"Święta Wojna" ponownie dla tyszan (WIDEO)
Unia Oświęcim po pięciu zwycięstwach z rzędu znalazła pogromcę. Podopieczni Josefa Doboša przegrali we własnej hali z GKS Tychy 1:4.
Początek spotkania mógł podobać się nawet najbardziej wybrednym kibicom hokeja. Nie zabrakło szybkiego tempa, świetnych interwencji bramkarzy i co najważniejsze -walki na każdym centymetrze lodu. Pot, spływający po twarzach zawodników, był najlepszym miernikiem zaangażowania obu ekip.
- Spotkanie stało na naprawdę niezłympoziomie. Toczyło się według zasady cios za cios - przyznał Krzysztof Majkowski, drugi trener GKS Tychy.
W pierwszej tercji bramki jednak nie padły, co było sporą zasługą golkiperów. Zarówno Michal Fikrt, jak i Štefan Žigardy bronili niezwykle pewnie i na dodatekdopisywało im szczęście. "Fiki" próbkę swoich nieprzeciętnych umiejętności dał w 12. minucie, gdy złapał do raka krążek po potężnym uderzeniu Bartłomieja Pociechy. Warto dodać, że w tej sytuacji był zasłonięty przez rozpychającego się pod bramką Adama Bagińskiego. Z kolei Žigardy wygrał pojedynek z Wojtarowiczem i wybronił kąśliwe uderzenie Vizváry'ego.
Piekarski wywołał deszcz pluszaków
Na pierwszego gola trzeba było poczekać do 27. minuty. Jako pierwszy na listę strzelców wpisał się Grzegorz Piekarski, który uderzeniem z okolic lewego bulikazaskoczył tyskiego golkipera. Był to nieco kuriozalny gol, bo krążek przed wpadnięciem do siatki odbił się najpierw od poprzeczki, a następnie od parkana tyskiego golkipera. Na trybunach zapanowała ogromna radość, a przyniesione przez kibiców pluszaki, zgodnie z regułą akcji Teddy Bear Toss, znalazły się na tafli.
Tyszanie odpowiedzieli po zaledwie 65 sekundach. Kolusz z Kartoszkinem tak rozklepali oświęcimską obronę, że strzał Galanta był tylko formalnością. Chwilę późniejpodopieczni Jiříego Šejby złapali dwa wykluczenia (Ferenc i Wanacki) i przez 69 sekund musieli bronić się w podwójnym osłabieniu. Mieli jednak szczęście, bo biało-niebieskim rozgrywanie przewag po prostu nie szło.
Huknięcie Pociechy
Goście w tym elemencie zagrali wręcz wzorowo. Na początku trzeciej tercji odsiadkę Jiříego Zdenka wykorzystał Bartłomiej Pociecha, który popisał się soczystymuderzeniem z okolic linii niebieskiej.
- Tyszanie po raz pierwszy zagrali w przewadze i od razu jąwykorzystali. To trafienie nieco nas sparaliżowało- ocenił Grzegorz Piekarski, defensor biało-niebieskich.
Oświęcimianie nie mieli pomysłu na zniwelowanie jednobramkowej straty. Na dodatek w 57. minucie popełnili szkolny błąd, po którym w sytuacji sam na sam z Michalem Fikrtem znalazł się Michał Woźnica. Kapitanowi GKS-u nie zadrżał nadgarstek i trafił pod samą poprzeczkę. - Aż bidon spadł - precyzował.
- GKS Tychy to doświadczony zespół. Grają bardzo cierpliwie, wyczekując na błędy rywala. I to się dzisiaj potwierdziło - przyznał Piekarski. -Szkoda tej porażki. Wydaje mi się, że przynajmniej punkt był w naszym zasięgu.
Na 118 sekund przed końcem Josef Doboš postawił wszystko na jedną kartę. Zdjął z bramki Fikrta i wprowadził do gry dodatkowego napastnika, ale ten manewr nie przyniósł spodziewanych efektów. Ba, przyczynił się do straty czwartego gola, którego na swoje konto zapisał Radosław Galant.
Powiedzieli po meczu:
Josef Doboš, trener Unii Oświęcim: - Dziś nie mogę odmówić chłopakom woli walki, bo każdy z nich dał z siebie wszystko. Przegraliśmy ten mecz, bo niewykorzystaliśmy żadnego okresu gry w przewadze. Oddawane przez nas strzały nie miały odpowiedniej jakości, a krążki często nam odskakiwały. Szkoda...
Krzysztof Majkowski, drugi trener GKS Tychy: - Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu. Wiedzieliśmy, że Unia jest w dobrej dyspozycji, bo wygrała pięć spotkań z rzędu.Myślę, że w przekroju całego meczu byliśmy drużyną lepszą, a na pewno skuteczniejszą. W naszej bramce bardzo dobrze spisywał się Štefan Žigárdy, no może za wyjątkiemtej jednej niefortunnej interwencji, po której gospodarze zdobyli gola. Cieszymy się ze zwycięstwa, bo zrównaliśmy się punktami z Cracovią i w niedzielę zagramy z niąo fotel lidera.
Unia Oświęcim - GKS Tychy 1:4 (0:0, 1:1, 0:3)
1:0 - Piekarski - Kalinowski (26:19),
1:1 - Galant - Kolusz, Kartoszkin (27:24),
1:2 - Pociecha - Bagiński (41:58, 5/4),
1:3 - Woźnica - Kotlorz (56:44, 4/4),
1:4 - Galant - Kotlorz (59:59, do pustej bramki)
Sędziowali: Maciej Pachucki (główny) - Maciej Byczkowski, Marek Syniawa (liniowi)
Minuty karne: 4 - 24 (w tym 10 minut za niesportowe zachowanie dla Nicolasa Bescha).
Strzały: 46-35.
Widzów: ok. 2000.
Unia: Fikrt - Vosatko (2), Vizváry; Piotrowicz, Zdeněk (2), Daneček - Ciura, Gabryś; Jaros, Tabaček, Wojtarowicz - Zukal, Piekarski; Kalinowski, Bepierszcz, Adamus -Kasperczyk; Fiedor, Modrzejewski, Szewczyk.
Trener: Josef Doboš.
GKS: Žigárdy - Pociecha, Kotlorz (2); Woźnica (2), Bagiński, Vítek - Besch (12), Wanacki (2), Galant, Kartoszkin, Kolusz - Ferenc (2), Mojžíš; Guzik, Parzyszek, Kuzin(2) - Sokół; Majoch i Różycki.
Trener: Jiří Šejba.
Komentarze