Sobecki: To sztab trenerski decyduje, kto stanie między słupkami

Rozmowa z 33-letnim golkiperem tyskiej drużyny Arkadiuszem Sobeckim. Przez lata niekwestionowanym bramkarzem numer 1 w GKS Tychy, a obecnie zaledwie zmiennikiem Czecha Stefana Żigardiego.

HOKEJ.NET: - Mimo wygranej i dominacji w całym spotkaniu z Podhalem skuteczność szczególnie w pierwszej tercji szwankowała.

Arkadiusz Sobecki: - Ważne, że zdobyliśmy chociaż dwie bramki przy dość nieodpowiedzialnej i nonszalanckiej grze. Mimo tego trzeba pamiętać, że Podhale co jakiś czas stwarzało sobie dobre okazje strzeleckie. Wiadomo, że drużyna z Nowego Targu nastawiona jest na kontrataki. Ponadto w drużynie gości dobrze bronił Tomek Rajski, dzięki czemu dosyć długo nowotarżanie potrafili utrzymywać dobry rezultat.

Czym zatem spowodowana była strata dwóch goli na początku drugiej tercji?

- Tercję rozpoczęliśmy grając w osłabieniu, co bardzo szybko wykorzystali górale. Druga bramka to z kolei konsekwencja naszej gry w obronie. Uważam, że krążek nie powinien w taki sposób być wyprowadzany z tercji. Drużyna z Podhala szybko go przejęła i zdobyła kolejną bramkę. Trudno powiedzieć co było tego powodem. Na pewno brak koncentracji.

Drużyna z Nowego Targu w większości opiera się o juniorów, jednak i oni momentami potrafią zagrać dobry hokej.

- Dokładnie tak. W Nowym Targu grają młodzi zawodnicy. Ich hokej jest bardzo zdyscyplinowany, a styl gry bardzo agresywny. Pod okiem trenera Ziętary robią ogromne postępy. Czytają swoją grę bardzo dobrze – potrafią znaleźć się na lodowisku. Wiadomo, że ciągle brakuje im ogrania, doświadczenia czy siły fizycznej, bo jednak warunki fizyczne mają jakie mają, ale na pewno potrafią grać w hokej.

Tuż po meczu na konferencji prasowej zarówno trener Majkowski, jak i trener Ziętara stwierdzili, iż był to najlepszy mecz Podhala z Tychami w tegorocznych rozgrywkach. Jakie jest pana zdanie?

- Myślę, że zgodziłbym się z trenerami, ale z drugiej strony trudno stwierdzić, który z dotychczasowych spotkań był najgorszy jeśli chodzi o nasze grę. Tak jak już powiedziałem – przez około dwie tercje drużyna z Podhala utrzymywała w miarę korzystny wynik, stworzyli kilka sytuacji i na pewno ich gra układała się znacznie lepiej niż w ostatnim meczu z nami.

W obecnym sezonie prezentujecie bardzo nierówną formę. Po efektownych wygranych z drużynami jak np. Krynicą za każdym razem przychodzi słabszy mecz i porażka (np. z Katowicami)...

- Na pewno tego spotkania z Katowicami nie powinniśmy przegrać, ale nie tylko my straciliśmy punkty w Satelicie. Nie próbuję szukać usprawiedliwienia, ale Katowice to też bardzo ambitna drużyna, która jeśli tylko poczuje, że może wygrać i uwierzy w swoje możliwości, to na pewno będzie grała na sto procent, utrudniając życie drużynie przeciwnej. Co do naszej dyspozycji to trudno mi ocenić czym jest ona spowodowana. Jeśli gramy trzy mecze tygodniowo, to może odbijać się na naszej formie. Na pewno w meczach z takimi drużynami jak np. Krynica chłopcy pokazują 100 procent swojej wartości. Nie twierdzę, że w pozostałych meczach się nie angażują, ale dzisiejszy mecz pokazał, że jeśli prowadzimy dość wysoko w spotkaniu, to staramy się uspokoić spotkanie i kontrolować je do końca.

Początek sezonu nie przebiega po pana myśli. Do tej pory grał pan zaledwie w dwóch spotkaniach.

- Dokładnie. Nie tak wyobrażałem sobie ten sezon, ale muszę też uszanować decyzję trenera. To on decyduje, kto jest numerem jeden w bramce. Wybrał on Sztefana, który broni bardzo dobrze i na pewno jest podporą naszej defensywy. Ja z kolei muszę czekać na swoją okazje pokazania się i wtedy starać się dać z siebie maksimum - przekonać trenerów, że potrafię dobrze bronić.

A jak wygląda rywalizacja ze Stefanem Żigardym?

- Na pewno na zdrowych zasadach, w duchu sportowej rywalizacji. Każdy z nas pokazuje na treningach sto procent swoich możliwości i stara się zagrać w kolejnym spotkaniu, ale tak jak już powiedziałem - to sztab trenerski decyduje, kto stanie między słupkami.

Jak oceni pan tegoroczny skład GKS-u Tychy? Połączenie młodości z doświadczeniem okaże się mieszanką wybuchową?

- Na pewno mamy ambitną, walczącą drużynę. Bez względu na wynik staramy się grać całe spotkanie z równym zaangażowaniem i konsekwentnie wykonywać założenia taktyczne trenera. Wiadomo, że nie zawsze to wychodzi, ale staramy się grać jak najlepiej w każdym spotkaniu.

W związku z tym na co stać GKS w tym sezonie?

- Na pewno jak co roku o walkę o najwyższe ligowe cele. Wiadomo, że chcemy zająć jak najlepszą pozycję w obecnym sezonie. Z perspektywy dotychczasowych meczów i pozycji GKS-u w tabeli uważam, że skład pozwala nam realnie myśleć o dobrym wyniku. Z drugiej jednak strony musimy popracować nad jakością naszej gry. Te mecze nie są już tak bardzo wyrównane, jak miało to miejsce w ubiegłych sezonach. Nie mamy problemu z pokonywaniem słabszych drużyn. Oczywiście mamy nadzieję, że kontuzje będą szerokim łukiem omijać naszą szatnie, aby dograć sezon zasadniczy do końca w pełnym składzie. Mamy również nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja sprzed dwóch sezonów.

Po awansie do Pucharu Polski jaki jest cel tyskiej drużyny na najbliższą przyszłość?

- W tej chwili koncentrujemy się właśnie na tym Pucharze. Pojedziemy na turniej do Katowic z nadzieją, aby chociaż zagrać w finale, a może i przywieźć to cenne trofeum do Tychów. Jeśli tylko nam się powiedzie to pokażemy na co nas stać. Później na pewno ważne będzie, aby dopisywało nam zdrowie i szczęście, żebyśmy zajęli jak najwyższe miejsce przed play-offami – będziemy dodatkowo obserwować inne kluby i zobaczymy czy poczynią jakieś wzmocnienia po sezonie zasadniczym.

Rozmawiał Jacek Kopciński