierwszych dwudziestu minutach był remis.
W drugiej odsłonie trójkolorowi przejęli kontrolę nad wydarzeniami na lodzie. Długimi momentami zamykali opolan w ich tercji i solidnie obstrzeliwali opolską bramkę. Ale znów we znaki dał im się „Jasiek Murarz”, który zwijał się jak w ukropie.
W 32. minucie golkiper Orlika nie mógł już nic zrobić. Josef Vitek zagrał zza bramki do Bartłomieja Jeziorskiego, a ten od razu zdecydował się na strzał i wyprowadził swój zespół na prowadzenie, wykorzystując tym samym okres gry w przewadze.
Piękne gole
90 sekund później było już 3:1. Na listę strzelców wpisał się Marcin Kolusz, a cała akcja była z gatunku tych, po których ręce same składają się do oklasków. Rzeszutko dograł do wjeżdżającego do tercji Witeckiego, a ten idealnie obsłużył Kolusza. Umieszczenie krążka w pustej bramce było więc formalnością.
Ale opolanie nie poddali się. Konsekwentnie czekali na błędy w szeregach rywali, a gdy te się pojawiły, wykorzystywali je bez mrugnięcia okiem. Przykłady? Otóż, gdy na ławce kar przebywał Marcin Kolusz, kontaktowego gola dla gości zdobył Mateusz Sordon, który po podaniu Michaela Cichego popisał się potężnym uderzeniem bez przyjęcia. Później tyszanie zarobili karę techniczną, a opolanie skrzętnie wykorzystali tę okoliczność. W ramionach swoich kolegów utonął Cichy. Reprezentant Polski niesamowicie precyzyjnym uderzeniem z nadgarstka zaskoczył Štefana Žigárdy'ego.
Do końca regulaminowego czasu gry wynik się już nie zmienił, więc o losach spotkania miała zdecydować dogrywka. W niej skuteczniejsi okazali się gospodarze, którzy po uderzeniu Bartłomieja Pociechy mogli dopisać do swojego konta dwa punkty. Na sam koniec wypada podkreślić, że 24-letni defensor znalazł sposób na Johna Murraya wówczas, gdy trójkolorowi grali w liczebnym osłabieniu.
Powiedzieli po meczu:
Doug McKay, trener PGE Orlika Opole: - Cóż, ponownie gratuluję trenerowi rywali zwycięstwa. Kolejny raz w tym sezonie gramy z Tychami i cały czas próbujemy znaleźć na nich sposób. Dziś znów się nie udało, ale byliśmy już bliżej. Przed nami jeszcze sporo pracy.
GKS Tychy to drużyna, która została dobrze zbudowana, a jej zawodnicy posiadają ogromne umiejętności. To właśnie dlatego jest najlepsza. Gratuluję i szanuję to.
Krzysztof Majkowski, drugi trener GKS Tychy: - Straciliśmy dzisiaj jeden punkt. Na pewno sporą przeszkodą była dla dobra dyspozycja bramkarza rywali, Johna Murraya. W kilku sytuacjach naprawdę świetnie interweniował. Mieliśmy dzisiaj problemy z grą w osłabieniu, nie byliśmy agresywni. Zresztą straciliśmy w tych okresach dwie bramki i mecz się wyrównał. W dogrywce szczęście się do nas uśmiechnęło i - jakby na przekór - podczas gry w osłabieniu zdobyliśmy złotego gola.
GKS Tychy – PGE Orlik Opole 4:3 d. (1:1, 2:0, 1:2, d. 1:0)
1:0 - Adam Bagiński - Jakub Witecki, Jarosław Rzeszutko (09:06),
1:1 - Michael Cichy - Martin Przygodzki, Kacper Guzik (18:46),
2:1 - Bartłomiej Jeziorski - Josef Vítek, Filip Komorski (31:43, 5/4),
3:1 - Marcin Kolusz - Jakub Witecki, Jarosław Rzeszutko (33:13),
3:2 - Mateusz Sordon - Michael Cichy, Kacper Guzik (43:48, 5/4),
3:3 - Michael Cichy - Rasmus Kulmala, Anssi Rantanen (46:52, 5/4),
4:3 - Bartłomiej Pociecha - Miroslav Zaťko (63:45, 3/4).
Sędziowali: Tomasz Radzik (główny) – Artur Hyliński, Rafał Noworyta (liniowi).
Minuty karne: 10 (w tym 4 minuty techniczne) - 12.
Strzały: 34-19.
Widzów: ok. 1000.
GKS: Žigárdy – Kuboš, Górny; Jeziorski, Komorski, Vitek – Zaťko, Bryk; Bepierszcz, Semorád, Kogut – Pociecha, Horzelski (2); Witecki (2), Rzeszutko, Bagiński – Woźnica, Kristek, Kolusz (2).
Trener: Jiří Šejba.
PGE Orlik: Murray (2) – Sordon, Kostek; Guzik (2), Cichy, Przygodzki – Paryzek (2), Rantanen (2); Demjaniuk, Kulmala (2), Luczyk – M. Stopiński, Sznotala; F. Stopiński (2), Gorzycki, Kostecki oraz Gawlik.
Trener: Doug McKay.
Komentarze