Niezły turniej w wykonaniu oświęcimian. Dobra forma 20-latka
Hokeiści Unii Oświęcim zajęli trzecie miejsce w turnieju o Puchar Dyrektora HM Globus, który był rozgrywany w czeskim Hawierzowie. Trener Josef Doboš otrzymał spory materiał do przemyśleń i podjął już dwie wiążące decyzje.
Przypomnijmy, że biało-niebiescy zakończyli zmagania z dwiema porażkami z GKS Tychy (3:7) i AZ Hawierzów (0:3) i jednym zwycięstwem z VHK Vsetin (3:1). W tym miejscu trzeba jednak przyznać, że oświęcimianie potrafili postawić się silniejszym kadrowo rywalom. Przynajmniej przez jakiś czas.
– Mieliśmy okazję zmierzyć się z klasowymi zespołami. Każdy z nas chciał pokazać się z jak najlepszej strony i udowodnić trenerowi, że warto na niego postawić – wyjaśnił Dariusz Wanat, napastnik Unii Oświęcim.
– Te spotkania pokazały, że potrafimy nawiązać równorzędną walkę z silniejszym kadrowo rywalem. Są jednak dwa warunki. Po pierwsze musimy wystrzegać się niepotrzebnych kar, a po drugie nie możemy zbyt często popełniać indywidualnych błędów. Przestrogą może być dla nas mecz z GKS Tychy, bo to właśnie w nim złapaliśmy cztery niepotrzebne wykluczenia. Rywale z chirurgiczną precyzją wykorzystali gry w przewadze i pozbawili nas złudzeń na korzystny rezultat– dodał.
Warto zaznaczyć, że Wanat był jednym z najlepszych zawodników Unii w tym turnieju. Rozpoczął zmagania w trzeciej formacji z Arturem Budzowskim i Patrykiem Malickim, a już w drugim meczu oświęcimski trener ustawił go w pierwszym ataku u boku Jana Danečka i Macieja Szewczyka. W takim zestawieniu trenuje do dziś.
20-letni napastnik zaimponował w turnieju zadziornością, dobrym przeglądem pola, a przede wszystkim efektywnością. Dobrze obrazują to liczby - w trzech meczach zdobył bramkę i zaliczył trzy asysty.
– Mam nadzieję, że to dobry prognostyk przed ligą. Chciałbym, aby przyszły sezon był dla mnie jeszcze lepszy niż ten poprzedni – zaznaczył
Z kolei największym przegranym okazał się czeski defensor Marek Haloda, który od początku treningów na lodzie przebywał w klubie na testach. Wychowanek HC Zlin nie przekonał do siebie trenera Josefa Doboša i wrócił do ojczyzny.
Komentarze