Niechlubna seria przełamana
JKH Jastrzębie pokonał na wyjeździe Unię Oświęcim 3:1 i przerwał fatalną serię dziewięciu porażek z rzędu. Podopieczni Roberta Kalabera na zwycięstwo czekali od 11 grudnia, czyli od ostatniego wyjazdowego starcia z biało-niebieskimi.
– Byliśmy dzisiaj zespołem lepszym od rywali i w końcu wygraliśmy – zaznaczył szkoleniowiec jastrzębian. – Gdyby nie świetna postawa bramkarza Unii Michala Fikrta, to na pewno nasze zwycięstwo byłoby bardziej okazałe.
Na początku spotkania optyczną przewagę wypracowali sobie gospodarze, ale nie potrafili znaleźć sposobu na Davida Zabolotnego. Najgroźniej pod bramką JKH zrobiło się po akcjach Dariusza Wanata i Damiana Piotrowicza, którzy mieli dzisiaj ogromny apetyt na grę.
Z kolei jastrzębianie najgroźniejszą sytuację wypracowali sobie w ósmej minucie. Wtedy to z nadgarstka pociągnął Leszek Laszkiewicz, a guma zatrzymała się na poprzeczce. Było to ostrzeżenie, z którego gospodarze nie wyciągnęli wniosków. W 12. minucie „Laszka” dograł na linię niebieską do Kamila Górnego, a ten uderzył po lodzie i całkowicie wykorzystał fakt, iż oświęcimski golkiper był zasłonięty.
Jastrzębianie chwilę później mogli podwyższyć prowadzenie. Wpierw kąśliwie z nadgarstka uderzył Mateusz Danieluk, a następnie w sytuacji sam na sam z oświęcimskim bramkarzem znalazł się Tomasz Kulas. W obu przypadkach dobrymi interwencjami popisał się Michal Fikrt.Czeski bramkarz oświęcimian miał też sporo szczęścia, bo w 24. minucie uderzenie Michala Plichty zatrzymało się na słupku.
Niewykorzystane okazje zemściły się na jastrzębianach kilkadziesiąt sekund później. Piękną akcję zainicjował Dariusz Wanat, który wyłożył gumę Damianowi Piotrowiczowi. 24-letni skrzydłowy zwiódł Davida Zabolotnego, a następnie umieścił gumę w bramce.– Rzeczywiście, to była znakomita akcja. Można byłoby ją oglądać wiele razy – ocenił Josef Doboš, trener Unii. – Możemy żałować, że nie udało nam się pójść za ciosem i wykorzystać kolejnych sytuacji.
Opiekun biało-niebieskich zapewne miał na myśli dwie okazje Lubomira Vosatki. W 26. minucie czeski defensor nieczysto trafił w krążek po ładnej akcji pierwszego ataku, a cztery minuty później nie zamienił na bramkę podania wzdłuż bramki Sebastiana Kowalówki.
Później gospodarzom przydarzył się prosty błąd, który miał wymierny wpływ na dalsze losy tego meczu. Tomasz Kulas zagrał do niepilnowanego Radosława Nalewajki, a ten musiał tylko odpowiednio przystawić łopatkę kija.– Gdy rywale zaczynają szybciej rozgrywać krążek, przed naszą bramką robi się bardzo nerwowo. Reagujemy bardzo chaotycznie i zazwyczaj jeden z rywali zostaje niepokryty – analizował Michal Fikrt, golkiper miejscowych.
W trzeciej tercji jastrzębianie skupili się na obronie korzystnego rezultatu, a swoich szans szukali w kontratakach. Po dwóch z nich bramkarz gospodarzy wykazał się nie lada kunsztem. Najpierw znakomicie odbił uderzenie Danieluka, a następnie wygrał próbę nerwów z Michalem Plichtą.
Biało-niebiescy na trzy minuty przed końcem mogli wrócić do meczu, ale nie wykorzystali okresu gry w przewadze. Nie pomogło też wycofanie bramkarza, bo na sześć sekund przed końcową syreną gumę w pustej bramce umieścił Łukasz Nalewajka, stawiając tym samym pieczęć na wygranej gości.
Unia Oświęcim – JKH GKS Jastrzębie 1:3 (0:1, 1:1, 0:1)
0:1 - Kamil Górny - Leszek Laszkiewicz (11:21),
1:1 - Damian Piotrowicz - Dariusz Wanat (24:49),
1:2 - Radosław Nalewajka - Tomasz Kulas (32:58)
1:3 - Łukasz Nalewajka (59:54, do pustej bramki).
Sędziowali: Paweł Meszyński (główny) – Mariusz Smura, Paweł Kosidło (liniowi).
Minuty karne: 6 (w tym 2 minuty kary technicznej) - 4.
Strzały: 28-34.
Widzów: ok. 600.
Unia: Fikrt – Bezuška, Vosatko; Wojtarowicz, Daneček, S. Kowalówka – Modrzejewski (2), Gabryś (2); Jakubik, Haas, Szewczyk – Nowotarski, Kysela; Piotrowicz, Wanat, Adamus oraz Malicki i Budzowski
Trener: Josef Doboš.
JKH: Zabolotny – Gimiński (2), Górny; Laszkiewicz, Ł. Nalewajka, Danieluk – Pastryk, Látal; Bordowski, Petro, Plichta (2) – Bigos, Vrána; R. Nalewajka, Rostkowski, Kulas – Janáček, Szczurek; Stasiewicz, Matusik, Jaworski.
Trener: Robert Kalaber.
Komentarze